Naród ginie, gdy znieprawia swojego ducha…
Jan Paweł II
Od kilku dni na najważniejszym fotelu w Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin” zasiada Zygmunt Stępiński. Jego poprzednik, czyli prof. D. Stola, odszedł w atmosferze skandalu. Na czym ten skandal polegał? Otóż wg powszechnie dostępnych informacji poszło przede wszystkim o… pieniądze. Niedbałość administracyjna, braki dokumentacyjne, nieprawidłowości w angażach itp., to tylko tło dla istoty sporu. Okazuje się bowiem, że były dyrektor „Polin” nie miał zamiaru dzielić się sporymi środkami z innymi instytucjami pielęgnującymi tzw. pamięć o tradycji Żydów na ziemiach polskich. Przyznam od razu, że nie jestem specjalistą w zakresie uwarunkowań i relacji w środowisku współczesnej wspólnoty żydowskiej na terytorium Rzeczypospolitej. Nie oznacza to jednak iżbym nie potrafił zliczyć do czterech. Umiejętność ta, cechująca znaczną część naszej populacji, przydaje się w procesie rozpoznawania i oceny problemów nurtujących znaczną część środowisk żydowskich w naszym (i nie tylko!) kraju. Dlaczego o tym wspominam?
Jakiś czas temu wybrałem się kolegami do lokalnego Muzeum Wojsk Lądowych. Czułem lekki dreszcz emocji, bo nie odwiedzałem go co najmniej lat kilkanaście, a po drugie ciekaw byłem czy władze muzeum eksponowały mundur i pamiątki mego dziadka, które to mój przodek przekazał tutejszym muzealnikom przed odejściem z tego świata. No cóż… Na parterze kilka ciekawych gablot. Eksponaty oryginalne, czysto, schludnie, przejrzyście. Opisy interesujące i zadawalające nawet profesjonalistów, ale… Poza tym co można było obejrzeć w ciągu dwudziestu minut – nic więcej! Gdy ruszyliśmy ku innej sali zlokalizowanej wyżej, jak spod ziemi pojawił się pracownik placówki i z wojskowym zacięciem rzucił: stop! A czemu, drogi panie? Bo wyżej nic nie ma. Jak to? Ano tak to! A coś więcej? Panowie, trwa remont. No dobra, ale trwa już kilka lat. „Bodyguar” ściszył głos i szepnął: panowie, brak kasy. A kiedy planujecie państwo otwarcie? Interlokutor podniósł krzaczaste brwi i rozłożył szeroko ręce…
Podczas penetrowania sieci natrafiłem na informacje mówiące o tym, że Muzeum Narodowe w Warszawie otrzymuje z budżetu państwa ok. 40 mln zł rocznie. Gnieźnieńskie Muzeum Początków Państwa Polskiego na ważne projekty niecałe 5 mln zł. Nie szukałem długo dalej, lecz posiadłem wiedzę, iż mnóstwo niezwykle ważnych placówek muzealnych musi obywać się kwotami o rząd wielkości mniejszymi. Z tym jednak, że nie wszystkie. Takie np. Muzeum Historii Żydów Polski „Polin” otrzymuje co roku kilkadziesiąt milionów złotych z budżetu państwa, miasta stołecznego oraz porównywalne kwoty od darczyńców. Wśród tych ostatnich są zarówno donatorzy zagraniczni jak i krajowi. Pominę tych pierwszych i prywatnych, bo nic mi do ich pieniędzy. Zaskakuje jednak lista krajowa. Znaleźć można na niej m.in. PZU S.A., Telekomunikację Polską, KPMG… Dodatkowo pojawiają się na niej środki z tzw. funduszy norweskich. I to w niebagatelnej kwocie 10 mln EUR! Można zadumać się nad hojnością potomków wikingów, ale jednocześnie skonstatować, że to ich wybór. Oczywiście można. Perspektywa zmienia się jednak diametralnie po zdobyciu większej porcji wiedzy. I tak, wydany kilka dni temu komunikat PAP w sprawie konfliktu na linii „Polin” – MKIDN zawiera następującą frazę:
„Czy rację ma dyrektor Stola, który uważał, że sumą 42 mln zł ze środków norweskich na wspieranie żydowskiego dziedzictwa kulturowego w Polsce (będących rekompensatą rządu norweskiego za wolny dostęp firm norweskich do polskiego rynku) powinna dysponować tylko jedna instytucja, czy też MKiDN, które ocenia, że środki przeznaczone na ochronę dziedzictwa żydowskiego w Polsce powinny być podzielone pomiędzy 3 różne instytucje zajmujące się podobną problematyką z Polin w roli lidera projektu, z których zaniedbane cmentarze czy Muzeum Getta Warszawskiego były, w owym czasie, w największej potrzebie – to już musi ocenić opinia publiczna.”
Przyznam, że nie potrafię na chłodno ocenić wagi tego passusu. Jest to niewątpliwie horrendum i fakt świadczący o jakichś niezrozumiałych dla ludzi uczciwym uwarunkowaniach. Jako obywatel Rzeczypospolitej odbieram tę informację jako bardzo niepokojący sygnał, dowodzący tego, iż moje państwo, jeszcze nie formalnie, lecz już de facto dokonuje podziału obywateli według kryteriów rodem z powieści G. Orwella. Czy ja i większość mieszkańców Polski zasłużyliśmy na to aby traktować nas gorzej od pewnej niewielkiej uprzywilejowanej grupy? Czy jako płatnicy podatków do wspólnego skarbca mamy godzić się na drenowanie naszych zasobów przez potentatów finansowych w zamian za promowanie określonych środowisk; do tego luźno związane z naszą tradycją i kulturą? Czy minister w polski rządzie tego nie widzi? Absolutnie w to nie wierzę… Powtórzę zatem z pełną odpowiedzialnością: jeśli min. Gliński i ludzie z nim związani mają zamiar niejawnie wprowadzić w Polsce nieformalny apartheid, to zdecydowanie oświadczam, że nie wyrażam na to zgody! A jeśli ministrowi (i innym) to nie wystarcza, to dopowiem: dla wszelkiej maści sługusów czuję tylko pogardę i czekam chwili kiedy będę mógł spotkać się z nimi twarzą w twarz.
Link:
http://centrumprasowe.pap.pl/cp/pl/news/info/154715,25,mkidn-oswiadczenie-ws-informacji-rozpowszechnianych-przez-b-dyrektora-muzeum-polin-(komunikat)
Inne tematy w dziale Kultura