Komentariat związany z liberalną opozycją przypuścił ostatnio atak na "Polski Ład" nazywając go socjalistycznym i odzierającym "zaradnych" z ich oszczędności. Jaki jest naprawdę "Polski Ład", jeśli ocenić go z dala od politycznych emocji, które mu towarzyszą?
Kompromis w duchu europejskim
Powiedziałbym, że kompromisowy i próbujący pogodzić interesy różnych grup społecznych, sytuujący się gdzieś pomiędzy umiarkowaną chadecją a bardzo umiarkowaną socjaldemokracją, a także na wskroś europejski, bo próbujący znaleźć złoty środek między wzrostem gospodarczym w realiach kapitalizmu a funkcjami redystrybucyjnymi państwa. W takim kierunku gospodarczym podąża dziś Europa. W zasadzie mógłby zostać on zaproponowany przez większość rządzących w krajach europejskich partii, co jeszcze bardziej groteskowymi czyni zarzuty opozycji, która lubi często machać sztandarem Unii Europejskiej. Z jednej strony proponuje się rozwiązania korzystne dla mniej zamożnych pracujących takie, jak propozycje podatkowe, na których ci korzystają, likwidację umów śmieciowych i wprowadzenie na ich miejsce jednolitego kontaktu, przywrócenie elementarnej sprawiedliwości w postaci takich samych składek zdrowotnych dla pracowników i przedsiębiorców czy odciążenie z podatków emerytur.
Dla każdego coś miłego
Z drugiej strony, wbrew neoliberalnej propagandzie, jakoby "Polski Ład" łupił zamożniejszych i oddawał biednym, nie brakuje też ukłonów w stronę klasy średniej i całkiem przyzwoicie zarabiających, a za takowe należy uznać propozycje zmian w podatkach sprowadzające się do zwiększenia najwyższego progu podatkowego. I znów, całkowicie wbrew niestworzonym historiom pisanym przez liberałów, nawet te "redystrybucyjne" pomysły dotyczące zmian w systemie podatkowym uderzą głównie w zarabiających powyżej 13-15 tysięcy złotych, a nie w kogoś, kto dostaje 5-6 tysięcy złotych pensji. Ale też tylko w niewielkim jak na warunki europejskie stopniu, bo niestety rząd zrezygnował z pomysłów podwyższenia stawek dla najbogatszych, dzięki czemu nasz system podatkowy byłby bardziej progresywny i bliski tego, co zostało wdrożone w krajach Europy Zachodniej.
Przykładem kompromisowego charakteru "Polskiego Ładu" są planowane propozycje mieszkaniowe. Trochę szkoda, że rząd nie zdecydował się na stworzenie programu budownictwa komunalnego, lecz ciężko się dziwić, że w kraju, w którym cnotą jest dochodzenie do własności (i nie ma w tym nic złego!), a mnóstwo młodych ludzi ma kredyty, rząd decyduje się raczej na dopłaty do tychże. To również nie jest postulat skierowany do najbiedniejszej części społeczeństwa.
Tu nie będzie rewolucji, ale może być progres
Można by rzec, że choć "Polski Ład" nie jest zapowiedzią żadnej rewolucji w polskim systemie gospodarczym, to i tak po latach balcerowiczowskiej posuchy stanowi pewien progres. Nie zadowoli w pełni ani libertarian, ani socjalistów, bo ja na przykład nie jestem w ogóle przekonany do pomysłu zwiększania najwyższego progu podatkowego w realiach polskiego degresywnego systemu podatkowego. Ale też wcale nie musi, bo nie jest skierowany do politycznych baniek, lecz skrojony pod konkretne realia społeczno-polityczne i po to, by utrzymać się przy władzy.
A to się może udać, bo pomimo kompromisowej formy "Polskiego Ładu", neoliberałowie z opozycji wystosowali w stosunku do potencjalnych beneficjentów cały arsenał klasistowskich, antycywilizacyjnych i w sumie antyeuropejskich wyzwisk sprowadzających się do tego, że PiS znowu przekupuje leniwych i niezaradnych, czyli jeśli by popatrzeć na to, do kogo program jest kierowany - pewnie gdzieś tak 90 procent społeczeństwa zalicza się do tego grona. To, że "Polski Ład" jest określany takimi epitetami, niewiele mówi o nim samym, za to wiele o samej opozycji, która nie wyleczyła się jeszcze z dziecięcej choroby neoliberalizmu.
Socjaldemokrata odcinający się od lewicy, chwalca PiS, ale też często ostry krytyk, symetrysta, wymykający się prostym podziałom.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka