Domena publiczna -
Domena publiczna -
barbie barbie
435
BLOG

Fanfara dla zwykłego człowieka...

barbie barbie Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
Państwa działają dzięki codziennemu wysiłkowi zwykłych ludzi. I tak jak w przypadku żołnierzy ich niezbywalnym prawem jest być dobrze dowodzonymi. Zwykli ludzie są na ogół do dyspozycji przywódców - to zwykli ludzie płacą podatki i stają w razie potrzeby w obronie Ojczyzny - a więc należy im się szacunek!

     Dyrygent orkiestry w Cincinnati poprosił w latach czterdziestych amerykańskiego kompozytora Coplanda o napisanie specjalnego utworu w formie fanfary sugerując, aby był on poruszający i stanowił znaczący wkład w wysiłek wojenny. Ku zaskoczeniu kompozytor nie tylko odrzucił proponowane tytuły w rodzaju „Fanfara dla żołnierzy” albo „Fanfara Wolności”, lecz wybrał dla swego utworu zaskakujący tytuł „Fanfara dla zwykłego człowieka” ("Fanfare for the Common Man" - do posłuchania na YouTube). Dodatkowo na termin premierowego wykonania wybrano czas tuż przed „Tax Day” (dzień rozliczeń podatkowych w USA) podkreślając tym samym uhonorowanie zwykłego człowieka w czasie rozliczeń podatkowych. To w końcu przywódcy są utrzymywani z podatków zwykłych ludzi (bogaci zazwyczaj płacą niewiele…).

    W ten sposób wyraźnie podkreślono rolę zwykłych ludzi, którzy swoją codzienną pracą tworzą podstawy funkcjonowania Państwa. To przecież podatki płacone przez rzesze zwykłych ludzi tak naprawdę umożliwiają Państwom podejmowanie wysiłków wojennych, a jeśli zachodzi taka potrzeba to właśnie ci zwykli ludzie stają się marynarzami, lotnikami lub innym żołnierzami oraz pracują w produkcji zbrojeniowej…

    Czego tak naprawdę pragną zwykli ludzie? To bardzo proste – chcą żyć, cieszyć się bezpiecznym życiem, pewnością jutra, kochać i być kochanym. Na ogół chcą także rzetelnie wykonywać powierzone im obowiązki, bo przecież od tego zależy poziom ich życia oraz powodzenie podejmowanych planów. Przywódcy powinni o tym pamiętać, bo w przeciwnym przypadku szybko mogą dość do wniosku, że „władza działa słusznie, ale społeczeństwo tego nie rozumie. Może więc lepiej wymienić społeczeństwo?” co najczęściej kończy się rewolucją. 

    Znakomicie to ilustruje „Błogosławieństwo dla Cara” (rabin ze „Skrzypka na dachu”): „Niech Bóg błogosławi Cara i trzyma go jak najdalej od nas”. Przywódcy powinni pamiętać o starej wojskowej zasadzie „niezbywalnym prawem żołnierza jest być dobrze dowodzonym!”. To zwykli żołnierze oraz zwykli (płacący podatki) ludzie pracujący w przemyśle zbrojeniowym – a nie generałowie wygrywają bitwy. Przywódcy (generałowie) mogą w tym tylko pomagać, albo przeszkadzać. W warunkach pokoju sterowanie ludźmi za pomocą rozkazów na ogół nie działa dobrze – znacznie lepiej oprzeć się na wzajemnym zaufaniu. Lotnicy nad Wielką Brytanią odnosili sukcesy dzięki swej odwadze, ale to system radarów i obserwatorów przekazujący na bieżąco dane dziewczynom z WAAF pracującym „Operation Room” Hugh Dowdinga wskazywał im odpowiednio wcześniej zamiary wroga. W efekcie dywizjony Hurricanów i Spitfirów otrzymywały odpowiednie rozkazy i nie musiały szukać w powietrzu Heinkli, Dornierów i Stukasów. Po prostu mogli na Niemców poczekać na odpowiednim do ataku pułapie.

