Póki życia, póty szans na zwycięstwo.
A. Goodman
Kilka dni temu jeden z kolegów blogerów zadał mi naprawdę ważne pytanie. W odpowiedzi na – jak rozumiem – moją zbyt optymistyczną ocenę charakteru naszych rodaków, zapytał z lekkim przekąsem o przykłady wykorzystania przez naszych antenatów szans jakie na przestrzeni dziejów dawała nam Klio. I to nie takie zwyczajne wykorzystanie, ale do końca, do ostatniej kropli i ostatniego milimetra… Przyznam, że nie podejrzewam kolegi o złe intencje czy kpiny. Po prostu, tak jak wielu Polaków, został onegdaj ukąszony pedagogiką wstydu, lecz organizm wciąż walczy. I w porządku! Mam nadzieję, że przyczynię się do zwalczenia zjadliwej choroby. Zatem…
Zacząć muszę od tego, że przyroda czy jak kto woli Bóg, tak urządzili świat, że nie ma na nim bytów niezwyciężonych. Zarówno w świecie zwierząt jak i ludzi. Weźmy na przykład króla morskich głębin, czyli żarłacza białego albo morderczego leniucha, czyli lwa. Wbrew pozorom obie istoty mają naturalnych wrogów. To znaczy nie takich, które ostrzą sobie zęby na ich wątpliwie smakowitą cielesność, ale w razie czego potrafią obu zmiksować na amen. Co ciekawe, ich pogromcy nie muszą być wcale więksi lub silniejsi. Bakterie i wirusy przecież do tej kategorii nie należą. Podobnie rzeczy się mają na płaszczyźnie rywalizacji homo sapiens. Bo ani Rzymianie, ani Chińczycy, ani Rosjanie, ani Francuzi, ani Niemcy czy Amerykanie nie byli i nie są w stanie przemóc wszystkich. Z tej przyczyny można śmiało stwierdzić, iż oczekiwanie wykorzystania przez jakiekolwiek zrzeszenie ludzkie sposobności do imentu jawi się jako naiwność. To tyle tytułem wstępu…
Jeśli chodzi o naszych przodków oraz ich zdolność do realizacji wielkich celów i wychodzenia z niezliczonych tarapatów, to takich przykładów mamy całkiem sporo. Śmiem nawet twierdzić, że znacznie więcej od kilku nacji, które w opiniach Polaków uchodzą za wzorcowo pragmatyczne i skuteczne. Nie do wiary? Przywołam tylko kilka, które w moim prywatnym rankingu znajdują się w ścisłej czołówce.
Bolesław Chrobry, będąc synem regionalnego książątka, wprawdzie bojowego i rozpychającego się na wszystkie strony, ale uznawanego za dzikiego watażkę, potrafił nie tylko skutecznie zapobiegać agresjom zaborczych sąsiadów, ale sam dzięki swej mądrej aktywności i nadzwyczaj bystremu rozpoznawaniu politycznych uwarunkowań, zyskał u współczesnych miano „lwa ryczącego”. Czy słusznie? Moim zdaniem tak. Najpierw zjednoczył ziemie, które jego własny ojciec podzielił między potomków, potem przyłączył do nich wiele innych krain, a gdy zaniepokojeni zagraniczni władcy uznali, że trzeba czym prędzej Bolka utemperować, sam dał im po nosie. I to srogo! Wreszcie zbudował i uzyskał akceptację dla struktury kościelnej w postaci kilku biskupstw i arcybiskupstwa. To była naprawdę olbrzymie osiągnięcie zważywszy, że tacy Czesi, pozostający w orbicie chrześcijaństwa już od niemal stulecia, uzyskali ten sam efekt dopiero wiele lat później. Wreszcie w roku 1025 Bolesław Mieszkowic nie oglądając się na cesarskie dąsy włożył na swą głowę koronę królewską. Od tej pory Polska stała się pełnoprawnym członkiem wspólnoty chrześcijańskiej i europejskiej. Na zawsze!
Koronacja Bolesława Chrobrego (1025 r.)
Rok 1463 nie zapowiadał się jako kończący trwający już lat kilkanaście konflikt polsko-krzyżacki. Zanosiło się nawet na to, że Zakon Najświętszej Marii Domu Niemieckiego odzyska inicjatywę i albo krwawa wojna będzie trwać kolejna dekadę, albo Królestwo Polskie będzie musiał wycofać się z konfliktu. Z podkulonym ogonem… Na całe szczęście w dniu 15 września wspomnianego roku dobrze zaopatrzone, bojowe i świetnie wyszkolone siły pod sztandarem Kazimierza Jagiellończyka (gdańszczanie, elblążanie i wojska polskie) uderzyły na potężną flotę krzyżacką operującą na Zalewie Wiślanym i zamierzającą opanować rejon dolnej Wisły. W razie powodzenia sił Wielkiego Mistrza, wojska królewskie musiałyby ustąpić spod obleganego Gniewu i tak naprawdę z całego Pomorza Gdańskiego, a Krzyżacy odzyskaliby łączność z Rzeszą i kontrolę nad wieloma bogatymi terenami. Tak się jednak nie stało. Koalicja antykrzyżacka przystąpiła do zadania na sposób wybitnie profesjonalny. Zapewniła wszystko to, co było niezbędnym dla uzyskania zwycięstwa. W efekcie 30 okrętów pod królewską banderą rozbiło niemal dwukrotnie silniejsze siły Wielkiego Mistrza. Wojna Trzynastoletnia dobiegła końca, a Polska odzyskała Pomorze Gdańskie i włączyła w swe granice Warmię. Dodatkowo odsunęła „północne” zagrożenie na trzy wieki.
