Lubimy tytuły. Szczególnie takie, z którymi tradycyjnie kojarzony był wysoki prestiż - a takim jest tytuł profesora.Ostatnio jednak nasza "kochana władzunia" oraz "klasa polityczna" dokłada starań, aby tytuł profesora utracił swoje znaczenie i nie mam wcale na myśli faktu, że nauczycieli licealnych zwyczajowo tytułowano profesorami.
Stan na dziś jest taki - mieliśmy profesorów "belwederskich" - nadzwyczajnych i zwyczajnych. Od 1990 r. nie ma już tego rozróżnienia - pozostał tylko profesor. W Polsce Profesor to najwyższy i dożywotni tytuł naukowy, przyznawany w wyniku określonej i weryfikowanej przez Centralną Komisję d/s Stopni i Tytułów procedury i nadawany przez Prezydenta RP.
Przybyło nam jednak sporo profesorów uczelnianych. W odróżnieniu od "Profesora belwederskiego" profesor uczelniany nie jest tytułem naukowym - lecz stanowiskiem służbowym takim jak np. adiunkt. I tu ważna uwaga - skrótu "Prof." profesor uczelniany nie powinien używać przed nazwiskiem - a po nazwisku i to z małej litery - np.:
Prof. dr hab. Jan Iksiński to profesor "belwederski",
Dr hab. Józej Ygrekowski, prof. PK - to profesor uczelniany, zatrudniony na tym stanowisku na podstawie decyzji rektora uczelni.
Profesor uczelniany nie jest więc i nie może być dożywotnim tytułem naukowym i tą funkcję należałoby więc wyraźnie odróżniać od tytułu Profesora belwederskiego. Myślę, że warto o tej "subtelnej" różnicy wiedzieć.
Dawniej było prościej - istniało bowiem stanowisko docenta, ale od marca 1968 (wtedy też "kochana władzuchna" się wtrąciła...) ta nazwa źle się kojarzy.
Namnożyło się nam więc profesorów (podobnie, jak uniwersytetów "przymiotnikowych"), a nasi wspaniali dziennikarze (i blogerzy też!) nie odróżniają "Prof." przed nazwiskiem od "prof." (z małej litery!) po nazwisku. Co więcej, mają również trudności z terminologią stosowaną np. w USA - np. "Assistant Professor" to polski adiunkt (a nie profesor!) i nie jest to dożywotni tytuł, a funkcja!
No, ale Prof. przed nazwiskiem lepiej wygląda (i lepiej działa marketingowo...).
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości