Prawdziwy wróg nigdy cię nie opuści.
To się narobiło! Podobno Francja stanęła w jednym szeregu z państwami sprzeciwiającymi się powstaniu gazociągu Nord Stream 2. Ma to być wyraz oburzenia Republiki na poczynanie władz rosyjskich wobec A. Nawalnego. Na tę wieść wielu komentatorów znad Wisły (w tym zawodowych) popadło w rzadko spotykaną egzaltację i mniej lub bardziej sprawnie poczęło przekonywać Polaków, że w takim przypadku okrutny plan Berlina i Moskwy zostanie zniweczony. Prawdę mówiąc nieco mnie to rozśmieszyło. Tylko nieco, bo zdecydowanie większy wybuch śmiechu wstrząsnął mym ciałem w chwili, w której na ekranie telewizora ujrzałem prominentnych polityków zapewniających, że dzięki prezydentowi Macronowi uzyskaliśmy przewagę taktyczną i wystarczą dwa, no może trzy diagonalne podania oraz drobna kiwka i rosyjsko-niemiecki team będzie musiał zostać zniesiony z boiska na tarczy. Paradoksalnie przeżyłem to duchowe i cielesne doświadczenie wcale nie radośnie ale boleśnie. Przecież o ile dziennikarze wszelkich rang maja prawo do wzbudzania zainteresowania publiki wielorybem w Zalewie Zegrzyńskim to od ludzi mieniących się politykami należy wymagać więcej. Znacznie więcej. Ot choćby takiej postawy jaką w ostatnim wywiadzie dla TV Republika zaprezentował kolega @Ryszard Czarnecki, któremu można a nawet trzeba zarzucać sporo, ale nie da się ukryć, iż zapytany o stan gry odnośnie Nord Stream 2, zachował dyplomatyczny takt, a przy tym nie nawijał widzom i słuchaczom makaronu na uszy.
Wspominam o tym nie po to, aby sobie ulżyć i z chorą satysfakcją zadrwić z "elity". Przyczyna jest o niebo poważniejsza. Otóż, na podstawie zachowań i wypowiedzi większości politycznych reprezentantów narodu w sprawie sławnego gazociągu można wyciągnąć następujący wniosek: albo oni kłamią, albo nie mają o sprawie pojęcia. Tertium non datur! Chociaż nie... Ewentualną przyczyną może być jeszcze żywienie się złudzeniami, co w przypadku pretendentów do przewodzenia społeczeństwu jest przypadłością absolutnie dyskwalifikującą.
Od tysiąca lat wiadomo, że ludy germańskie skupione w państwie niemieckim stanowią dla niemal całej Europy, a szczególnie dla nas, największe zagrożenie. I nie ma znaczenia czy ten drapieżny etnos zamieszkuje Święte Cesarstwo Rzymskie (Narodu Niemieckiego), Prusy, II i III Rzeszę czy też Republikę Federalną. W każdej formalnej postaci i o każdym czasie naród niemiecki jest "tykającą bombą". To on przecież, pod wodzą królów, cesarzy, kurfirstów i führerów, deptał żołdackim butem ziemie swych sąsiadów. Od pól Szampanii, przez bruki Rzymu, węgierskie stepy, duńskie łąki, urokliwe słoweńskie śródgórskie doliny, łotewskie wybrzeża, ukraińskie czarnoziemy, po nadwiślańskie niziny. Wszędzie ślad swej obecności znaczył morzem łez, stosami trupów i pogorzeliskami. Nie bez kozery "furor teutonicus" był ostatnią rzeczą, z którą Europejczycy chcieli mieć do czynienia. Ale to nie wszystko! To nad Renem, Wezerą, Łabą i górnym Dunajem znalazły uznanie idee demolujące szorstki konsensus. Szowinizm, komunizm, nazizm, a nawet protestantyzm zapuściły korzenie nad wspomnianymi rzekami i zatruły cały zamieszkały świat.
Trzeba w tym miejscu przyznać, że Niemcy są narodem sprytnym. Gdy w ostatnim czasie nie udały się dwie próby podporządkowania Europy Berlinowi, a przy tym przyniosły ogrom zniszczeń samym inicjatorom zamętu, to warstwy przywódcze naszego zachodniego sąsiada poszły po rozum do głowy i postanowiły poszerzyć Lebensraum metodami gospodarczymi. Przez kilka dziesięcioleci po zakończeniu II Wojny Światowej było to trudne, a nawet momentami niemożliwe. Obecnie jednak istnieje tego rodzaju koniunktura, że gdyby nie została przez Niemców wykorzystana...
Historia przyspiesza o czym każdy z nas może przekonać się organoleptycznie. Kierownicy niemieckiej polityki patrzą szeroko i daleko. Wiedzą, że sama myśl techniczna, determinacja, dyscyplina i spryt nie wystarczą. Aby zrealizować cele strategiczne Niemcy powinny, a właściwie muszą, zabezpieczyć sobie dopływ surowców. Tak jak profesjonalny kulturysta aby zwyciężyć musi uzyskać dostęp do używek. Tak to już jest.
A ja kłamców i gamoni zapamiętam.
-------------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Komentarze
Pokaż komentarze (99)