Św. Izydor z Sewilli, patron informatyków i internautów zalecał:
„Ucz się, jak gdybyś miał żyć wiecznie, żyj – jak gdybyś miał umrzeć jutro”.
Niestety, zalecenia światłych mężów są dość rzadko wykorzystywane w praktyce. Dominują raczej postawy rzymskiego żołdaka, który uciął głowę Archimedesowi lub sędziego trybunału rewolucyjnego, który skazując na gilotynę Lavoisiera stwierdził „Republika nie potrzebuje uczonych”.
Zapewne, niewielu były potrzebne rysunki kół na piasku kreślone przez Archimedesa z Syrakuz. Rewolucyjny trybunał nie interesował się chemią, ani jakimś tam bzdurnym prawem zachowania masy. Zarówno rzymski legionista, jak i sędzia czapce frygijskiej wiedzieli swoje!
Przeglądając zasoby Internetu (w tym również Salon) można niestety dojść do wniosku, że w sumie niewiele się zmieniło. W dalszym ciągu większość „wie swoje” i uważa, że „nauki to pobiera się w szkołach”. Mamy demokrację, która objęła wszystkich obywateli. Decyduje więc „matematyczna” (czytaj rachunkowa) większość. A znane powiedzenie mówi, ze dwóch meneli za dwa piwa przegłosuje każdego jednego profesora. Z profesorami zresztą też ostatnio nie jest najlepiej...Mamy więc to, co mamy. Pewien Pan Minister (lub Pani Ministra) czyni szkody – ale za to stoi za nią w Sejmie większość! Co z tego, że połowa z tej większości nie ma pojęcia o co chodzi. Otrzyma SMS z „poleceniem partyjnym”, naciśnie wskazany przycisk (o ile się nie pomyli) i uda się „w kuluary” to znaczy na „wódeczkę” ze znajomymi, a później w poczuciu dobrze spełnionego obywatelskiego obowiązku (za godziwą zapłatą) uda się do domu przed telewizor (na ekranie TVN24, Trwam lub Republika – do wyboru).
Większość ludzi uważa, się Świat powinien być prosty i oczywisty. Uczenie się, poznawanie w zasadzie niewielu interesuje. Rozbudzanie wyobraźni, analiza możliwych skutków podejmowanych decyzji? Szkoda czasu. Świetnym przykładem jest sprawa p.Trynkiewicza. Hurrra, jesteśmy w Europie, likwidujemy karę śmierci! Zamienimy ją na 25 lat więzienia! I jak to – nikt z „decyzyjnych” luminarzy prawa nie zorientował się, że wprowadza społeczeństwo w pułapkę? Głosy sprzeciwu większość potraktowała jak pisk myszy i zagłosowała, tak jak „było trzeba”. Dziś mamy tego rezultaty – tworzy się na prędce jakieś nowe ośrodki, „falandyzuje” się prawo. Dlaczego nie pozostawiono furtki w postaci dożywotnego więzienia? Dawała przecież ona możliwość warunkowego zwolnienia, prowadzenia leczenia itp. - a równocześnie zabezpieczała społeczeństwo przed osobami, którzy nie rokowali żadnej szansy na resocjalizację. Proszę nie owijać w bawełnę – zabrakło po prostu wyobraźni i trzeźwej analizy skutków podejmowanej decyzji.
Powołujemy się na tradycje demokracji ateńskiej – niestety w praktyce mamy raczej do czynienia z ochlokracją czyli rządami tłumu lub raczej motłochu skrzyżowanymi z tyranią. Czyli „ni pies, ni wydra”. Sprzyja temu powszechność głosowania (w Atenach czynne prawo wyborcze było dość ograniczone). Rozwój tak zwanych „nauk społecznych” znacznie ułatwił manipulowanie wyborcami. Decydującą rolę pełni dziś „marketing polityczny”. Niski średni poziom wykształcenia ogólnego sprzyja takim działaniom – w efekcie powstają armie „pseudoprzedstawicieli”, którzy tworzą armię wykonawców poleceń WODZA. Oczywiście, WODZOWIE nie są zainteresowani posiadaniem w swej armii ludzi mających zdecydowane poglądy i własne zdanie. Armia ma bezwarunkowo słuchać rozkazów! WODZOWIE eliminują więc zbyt „kłopotliwych” żołnierzy – dotyczy to wszystkich graczy na polskiej scenie politycznej. Dziennikarze już bez żadnej żenady obliczają „ilość szabel Tuska, Kaczyńskiego, Millera czy Palikota”. Jak wiadomo – miecze czy szable raczej nie myślą – one ścinają głowy Archimedesom i Lavoiserom. Popularnym zajęciem stało się „grilowanie” czyli spychanie zbyt samodzielnie myślących jednostek na „boczny tor” - dotknęło to zarówno panów Dorna i Jurka jak i Rokitę i Schetynę. WÓDZ rozdaje stanowiska, WÓDZ decyduje o bycie politycznym – o co jakiś czas organizuje się wybory pod hasłami, którymi przekonuje się bezwolny tłum. Bez poparcia WODZA „pseudoprzedstawiciel” jest skazany w wyborach na porażkę – mnożą się więc wiernopoddańcze deklaracje lojalności (także na „Salonie”).
Za głębokiej komuny byłem w harcerstwie. W 1957 r. odbywały się „popaździernikowe” wybory. Jako 9-cio letni „hartek” pełniłem przez kilka godzin służbę przy Komisji Wyborczej. Obowiązującym hasłem było „głosuj bez skreśleń”. W lokalu Komisji były już kabiny do głosowania. Od dziadka (przedwojennego kapitalisty) dostałem polecenie policzenia osób, które wejdą do kabiny. Byłem bardzo tym przejęty i zadanie wypełniłem najlepiej jak umiałem. Do dziś pamiętam, że podczas mojego dyżuru (z paskiem pod brodą) naliczyłem 312 osób, które wzięły karty do głosowania. Z tego do kabin weszło 7 osób! Słownie siedem! Reszta demonstracyjnie (tak, aby komisja to widziała) składała karty i szła bezpośrednio do urny, aby je wrzucić – ostentacyjnie spełniając tym samym apel głosowania bez skreśleń. Oczywiście, na pierwszych, „biorących” miejscach byli „jedynie słuszni” przedstawiciele reżimu. Moje „badania” jasno wykazały, że nie było żadnej potrzeby fałszowania wyników wyborów – zresztą w krakowskim zdarzył się jedyny w Polsce przypadek, że do Sejmu nie wszedł kandydat PZPR umieszczony na miejscu „mandatowym” - był to jak sprawdziłem p.Antoniszczak, który nie zdobył wymaganych 50% głosów.
Dziś też mamy „miejsca biorące”, które przydzielają WODZOWIE. Tylko zamiast jednej nomenklatury mamy ich kilka. A za każdym wodzem murem stoją jego wierni „pseudoprzedstawiciele” i szarzy „wyznawcy” (wierny elektorat).
A więc prawdziwa jest następująca definicja demokracji:
Demokracja jest to wolność wyboru swego własnego dyktatora!
Tylko proszę nie pytać mnie o rozwiązanie. Gdybym je znał – zostałbym politykiem i walczyłbym jak lew o jego wprowadzenie!
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka