Polską „Kastę” prawniczą charakteryzują przede wszystkim następujące cechy:
„Naturalna” dyspozycyjność, która trwa nieprzerwanie od początków PRL. To zastanawiające, jak błyskawicznie środowisko prawnicze odgaduje nawet niewypowiedziane (nie mówiąc już o wypowiedzianych!) życzenia aktualnej WAAADZY. To przecież ta „wyjątkowa kasta” skazywała w pokazowych procesach przeciwników „władzy ludowej” przed „Październikiem ‘56”, to „wyjątkową kastą” posłużył się system Gomułki w 1964 r. doprowadzając do skazania na śmierć (!!!) człowieka rzekomo odpowiedzialnego za „aferę mięsną”, ta sama kasta „obsługiwała” procesy polityczne w latach siedemdziesiątych, przeważająca jej część służyła WAADZY wiernie w latach osiemdziesiątych oraz po „transformacji”.
Chlubnymi wyjątkami byli niektórzy adwokaci, lecz ich działania choć w tych warunkach godne najwyższego uznania stanowiły jednak margines.
Samoreprodukcja. Jest to w pewnym sensie zjawisko naturalne i występuje wśród naukowców, lekarzy i innych wolnych zawodów, a także (choć raczej z konieczności) w środowiskach robotniczych (górnictwo!) lecz w tym przypadku raczej zanika. Jednak chyba nie ma żadnej innej dziedziny, w której następstwo pokoleń było aż tak rzucało się w oczy, jak w zawodach prawniczych. Przykłady wielopokoleniowych „rodzin prawniczych” można znaleźć na każdym kroku. Sprzyja to „zamykaniu się” korporacji i utrudnia dostęp do zawodu prawnika „ludziom z zewnątrz”. Selekcja następuje na każdym etapie – od szkolnictwa poprzez studia wyższe i aplikacje aż do awansów zawodowych.
Posunięta do absurdu „solidarność” korporacyjna. Jest przecież naturalne, że w każdym sporym zbiorze ludzi znajdą się osoby popełniające pospolite wykroczenia lub nawet przestępstwa. Naprawdę, trudno zrozumieć, że nawet w przypadkach, które nie budzą wątpliwości jak na przykład spowodowanie wypadku drogowego po pijanemu przez sędziego lub prokuratora korporacja prawnicza broni swych członków ze wszelką cenę (per fas et nefas) nie zważając na to, jak wielkie szkody przynosi takie działanie dla wizerunku całej korporacji.
Można by na ten temat napisać jeszcze sporo, ale przekaz sieciowy wymaga zwięzłości. Należy jednak wziąć pod uwagę, że na ten (podkreślam, uogólniony i co za tym idzie dość uproszczony obraz) nakłada się „wiecznie żywa” mentalność „komunistyczna”. Narodziła się ona w Paryżu pod koniec XIX w. i doprowadziła to wybuchu tak zwanej „sprawiedliwości ludowej” który przypominał czasy Wielkiej Rewolucji Francuskiej z XVIII w. Tym razem jednak „zawodowym macherom od losu” udało się wyciągnąć wnioski i Komunę Paryską krwawo stłumiono. Pozostał jednak dorobek „Międzynarodówki Paryskiej”, który posłużył do skonstruowania podstawowych idei komunizmu – a przede wszystkim tak zwanego „Centralizmu demokratycznego” - oto jego główne zasady:
Decyzje władz wyższych są bezwzględnie obowiązujące dla wszystkich władz niższych i dla członków,
W okresie pomiędzy wyborami małe grupy przywódcze (wybrane ścisłe władze) rządzą absolutnie.
Oznacza to, że raz wybrane władze partyjne mogą w praktyce mieć całkowitą kontrolę nad wyborami oraz że wykluczone jest prezentowanie zdania odrębnego od zdania kierownictwa.
Centralizm demokratyczny oznacza całkowity prymat władzy wykonawczej, w szczególności zaś stojących na jej czele jednostek i prowadzi zazwyczaj do „kultu jednostki”.
Jeśli zestawimy powyższe spostrzeżenia z obecną sytuacją w Polsce to nie sposób zauważyć analogii. O ile jednak w okresie PRL WAADZA (powołująca się oczywiście na „suwerena” - czyli na „lud pracujący miast i wsi”) wykorzystywała ukryte lecz skuteczne mechanizmy wpływania na „kastę prawniczą”, to obecnie w innych warunkach PiS usiłuje uzyskać bezpośredni wpływ na „trzecią” (oraz w perspektywie także na „czwartą”) władzę podążając w kierunku centralizmu demokratycznego, w warunkach którego PiS (lub inna partia rządząca) może w zasadzie (pod warunkiem posiadania większości) realizować w okresach pomiędzy wyborami wszystkie swoje pomysły. To właśnie dlatego PiS odrzuca wszelkie, niezależne od siebie mechanizmy kontrolne likwidując de-facto Trybunał Konstytucyjny, przejmując kontrolę na Sądem Najwyższym, odrzucając a priori wszelkie uwagi organów Unii Europejskiej... Symptomatyczne jest to, że to p.Kempa lub p.Waltz decydują, co jest zgodne z Konstytucją, a co nie, kultywowane są tradycje „falandyzacji” prawa, choć obecnie raczej należy to nazwać raczej „piotrowizacją Konstytucji”.
Takie działania są reklamowane „ciemnemu ludowi” jako „wstawanie z kolan, odzyskiwanie suwerenności oraz znaczenia Polski” itp. Uzyskuje to poklask części społeczeństwa, co jednak nie przeszkadza PiSowi i jego poplecznikom oraz dyspozycyjnym dziennikarzom powoływania się na „wolę wszystkich Polaków”. To samo robiła przecież PRL powołując się na wyniki (druzgocące zwycięstwo PZPR :) ) wyborów...
Władza sądownicza nie oczyści się sama – poważne reformy są konieczne. Nie mogą one jednak prowadzić w kierunku „Centralizmu demokratycznego”. Wymiana sędziów (czy tylko prezesów) na „bardziej naszych” nic nie da. Zmiany powinny prowadzić do rzeczywistego zwiększenia kontroli społecznej nad władzą sądowniczą. Można np. wykorzystać do tego ławników, których rola choć ustawowo (na papierze!) bardzo duża jest jednak dość skutecznie ograniczana w praktyce.
Ważna powinna być także zmiana roli sędziego – dziś zredukowano ją właściwie do roli urzędnika dobierającego „paragrafy” do człowieka. Przypadki indywidualnego traktowania podsądnych należą do rzadkości – co więcej sędziowie (pomimo wielu tomów akt na stole – a może właśnie dlatego) często nie bardzo orientują się w materii prowadzonej sprawy. Sposób prowadzenia przewodu sądowego to jednak reguluje ustawodawca. Planowaną reformę procesu karnego PiS wyrzucił jednak natychmiast „do kosza”, a to właśnie dzięki podobnym zasadom Maddoffa w USA zdołano skazać w pół roku, a szef Amber Gold „siedzi” już w areszcie prawie 5 lat – a prokuratura prowadzi oczywiście „intensywne śledztwo”.
Niestety, jestem (jak najczęściej ostatnio) pesymistą – rzeczywiste, korzystne dla sądownictwa zmiany skutkowałyby ograniczeniem możliwości zarządzania nim przez władzę wykonawczą – a więc nie byłyby zgodne z ideą „Centralizmu demokratycznego” wyznawaną przez przywódców PiS.
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo