Jest broń straszniejsza niż oszczerstwo: to prawda.
Ch.-M. de Talleyrand
W jednej z ostatnich notek blogerka @Madonna zadała Czytelnikom takie pytanie: „Czy pod płaszczykiem ochrony naszej tożsamości i dumy narodowej nie kneblujemy sami sobie ust i przez to zaprzestajemy mówić prawdy o naszej historii - a tym samym o tym, kim byliśmy kiedyś i kim jesteśmy dziś?!” Odebrałem je na kilka sposobów. Między innymi jako wyzwanie do ukazywania prawdy o naszej przeszłości. To niezwykle ważne, gdyż na niektórych frontach polityki historycznej pozostajemy od lat w defensywie. Ba!, żeby tylko… Sami podkładamy się naszym przeciwnikom, a całe zastępy dywersantów motywowanych na różne sposoby, trzyma się twardo tradycji „V Kolumny”, wytykając przy tym tak prawdziwe jak i wyssane z brudnego palucha przewiny naszego narodu. Te drugie są obecnie na tzw. topie. Dlatego, dla równowagi, pozwolę sobie na przywołanie kilku krótkich, lecz prawdziwych i niezwykle dramatycznych historii, o których @Madonna i jej podobni najpewniej nie mają zielonego pojęcia lub wiedzieć nie chcą. W takim razie…
"Na sali orkiestra wojskowa grała marsze; nie wiedziano wtedy, że były to mundury NKWD. Za katedrą zasiadła grupa 6-8 osób, a wśród nich jako zagajający Żyd rosyjski w skórzanej kurtce i skórzanym kaszkiecie, którego nie zdjął w czasie zebrania. Przedstawił się jako "komisarz” Politechniki. Był to właśnie tow. Jusimow, ppłk z zarządu politycznego Armii Czerwonej. Przemawiał po rosyjsku, wykazując, że, teraz po upadku "jaśniepańskiej Polski" należy zlikwidować jej nadbudowę, tj. organizację studencką powołaną do gnębienia ludu pracującego; za to wszystko, co było, odpowiedzialni są członkowie kierownictwa tej organizacji, którzy znajdują się na tej sali.
Jako drugi wystąpił Jan Krasicki [ten J. Krasicki!], już wtedy II sekretarz Miejskiej Organizacji Komsomołu. Odegrał on tutaj rolę prowokatora do zaplanowanego ludobójstwa. Z przemówienia tego pamiętam charakterystyczny fragment, gdy Krasicki, omawiając działalność antysemicką i prześladowanie Żydów, użył słowa "Żyd", wtedy komisarz Jusimow zerwał się oburzony, wykrzykując po rosyjsku, że nie wolno (nie lzia) używać słowa "Żyd", bo jest to słowo obraźliwe, tylko należy używać słowa "Jewriej". Krasicki spokojnie usiłował wytłumaczyć po polsku, że w języku polskim nie ma słowa "Jewriej", tylko słowo "Żyd". Gdy Krasicki ponownie użył słowa "Żyd", komisarz znów zerwał się z miejsca, zwymyślał go grożąc pięścią i nakazując używać słowa "Jewriej". Słowo "Żyd" w tym czasie oznaczało w języku rosyjskim syjonistę, a więc faszystę.
Po chwili Krasicki przemawiał dalej, używając teraz nowego słowa z języka polskiego: "Izraelita", co już nie wzbudziło protestów. Następni mówcy - komuniści żydowscy - stwierdzili, że na sali są obecni działacze organizacji antysemickich. Komisarz polecił ich wskazać. Wyciągnięci przemocą z miejsc i bici, doprowadzeni zostali do mównicy, aby się tłumaczyli. Tam zostali znowu pobici i skopani, wreszcie wywleczeni przez członków orkiestry w mundurach na korytarz. W czasie gdy orkiestra znów grała, usłyszałem wyraźnie strzały na korytarzu. Po zebraniu otworzono drzwi sali; wszyscy musieli przechodzić przez korytarz, a tam za ławkami w kałużach krwi leżeli nieruchomo wyprowadzeni uprzednio studenci. Oto nazwiska ofiar, które udało się ustalić: Ludwik Płaczek, stud. IV roku, kierownik I DT, członek Korporacji "Scythia"; Jan Płończak, stud. III roku, członek wydziału "Bratniaka", również należący do korporacji "Scythia"; Henryk Różakolski, stud. IV roku, pochodzący z Wielkopolski; wszyscy z Wydziału Mechanicznego.”*
„Kolporterka [polska uczennica szkoły średniej] aresztowana została przez rejonową placówkę NKWD w Podwłoczyskach. Okazało sie, ze K. Oborska zbytnio i naiwnie zaufała swojej koleżance Schott, narodowości żydowskiej, córce drogerzysty, przekazując jej również prasę konspiracyjna. Na rezultaty tego nierozważnego kroku nie trzeba było długo czekać. Najprawdopodobniej, na skutek decyzji rodziców Schott, fakt ten został zgłoszony NKWD. W wyniku denuncjacji, po upływie zaledwie dwóch dni od aresztu K. Oborskiej nastąpiły dalsze aresztowania. Został aresztowany ks. Adam Gromadowski, któremu K. Oborska dostarczała prasę konspiracyjna, a 11 kwietnia 1940 r. został aresztowany Kazimierz Kosiarski, który przejął "bibule" ze Lwowa i dostarczył K. Oborskiej, w celu jej kolportażu. Okrutnie zmaltretowany w wiezieniu ksiądz Gromadowski został rozstrzelany przez NKWD.” **
„Pamiętam, jak NKWD-owscy komisarze z Moskwy, którzy często przyjeżdżali do nas do domu po zmierzchu, siedzieli w naszej bawialni [...], przeglądali z ojcem listy podejrzanych o przynależność do piątej kolumny (tak zwanych polskich volksdeutschów), polskich faszystów, ultranacjonalistów oraz innych miejscowych „zdrajców” oraz „kontrrewolucjonistów”. Rozumiałem, że on [ojciec] służył jako doradca przy NKWD [...], których z miejscowych Polaków wysłać na Syberię albo jakoś się nimi zająć. [...] „Musimy się pozbyć faszystów” — powiedział mojej matce. „Zasłużyli na Syberię. Oni nie są dobrzy dla narodu żydowskiego”. [...] Oczywiście wiadomości o tajnych działaniach mego ojca wyszły na jaw. [...] Jako rezultat tego nazwisko Chaima Mielnickiego znalazło się na listach miejscowych antysemitów (których okazało się być więcej, niż ktokolwiek sobie wyobrażał) oraz ich nowych sojuszników z gestapo."***
„Po paru minutach przeprowadzono nas do dużej sali, stoimy przed sadem polowym. Syn bogatego miejscowego kupca papiernika zasiada w sadzie jako miejscowy doradca. Jest komendantem Robitnycznej Gwardii miasta Lucka (...). Twarz tego Ettingera mam przed sobą za stołem sędziowskim. Teraz jego słowo decyduje o losie wyłapywanych na mieście i doprowadzanych przed ten zaimprowizowany sad polskich policjantów, urzędników i ukraińskich nacjonalistów (...). Wystarcza stwierdzenie Ettingera: "Eto nacjonalisticzeskaja kanalia" - i już bez dalszych pytań przewodniczący komitetowi politruk daje nie budzący wątpliwości znak oczekującym "striełkom".” ****
„Zmieniło się kilka śledczych, sprawa nie posunęła się naprzód ani o krok i wreszcie trafiłem na Żyda, Kogana. Człowiek młody, wysoki i przystojny był w istocie podłym psem, który uważał, ze on właśnie ma wszelkie dane po temu, by złamać drugiego Żyda. Powtarzał ciągle, ze jako sowiecki Żyd, należący do sowieckiej społeczności żydowskiej, która cieszy się wolnością i przywilejami, nie może zrozumieć, ze siedzi naprzeciw niego polski Żyd, mówiący tylko po polsku i służący wiernie interesom antysemickiego narodu polskiego czy to jako adwokat, czy to jako urzędnik. Mówiąc o tym, pienił się i pluł mi w twarz. Byłem bezradny wobec jego chamstwa. Nie mogłem rzucić mu w twarz faktów chuligańskiego antysemityzmu w czerwonej armii, o czym dowiedziałem się później, ani wymordowania całej plejady pisarzy żydowskich, gdyż to nastąpiło dopiero po 10 latach. Rad byłbym zobaczyć jego minę w momencie aresztowania lekarzy żydowskich. [...] W pewnej chwili wyciągnął l z szuflady gumowy charap i zaczął mnie nim okładać.”*****
„Podobny zespól, jak się potem przekonałem i w innych celach: sędziowie, policja, schwytani oficerowie, działacze społeczni, robotnicy, studenci, wszyscy, podobnie jak i ja, aresztowani na podstawie donosów komunistów, w większości wypadków Żydów.”******
„Milicjanci, szczególnie Żydzi, nie mieli żadnych skrupułów. Rozbrajali żołnierzy polskich, a rannych rozbierali do bielizny, zabierali im buty, zegarki, rowery, furmanki i inne cenne przedmioty.
