Pan Minister Sikorski trafnie i realnie ocenia sytuację Polski (jeśli założymy, że wypowiedź na słynnych „taśmach” była szczera). Potwierdza to wypowiedź p.Douga Bandowa zamieszczona w „National Interest”, którą najlepiej przeczytać w oryginale:
Potwierdza to również nasza najnowsza historia. Napisałem już kiedyś, że pamiętam, jak starsi ludzie w mojej rodzinie czekali w latach 1950 na III wojnę światową i wyzwolenie, które ona przyniesie Polsce. Jakoś nie brali pod uwagę wyników Jałty – liczyli na Prezydenta Trumana, a później na Eisenhowera (w końcu był generałem...).
Klapki z oczu opadły dopiero w pamiętnym październiku 1956 r. Bezczynność „wolnego świata” wobec wykrwawiających się Węgier zestawiona z długimi kolejkami krakowian przed stacjami krwiodawstwa PCK rzuciła się w oczy nawet mnie, ośmiolatkowi. Dopiero znacznie później dowiedziałem się o nocie przekazanej rządowi ZSRS w dniu 30 października 1956 r. przez ambasadora USA w Moskwie informującej, że USA nie są zainteresowane sytuacją Węgier oraz że Węgry nie są militarnym sojusznikiem USA. A 3 listopada aresztowano delegację węgierską, a 4 listopada 1956 r. rozpoczęła się „Operacja Wicher”, czyli wznowiono zawieszoną 28 października interwencję sowiecką. Cóż – ZSRS dostał już „carte blanche”, co nie przeszkodziło w „udzielaniu poparcia bohaterskim Węgrom” przez rozgłośnie zachodnie.Czy nie przypomina to sytuacji Powstania Warszawskiego (choć trzeba przyznać, że jakieś próby pomocy dla Warszawy jednak były). Dla USA ważne były w 1956 r. wydarzenia wokół Kanału Sueskiego.
W Polsce również trwały ruchy wojsk radzieckich, lecz na szczęście wybrano inną drogę niż Imre Nagy na Węgrzech (wystąpienie z Układu Warszawskiego i ogłoszenie neutralności) i Gomułce udało „dogadać się” z Chruszczowem, co pozwoliło mu na wygłoszenie przemówienia na Placu Defilad do kilkuset tysięcy osób, w którym padło słynne „tylko spokój może nas uratować” - twierdzę, że dzięki zastosowaniu się do tego wezwania ocalały tysiące Polaków.
Należy spojrzeć prawdzie w oczy – Polska i cała centralna Europa nigdy nie była i nadal nie jest dla USA bardzo ważnym regionem. Oczywiście USA z radością powitają każdą korzystną dla siebie zmianę układu politycznego w naszej części Europy i udzielą takim zmianom silnego wsparcia werbalnego oraz ograniczonego wsparcia faktycznego (kierując się oczywiście przede wszystkim interesami USA). Usłyszymy więc wiele ciepłych słów. Pan Bandow pisze:
„Even the Reagan administration did not consider military intervention in early 1982”
a zapewne jako „ former Special Assistant to President Ronald Reagan”jest nieźle poinformowany.
Pan Sikorski powiedział więc prawdę – tylko, na Boga dlaczego Minister Spraw Zagranicznych RP powiedział to w „rozmowie prywatnej” i w dodatku nie zadbał o to, aby pozostała ona wyłącznie prywatną!
Czy p.Sikorski nie zdaje sobie sprawy z tego, jak delikatna misja została mu powierzona? Dyplomatę musi charakteryzować jak najdalej idąca dyskrecja – nawet wobec swojej żony! Nie pierwsza to zresztą „wpadka” Pana Ministra, który ma zwyczaj opowiadać publicznie wątpliwej jakości dowcipy, które później „wyciekają” to mediów. Stosunki międzynarodowe to delikatna sprawa. Oczywiście, że opinie szefa MSZ o wartości naszych sojuszy są istotne dla członków rządu, w tym również dla ministra finansów, ale nie mogą one w żadnym przypadku być wymieniane w knajpach (nawet w „salonikach VIP”). Takie rozmowy mogą być prowadzone jedynie w bardzo dobrze zabezpieczonych pomieszczeniach. Mam nadzieję, że Premier Tusk odbył bardzo poważną rozmowę z p.Sikorskim, w której zwrócił mu uwagę, że najważniejszą cechą dyplomaty jest trzymanie języka za zębami i praca jedynie w zaciszu gabinetów. Działaniami i opiniami dyplomatów zainteresowane są wszystkie służby specjalne – zarówno wrogich, jak i przyjaznych nam Państw.Czy zupełnie innym jest opinia p.Bowdena, działającego w jakimś (nawet bardzo wpływowym) think-tanku, a czym innym upubliczniona opinia czynnego szefa MSZ!
Komentarze
Pokaż komentarze (47)