Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
(Do wyboru)
Na razie chodzi mi o konfrontację dwóch szkół myślenia, ze wskazaniem na określoną (na razie niewielką) przewagę (w moim osobistym mniemaniu), wizji "niekonwencjonalnej". W następnej notce zajmę się grawitacją Wszechświata, prawie bez obliczeń, gdyż chodzi bardziej o stronę konceptualną. Zapewniam, ze czeka Panów jeszcze sporo niespodzianek.
Obliczeniami, o które Pan pytał potwierdziłem twierdzenia zawarte w poprzedniej notce.
Co mnie skusiło by zaprezentować model friedmannowski? Przecież nie odkryłem tym Ameryki. Nie chciałem być gołosłowny.
Pokazać chciałem, że różnymi drogami dojść można do podobnych lub identycznych rezultatów, co świadczy korzystnie o tych metodach. Poza tym metoda bazująca na OTW, jak widać jest metodą, patentem formalnym, a nie jakością ontologiczną (gdyż można też innym sposobem). Można więc dopuścić tezę, że przestrzeń nie jest bytem autonomicznym. Moje podejście zyskuje tym na wiarygodności.
Systematycznych badań nad topologią Wszechświata jeszcze nie podjąłem. Z całą pewnością pomoc matematyka specjalizującego się w topologii, przydałaby się dla zmodelowania określonych uwarunkowań fizycznych.
Myślę, że odpowiedziałem na pańskie pytanie. Swym pytaniem uchwycił Pan sedno mych zastanowień. Przypuszczam, że hipoteza, a właściwie (już) twierdzenie Poincarégo stanowić może wskazówkę dla działań bardziej systematycznych nad topologią Wszechświata.
Nie chodzi oczywiście o jakiś koniec, zatrzymanie się i powrót lub nieciągłość u szczytu. Przejście powinno być płynne. Co się ma dziać opisałem w swych notkach. Przede mną jeszcze sporo przemyśleń dotyczących fizyki Wszechświata. Jak na razie nie liczę na możliwość współpracy z kimś. W swych książkach kuszę potencjalnych doktorantów, ale jestem realistą. Przede mną jeszcze sporo pracy (i notek).
Dziękuję za pytanie.
Obawiam się, ze to może byc zagadnieniem zbyt trudnym, aby udało się ją w cyklu oscylacji odwócić.
PS
Oczywiscie, ja nie jestem wyznawcą koncepcji oscylacyjnej.
Natomiast jestem wyznawcą fenomenu Kreacji wg schematu "raz a dobrze".
pozdr.
Wprost automatycznie oczekuje się, że entropia na samym początku miała wartość minimalną (by mogła wzrastać). W modelu, który próbuję przedstawić, w chwili zero, entropia równa była zeru. Układ gotowy do "startu" przyrównać można do monokryształu, ściśniętego do granic możliwości. A propos, jest to granica całkiem konkretna i opisywalna. W sytuacji tej nie ma mowy o istnieniu temperatury. To wielkość wprost nierelewantna lub, że równa jest zeru bezwzględnemu. Wysoka temperatura pojawiła się z chwilą dyssypacji nadmiaru energii kinetycznej nieco później.
Drugi problem, to odwrócenie u szczytu ekspansji. Otóż można oczekiwać, że entropia osiaga swe maksimum w momencie "niecigłości" - skokowo przechodzi w minimum (ujemna) o tej samej wartości. A potem już rośnie, dążąc do zera w końcowej fazie kontrakcji. Nie chodzi tu o nieciągłość asymptotyczną. Raczej o ciągłość wraz z inwersją parametrów, np. ujemność inwariantu c. Sprawy tej jeszcze nie przebadałem. To tylko hipoteza. Zbieżne z tym są poszukiwania odpowiedniej topologii.
W kontekście tym ujemność entropii jest najmniejszym problemem.
Dla mnie kreacja "raz, a dobrze" jest kłopotliwa filozoficznie. Dałem już temu wyraz w swych poprzednich wypowiedziach.