Na Nowym Mieście żydowski wyrostek w czerwonym szaliku z pistoletem przy pasie z koalicyjka, formował z polskich żołnierzy kolumnę marszową. Sam jechał przodem na koniu i wprowadzał ich na Rynek, gdzie rozwrzeszczany tłum Żydów gwizdał i obrzucał żołnierzy obelgami. Niektórych jeńców zabijano. Np. w pobliżu Rotundy rozstrzelano kilku policjantów.”*******
A teraz do brzegu… Nie mam wielkiej satysfakcji z ukazywania skutków postępków ludzi podłych, sfanatyzowanych, sprzedajnych i zezwierzęconych. Oby takich było jak najmniej. Z drugiej strony nie godzi się przemilczać spraw gargantuicznie trudnych. Dla higieny, prawdy, przestrogi i przyszłości. Również dlatego, że zasada „akcja-reakcja”, znana nam ze świata przyrody, działa także w relacjach międzyludzkich. Przywołane wyżej przykłady dowodzą, iż planeta Ziemia nie jest zamieszkiwana przez mnóstwo diabłów i jedno plemię aniołów.
I jeszcze coś! W czasach już dość odległych, jedną z głównych postaci mojej szkoły podstawowej był woźny. Nazywał się Łoś. Kawał chłopa, krzaczaste brwi i wielkie niczym bochny chleba sękate dłonie. Chyba każdy chłopak z mojej klasy dostał od pana Łosia w łeb. Za krzyki, rzucanie śnieżkami w szyby, ciągnięcie dziewczynek za warkoczyki, strzelanie ryżem przez rurkę, wdrapywanie się na dach sali gimnastycznej… To dało się znieść, bo kary wymierzane były z zaskoczenia i w towarzystwie. Bywało jednak tak, że nauczycielki nie dające sobie rady z buzującym energią młodym pokoleniem wysyłały w czasie lekcji klasową prymuskę po pana woźnego. Po chwili Łoś stawał w drzwiach, rozglądał się groźnie wokoło, a potem spoglądał w twarz „pani” i rzucał krótkim równoważnikiem zdania: „Koza?” Wskazany nieszczęśnik wstawał, wlókł się za szkolnym „katem” i był zamykany w pomieszczeniu zawalonym łopatami, grabiami, szuflami, flagami i czym tam jeszcze. Zaświadczam, że dla około-komunijnego małolata było to przeżycie traumatyczne. Po takiej karze wielu z nas, zanim wdrapało się na stojące przy szkole drzewo lub wysmarowało jakiś bohomaz na klasowej ławce, brało pod uwagę to, że za chwilę znów może znaleźć się w „kozie”. Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się, że pan woźny i jego „koza” niejednemu z nas wyprostowali zbyt mocno pokręcone zwoje mózgowe.
@Madonna, do kozy!
*Relacja Zbysława Popławskiego, studenta Politechniki Lwowskiej
** Czasopismo „Semper Fidelis” z 1994 r.
*** Relacja Michela Mielnickiego (żyjącego po II WŚ w Kanadzie), syna Chaima
**** Relacja W. Zagórskiego
***** Relacja żydowskiego działacza PPS z okresu II RP i publicysty Feliksa Mantela
****** Relacja L. Kozłowskiego, byłego premiera II RP
******* „Tygodnik Zamojski” z 1996 r.
PS Na zdjęciu brama powitalna wystawiona przez społeczność żydowską Drohobycza w 1939 r. dla uczczenia inwazyjnych wojsk sowieckich.
Link:
http://www.lwow.com.pl/semper/polit-wojna.html
-----------------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Inne tematy w dziale Kultura