Nie można powiedzieć niczego tak niedorzecznego, czego by jakiś filozof nie powiedział.
Cyceron
Czy z Jarosławem Gowinem można by konie kraść? Nie sądzę. Nie tylko z tej przyczyny, że – jak głosi fama – jest wielce pobożny, ale przede wszystkim dlatego, że jest po prostu niejednoznaczny. Co to oznacza? Ano to, iż za każdym razem gdy słucham polskiego wicepremiera i lidera „Porozumienia” to zachodzę w głowę o co mu chodzi. Potrafi bowiem wypowiedzieć się w ten sposób, że zadawala tych i tamtych, ale również wszystkich pozostałych. Miękkością swych wypowiedzi stara się udobruchać jak najszersze grono słuchaczy, obserwatorów, potencjalnych wyborców. Do legendy przeszły przecież jego słowa, gdy deklarując się jako przeciwnik konkretnego rozwiązania podniósł jednak rękę „za” i oświadczył, że głosował za projektami, choć się z tego nie cieszył. O tempora, o mores!
W czasach, gdy sytuacja wewnętrzna i międzynarodowa wymagają, aby za sterami polskiej nawy stali osobnicy patriotyczni, twardzi, męscy, hołdujący prawdzie i odważni, to stanowiska kierownicze zajmują ludzie wcale nie z marmuru czy z żelaza tylko z… plasteliny. Być może takie postawy są efektem wyrachowania i karierowiczostwa. Wszak władza, pieniądze i popularność to najsilniejsze na świecie afrodyzjaki. Sądzę jednak, że takie wyjaśnienie a propos występów Jarosława Gowina to tylko część prawdy. Skłaniam się bowiem ku twierdzeniu, że najwyższe stanowiska w naszym państwie zajmują osoby pozbawione zdolności rozpoznawania rzeczywistości, logicznego myślenia i po prostu umiejętności przysłowiowego łączenia dwóch kropek. Skąd taki wniosek?
Poświęciłem wczoraj nieco swojego wolnego czasu i przejrzałem treści zawarte w kilkunastu konstytucjach. Od Estonii, przez Grecję, Francję, Węgry, Niemcy po USA. Przejrzałem ustawy zasadnicze chcąc ustalić do kogo należą poszczególne państwa i kto jest podmiotem decydującym o profilu ustrojowo-kulturowo-politycznym danego kraju. Oparłem się przy tym na definicjach skonstruowanych przez wielkiego Stanisława Ossowskiego. Okazało się… Aby zobrazować w czym rzecz pozwolę sobie przywołać kilka instruktywnych fragmentów…
„Estonia jest niepodległą i suwerenną republiką demokratyczną, w której władza najwyższa należy do narodu.”
„Władza zwierzchnia w państwie łotewskim należy do narodu łotewskiego.”
„My, członkowie narodu węgierskiego, na początku nowego tysiąclecia, w poczuciu odpowiedzialności za każdego Węgra, oświadczamy, co następuje…”
„Mając świadomość swojej odpowiedzialności przed Bogiem i ludźmi, kierowany wolą, by jako równoprawny członek zjednoczonej Europy służyć pokojowi na świecie, Naród Niemiecki mocą swojej władzy ustrojodawczej przyjął…”
„Państwo Litewskie jest tworzone przez Naród. Naród jest suwerenny.”
„Lud francuski proklamuje uroczyście swoje przywiązanie do Praw Człowieka i do zasad suwerenności narodowej…”
„My, naród Stanów Zjednoczonych…”
„My, wielonarodowy lud Federacji Rosyjskiej, złączeni wspólnym losem na swej ziemi…”
„W roku 5657 (1897), na wezwanie duchowego ojca Państwa Żydowskiego, Theodora Herzla, zebrał się Pierwszy Kongres Syjonistyczny, który proklamował prawo Narodu Żydowskiego do odrodzenia narodowego w swoim kraju.”
„Niniejsza Konstytucja, potwierdzając wieczne istnienie narodu tureckiego i ojczyzny tureckiej oraz nierozerwalną jedność Państwa Tureckiego…”
„W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny, odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie, my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej…”
Wydawać by się mogło, że właściwie każdy pilnuje tego by stworzone przezeń państwo dbało o jego interesy. W tym celu deleguje swych reprezentantów, zakładając, iż będą oni stali niezłomnie na straży ogólnonarodowego interesu. To wprawdzie zasada, ale… z jednym wyjątkiem. Takim środkowoeuropejskim, nadwiślańskim. Okazuje się bowiem, że wspomniany wyżej wicepremier Gowin ma na ten temat inny pogląd. Jaki? Aby nie być gołosłownym przytoczę jego słowa:
„Polska jest Ojczyzną dwóch narodów. Jest Ojczyzną narodu polskiego, jest Ojczyzną narodu żydowskiego. I nikt nigdy tej prawdy z polskiej historii nie wymaże. Dziękuję za uwagę.”
Ojczyzna… Terytorium pozostające we władaniu jej mieszkańców związanych więzią narodową. Podchodząc literalnie do słów wicepremiera należałoby by przyjąć, iż ziemie pomiędzy Bałtykiem i Tatarami oraz Odrą a Bugiem nie są „własnością” narodu polskiego, lecz również żydowskiego. Skoro tak, to czemu nie jest także własnością narodu niemieckiego (ok. 700 tys. obywateli przed II WŚ, a dziś ok. 120 tys.), białoruskiego (ok. 60 tys. współcześnie), ukraińskiego (ok. 100 tys. współcześnie), wietnamskiego (ok. 80 tys. współcześnie), litewskiego (ok. 10 tys. współcześnie), słowackiego (ok. 2 tys. współcześnie) itd. itp. A w przypadku gdyby odejść od rozumienia polskości w sensie etnicznym oraz kulturowym i zwrócić się ku pozakontynentalnemu obywatelstwu, to czy kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców dzisiejszego Izraela posiadających obywatelstwo polskie dowodzi, że Izrael jest Ojczyzną Polaków?
Kończę. Dodam tylko, że jeśli mamy takich wicepremierów, to nie powinniśmy się dziwić, że warszawskie władze podejmują czasem tak… Hmm… Powiedzmy - zaskakujące i rozmijające się z oczekiwaniami Polaków, decyzje. Tak jakby przybyli z kosmosu. Mnie to absolutnie nie śmieszy.
---------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Inne tematy w dziale Polityka