Głowa bez pamięci to twierdza bez garnizonu
Napoleon Bonaparte

Dziś wspominamy naszych bliskich. Tych, którzy odeszli. Zwykle w retrospekcjach ograniczamy się do kręgu rodziny, powinowatych, przyjaciół, sąsiadów, a przecież…
W złych czasach najwyższą cenę płacą zazwyczaj dobrzy ludzie. W tym odważni, zasadniczy, empatyczni, gotowi do poświęceń i ci, którym nigdy nie jest wszystko jedno. Doskonałym przykładem w tym względzie jest los naszych rodaków zamieszkujących przed dekadami Kresy wschodnie. Utracone Kresy. Odpadły one od Rzeczypospolitej i zasadniczo utraciły swój polski charakter nie tylko z powodu decyzji obcych potęg, ale również dlatego, że w wielkiej zawierusze Drugiej Wojny Światowej niemal wszystko co najbardziej wartościowe w naszym narodzie zostało przez wrogów spacyfikowane lub wysłane na tamten świat. I choć tamtejsza hekatomba dosięgła ludzi nie będących związanymi z nami rodzinnie czy towarzysko, to wbrew pozorom byli oni bardzo bliscy znacznej części współczesnych Polaków. Mentalnie, ideowo, psychicznie. Z tego powodu warto wspomnieć o dwóch skrzętnie przemilczanych epizodach. Ważnych i tragicznych epizodach.
W dniu 8 maja 1943 r. grupa składająca się z około 150-200 zbrojnych otoczyła polską wieś Naliboki (obecnie na Białorusi). Wśród napastników znajdowali się sowieccy partyzanci z Brygady im. Stalina, oddziałów „Bolszewik”, „Dzierżyński” i „Suworow” oraz członkowie żydowskich oddziałów Tewje Bielskiego i Szolema Zorina. O tych ostatnich w marcu 1943 r. wydział Korweta AK, który obserwował działalność komunistów na terenie północno-wschodniej Polski, meldował: „Do band dołączają się żydzi, którzy są bezwzględni i mściwi. W rejonie Nowogródka mają miejsce »częste napady rabunkowe, szczególnie band żydowskich, które są bardzo okrutne i bezwzględne”. Natomiast przedstawiciele Okręgu AK Nowogródek przedłożyli dowódcom sowieckim operującym na Nowogródczyźnie pisemne żądanie „niewysyłania Żydów na rekwizycje (ludność się skarży) samorzutnie chwyta za broń w swej obronie, bo ci się znęcają, gwałcą kobiety i małe dzieci […] obrażają ludność, straszą późniejszą zemstą sowietów, nie mają miary w swej nieuzasadnionej złości i w rabunku”. Monity tego rodzaju nie znalazły zrozumienia wśród Sowietów i już na wiosnę 1943 r. doszło do eskalacji przemocy.
Kilka miesięcy później (styczeń 1944 r.) śmierć dotarła do miejscowości Koniuchy (dziś na Litwie). Scenariusz był podobny do zastosowanego w Nalibokach. Tym razem wdrażali go w życie uzbrojeni bandyci z sowiecko-żydowskiej formacji dowodzonej przez Genrikasa Zimanasa oraz Jaakowa Prennera. Przed atakiem jego uczestnicy otrzymali wyraźny rozkaz, aby nie oszczędzać nikogo; nawet żywego inwentarza… Według Saugumy (litewskiej formacji policyjnej kolaborującej z Niemcami) w czasie ataku na Koniuchy spłonęło 36 domów, 40 stodół, 39 obór oraz łaźnia, spaliło się również 50 krów, 16 koni, około 100 owiec, 400 kur, sprzęt, pasze i wszystko, co znajdowało się w chatach. To jednak tylko część dramatu.
W relacji jednego z napastników (P. Bagriansky) pojawiają się takie wspomnienia: „Gdy dotarłem do swego oddziału, zobaczyłem, jak jeden z naszych ludzi trzymał głowę kobiety w średnim wieku na dużym kamieniu i uderzał ją innym kamieniem.” A także: „Gdy dotarłem do oddziału, aby przekazać nowe rozkazy, zobaczyłem straszny, przerażający obraz. […] Na małej polance w lesie leżały półkolem ciała sześciu kobiet w różnym wieku i dwóch mężczyzn. Ciała były rozebrane i położone na plecach. Padało na nie światło księżyca. Jeden po drugim partyzanci strzelali trupom między nogi. Gdy kule dosięgały nerwów, trupy reagowały jak żywe. Drgały i wykrzywiały się przez kilka sekund. Trupy kobiet reagowały w bardziej gwałtowny sposób niż mężczyzn. Wszyscy partyzanci z tego oddziału brali udział w tej okrutnej zabawie, śmiejąc się w dzikim szaleństwie. Najpierw przestraszyłem się tym przedstawieniem, ale potem zaczęło mnie ono w chory sposób interesować. […] Im się nie spieszyło i dopiero jak trupy przestały reagować na kule, przemieścili się na nową pozycję”.
Inny uczestnik pogromu (R. Cohen) z nieukrywaną dumą po latach pisał tak: "Koniuchy były wioską o zakurzonych drogach i osiadłych w ziemi, niepomalowanych domach. [...] Partyzanci - Rosjanie, Litwini i Żydzi - zaatakowali Koniuchy od strony pól, a słońce świeciło im w plecy. Odezwał się ogień z wież strażniczych. Partyzanci odpowiedzieli ogniem. Chłopi uciekli do swych domów. Partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali drzwiami i biegli drogą. Partyzanci ich gonili, strzelając do mężczyzn, kobiet i dzieci. Większość chłopów biegła w stronę niemieckiego garnizonu, a więc przez cmentarz na skraju miasta. Komandir partyzantów przewidział to i dlatego nakazał kilku swoim ludziom schować się przy grobach. Gdy ci partyzanci otworzyli ogień, chłopi zawrócili i wpadli w ręce żołnierzy, którzy ścigali ich z drugiej strony. Setki chłopów zginęło złapanych w ogień krzyżowy".
Wśród około 40 ofiar pogromu znaleźli się m.in.: Bandalewicz Mieczysław (9 lat), Bandalewicz Zygmunt (8 lat), Bobinówna Jadwiga (ok. 10 lat), Molisówna N. (ok. 1,5 roku), Tubinówna Marysia (ok. 4 lat). Ofiary ginęły na skutek postrzałów, rozbijania głów kolbami karabinów, spalenia… Podobnym modus operandi „partyzanci” zagrozili m.in. wsiom: Butrymańce, Joniańce, Strzelce i Posol.
Jako przerażająca ciekawostkę można podać fakt, iż po zakończeniu działań wojennych uczestnicy pogromów bez wstydu chwalili się swymi dokonaniami, twierdząc, że w ten sposób prowadzili „wybitny bój z wrogiem, skierowany przeciwko… Niemcom”. Ba! Wielu z nich zajęło eksponowane stanowiska w strukturach państwowych ZSRR lub wyemigrowało, żyjąc spokojnie i w dostatku. Wymieniony wyżej G. Zimanas (Henoch Ziman) został nawet uznany za bohatera, a władze PRL przyznały mu… Virtuti Militari!
Na początku XXI wieku IPN rozpoczął śledztwa w związku z masakrami w Nalibokach oraz Koniuchach. W ich wyniku ustalono podstawowe fakty oraz przebieg wydarzeń. Nie udało się jednak – mimo wniosków o pomoc do władz Rosji, Białorusi, Litwy oraz Izraela – żadnego z żyjących jeszcze zbrodniarzy pociągnąć do odpowiedzialności. Kropka.
Za dusze ofiar wspomnianych pogromów zapaliłem świeczkę. Chciałbym abyśmy o nich pamiętali. Zawsze.
W XI tomie Białoruskiej Encyklopedii, wydanie z 2000 r., na temat przywołanych wydarzeń można przeczytać: „8.05.1943 r. oddziały partyzanckie im. Dzierżyńskiego, im. Suworowa i „Bolszewik” pod dowództwem P. Gulewicza rozgromiły garnizon (około 250 hitlerowców) we wsi Naliboki. Po ostrzale artyleryjskim i moździerzowym partyzanci przeszli do ataku. W wyniku działań spalili wszystkie założenia i budynki administracyjne okupanta, w tym elektrownię, tartak, koszary, zdobywając dużo broni.”
Linki:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Nalibokach
------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Komentarze
Pokaż komentarze (22)