Bitwa na Zalewie Wiślanym (1463 r.)
Jesienią 1655 r. zdawało się, że to już finis Poloniae. Na Ukrainie bezhołowie i pożoga. Rosjanie w Wilnie, Mińsku i Inflantach. Szwedzcy żołdacy panoszą się od Gdańska po Kraków. Siedmiogrodzianie ostrzą sobie zęby na wyrwanie dla siebie cząstki Rzeczypospolitej. Tak samo jak Tatarzy Krymscy i Branderburczycy. I tylko w jednym miejscu zebrali się ludzie nie godzący się na oddanie Ojczyzny w łapy obcych. Tym miejscem jest Częstochowa, a dokładniej znajdujący się w jej granicach klasztor. 9 listopada podchodzi po Jasną Górę silny kontyngent szwedzki, którym dowodzi generał porucznik Burchard Müller von der Lühnen, nazywany przez przyjaciół i wrogów „zabójcą katolików”. Za murami znajduje się 300-350 obrońców pod kierownictwem o. Augustyna Kordeckiego, Stefana Zamojskiego i Piotra Czarnieckiego (brata Stefana). Rozpoczyna się zacięty bój. Skuteczna obrona budzi podziw i jednocześnie staje się dla Polaków, również tych z obozu króla szwedzkiego, hasłem do powstania. Z Małopolski, zachodniej Wielkopolski i Rusi Czerwonej ciągną całe tłumy szlachty, mieszczan i chłopów pragnących bronić Fortalitium Marianum. Na Podlasiu i Mazowszu zawiązują się konfederacje antyszwedzkie. W ciągu kilku lat, za cenę straszliwych zniszczeń i ofiar w ludziach, mieszkańcy Rzeczypospolitej odzyskują swój kraj, a interwentów wypychają poza granice. Skutecznie!
Obrona Częstochowy (1655 r.)
Przywołane przykłady wychodzenia z opałów są instruktywne i zadają kłam opowieściom o rzekomej polskiej nieumiejętności radzenia sobie z trudnościami natury fundamentalnej. Jest jednak jeszcze jedna historia, która dowodzi, że potrafiliśmy sobie radzić z przeciwnościami losu nie tylko wieki temu. Otóż I Wojna Światowa, zwana też w Europie „Wielką Wojną” dla naszych przodków nie trwała cztery lata, ale co najmniej siedem. Przez ziemie polskie przetoczyły się milionowe armie, doprowadzając do tego, że poziom produkcji z roku 1913 osiągnięto dopiero w latach trzydziestych. Zniszczenia były straszliwe. Po formalnym zakończeniu dla Polaków nie nadszedł czas odpoczynku. Trzeba było jeszcze wyrąbać sobie granice i zapewnić niepodległość.
Bardzo często nie doceniamy tego osiągnięcia. Niektórzy uważają nawet, iż powstanie II RP to przede wszystkim zasługa aliantów zachodnich i Lenina. Tak! To prawdę powiedziawszy bzdury. Nawet najbardziej chwalebne i głośne deklaracje Paryża, Londynu, Waszyngtonu czy Moskwy nie dałyby nic, gdyby nie czyn zbrojny, wysiłek społeczeństwa i działania polityczne naszych przodków. Mieliśmy przecież wokół prawie samych wrogów. Właściwie poza Łotyszami, każdy sąsiadujący z nami naród życzył nam źle i miał z nami sprzeczne interesy. Byliśmy biedni, pozbawieni realnego wsparcia i zdani na siebie. Tym co dawało nam siłę była jedność myśli. Od socjalistów, poprzez stronnictwa chłopskie i narodowców, aż po ludzi czujących wstręt wobec polityki, wszyscy ukierunkowali się na jeden cel: wolna Polska. Nie muszę przypominać, że się udało. I to wcale nie w wersji minimalistycznej. W granicach Rzeczypospolitej znalazło się Pomorze Gdańskie, znaczna część Górnego Śląska, Małopolska Wschodnia, Wileńszczyzna. Wprawdzie i dziś pojawiają się głosy, że dałoby się uzyskać Mińszczyznę, Kamieniec Podolski, Żytomierz, Powiśle, Śląsk Opolski, Bytów, Mazury… Być może. Proszę mi jednak wskazać chociaż jedną nację na świecie, która osiągnęła wszystkie swoje cele. Nie ma takiej!
Kończąc zaapeluję do kolegi blogera, który miał wyłuszczone wyżej wątpliwości: patrz bracie szeroko, myśl samodzielnie, doceń przodków i… uwierz w siebie.
--------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Inne tematy w dziale Kultura