Najbardziej ślepy jest ten, co widzieć nie chce.
D. Purcell
Jakoś tak mnie wzięło, że postanowiłem zapomnieć o wirusie, najnowszym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, „Piątce dla zwierząt”, maseczkach, umowie wojskowej z USA, Łukaszence, nieszczęsnym francuskim nauczycielu, andronach S. Spurek, tarczy antykryzysowej… Brrr… Wiem, że to sprawy istotne, ale ile można? Przyznam się bez bicia, że z tym „zapomnieniem” to lekkie nadużycie, lecz postarałem się upchnąć wspomniane tematy baaardzo głęboko w szafie i przez jakiś czas do niej nie zaglądać. Prawdopodobnie przez jakiś okres wytrwam w tym postanowieniu, bo spraw równie lub niemal tak samo ważnych istnieje całe mnóstwo. Na przykład niedoceniane są przez mych współobywateli występy niedoszłego „pierwszego dżentelmena” (© Interia), który ostatnimi czasy rozgrzał się do tego stopnia, że klękajcie narody.
W ciągu niedługiego czasu K. Śmiszek, czyli reprezentant najbardziej postępowej partii w Polsce, a może i w całej galaktyce, w ramach walki o wolność, swobodę, tolerancję oraz równouprawnienie przedstawił kilka firmowanych osobiście projektów. Rzecz jasna, wszystko to w imię szczęścia ludzkości. I tak, najpierw podniósł larum w sprawie… barierek przed budynkiem sejmu i zapowiedział przedstawienie projektu ustawy, która uniemożliwi praktykowanie takich działań. Jakiś czas temu przyklasnął też swoim kolegom i koleżankom ze słonecznej Italii, którzy zaproponowali oficjalnie aby osoby krytykujące zachowania aktywistów LGBT podlegały karze do sześciu lat więzienia i ogłosił, że postara się o to, by podobne prawo zaczęło obowiązywać w Rzeczypospolitej. Następnie, jako urodzony demokrata i zwolennik wolności słowa, przedłożył rozwiązania, których celem jest karanie ludzi za (cytuję) „podważanie istnienia pandemii”. Natomiast wczoraj, idąc za przykładem swojego…, Roberta B. - który wystąpił do Parlamentu Europejskiego z inicjatywą rezolucji potępiającej wyrok TK w sprawie aborcji - zapowiedział wniesienie do laski marszałkowskiej projektu o depenalizacji pomocnictwa przy zabiegach przerywania ciąży.
Ja tam jestem skromnym człowiekiem i nie orientuję się w zawiłościach politycznych. Przynajmniej nie w pełni. Wydaje mi się jednak, że działania posła Śmiszka wydają się dziwne i cuchną siarką. Ba, są potencjalnie bardzo niebezpieczne. Przecież zdecydowana większość obywateli oczekuje od swych wybrańców, aby wysilali swe mózgi (przynajmniej od czasu do czasu) i przedstawiali propozycje rozwiązań o pozytywnej charakterystyce. Tak to widzę. Pan Śmieszek jakby tego nie dostrzega i z uporem maniaka stara się zakazać tego, penalizować tamto i karać co się da. Prawdę powiedziawszy na tę chwilę takie hołubce noszą znamiona komedii. Wszak parlamentarzysta Śmiszek bryluje w szeregach opozycji i może gardłować do woli. Ale…
W ubiegłorocznych wyborach do parlamentu K. Śmiszek zdobył niemal 44 tysiące głosów poparcia. Tak zadecydowali wrocławianie. Trudno. Dziś jest posłem opozycyjnym zafiksowanym na kwestii dyskryminacji. Wszelkiej! No prawie, bo dla tych, którzy czują się i często są de facto dyskryminowani przez kumpli i kumpele posła Śmiszka, tenże nie zna litości. Wyobraźmy sobie taką sytuację, iż nasz „bohater” w niedalekiej przyszłości staje się prominentnym członkiem koalicji rządowej. To przecież możliwe. Czegóż w takim scenariuszu możemy spodziewać się z jego strony? Może np…. Nie, dajmy spokój. Każdy rozumny człowiek sam odpowie sobie na to pytanie. Osobiście przypuszczam, że rewolucyjny zapał posła Śmiszka nie wróży niczego dobrego.
Historia uczy, iż wielce szkodliwymi dla społeczeństw i bezwzględnymi dla otoczenia stawali się ludzie z pozoru śmieszni. Jacyś podrzędni urzędnicy, biedujący adwokaci, nie otrzymujący przez całe dekady awansu funkcjonariusze, sierżanci kolonialnych armii, ukryci na trzecim planie parlamentarzyści i ludowi prorocy. Wszystkich ich łączyła nienawiść do współczesnych porządków. Nienawidzili nie tylko rywali czy wrogów, lecz również Bogu ducha winnych współobywateli. I to tylko za to, że… Kto ich tam rozumiał?! Elity i tłumy przyjmowały z rozbawieniem ich pomysły i pozbawione racjonalności tyrady. Do czasu… Gdy „okoliczności przyrody” ulegały gwałtownym zmianom, osobnicy uznawania za przedstawicieli politycznego folkloru pokazywali na co ich naprawdę stać. Bez skrupułów, bez litości, bez drżenia rąk i z chłodnym okiem budowali swym pobratymcom prawdziwe piekło. Dawali wolność, ale wystruganą na miarę własną i opartą o prawidła wykoncypowane w chorych czerepach. Dawali demokrację, ale socjalistyczną lub liberalną. Dawali równouprawnienie, ale na zasadach orwell-owskich. Dawali zamożność, ale mierzoną centymetrem północnokoreańskim. Itd. itp.
Myślę sobie, iż charakter aktywności oraz wypowiedzi posła Śmiszka nie powinny pozostawiać złudzeń co do istoty jego mentalności. Rzecz jasna każdy ma prawo do miziania się z jego narracją i oddychania miazmatami jego intelektu. Cały witz polega jednak na tym, że za lat kilka może być już za późno. A moje „a nie mówiłem” nikomu już nie zwróci wolności, swobody, praw, a być może i… życia. Mnie to zaboli, ale nie zaskoczy. Natomiast wyborcy Śmiszka, stojąc pod murem z szeroko otwartymi oczyma i rękoma w górze, zadawać sobie będą pytanie: dlaczego? Przesadzam? Hmm…
Link:
https://twitter.com/K_Smiszek?ref_src=twsrc%5Egoogle%7Ctwcamp%5Eserp%7Ctwgr%5Eauthor
---------------------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Inne tematy w dziale Polityka