    Drugą Wojnę Światową wygrali alianci, a tak naprawdę dwa mocarstwa – USA i Związek Radziecki. Przegrały Niemcy i ich sojusznicy. Spróbujmy jednak posłużyć się zdrowym rozsądkiem i porównajmy, niezależnie od wysiłków historyków-propagandzistów porównać los zwykłego człowieka w tych mocarstwach. We wszystkich walczących krajach nastąpiła znaczna mobilizacja zwykłych ludzi – to zwykli ludzie stali się piechurami, artylerzystami, czołgistami, marynarzami oraz lotnikami, zaś ich żony i dziewczyny stanęły przy tokarkach, frezarkach, wzięły do rąk nitownice i inne „męskie” narzędzia.

   Oczywiście należy dostrzec różnicę – ZSRR musiał dopiero stworzyć legendę „wielkiej wojny ojczyźnianej”, Niemcy oparły się na propagandzie, która wykreowała hasła „Lebensraum” oraz „Niemcy ponad wszystko”. W USA i Wielkiej Brytanii (a także i w Polsce przy znacznym wsparciu propagandy) zdecydowana większość zwykłych ludzi spontanicznie wsparła swych przywódców w obliczu poważnego zagrożenia.

Tak naprawdę to walczyli pomiędzy sobą zwykli ludzie, porównajmy jednak ich losy po zakończeniu II WŚ:

    W USA codzienny byt zwykłych ludzi znacznie się poprawił! Przestawienie przemysłu z produkcji wojennej na cywilną okazało dość proste. Nastała era „muscle carów”, „suburbii”, sprzętu zwanego dziś AGD, HiFi itp. Oczywiście, że nie objęło to w równym stopniu wszystkich warstw społeczeństwa, ale wojenna wdowa, która odebrała wcześniej ze łzami w oczach wiadomość o śmierci męża „na polu chwały” otrzymała jednak nadzieję (i nie tylko nadzieję) na nowe, lepsze życie. 

     W ZSRR i tak zwanym obozie komunistycznym (warto porównać losy zwyczajnych ludzi w NRD i NRF) sytuacja zwykłego człowieka właściwie się nie zmieniła. Dalej musiał walczyć o utrzymanie, a często i fizyczne przetrwanie własne i swojej rodziny. Wbrew lansowanej obecnie opinii Armia Czerwona i „komisarze” nie tylko ogołacali zakłady przemysłowe, lecz również dostarczali własne wyposażenie i maszyny - wystarczyło zwiedzić Nową Hutę lub Hutę Aluminium pod Krakowem aby napatrzeć się na napisy „Zdjełano w CCCP”. Ale co miał z tego zwykły człowiek? Gospodarkę wojenną - przywódcy potrzebowali nowych czołgów i samolotów, bo szykowali się na wojnę kapitalizmem. Braki w zaopatrzeniu, reglamentację produkowanej w tych nowych hutach stali i aluminium (tylko dla celów wojskowych)! A przecież to zwykli ludzie odbudowywali i budowali miasta, zakłady przemysłowe, koleje, drogi itp. 

    Los polskiego „zwykłego człowieka” nie był usłany różami – w Polsce reżim traktował go z góry (co znakomicie opisał Adam Ważyk w swym „Poemacie dla dorosłych”). Sporo weteranów wielu bitew „o Naszą i Waszą” – zarówno tych spod Monte Cassino, Lenino, czy lotników walczących pod niebem Wielkiej Brytanii, jak partyzantów i Powstańców Warszawskich po prostu zdradzono, wsadzano do więzień, a nawet skazywano na śmierć! Wielka Brytania zażądała od Polski zapłaty za samoloty, zakwaterowanie i paliwo!

    Czy to była wina tych dzielnych chłopców i dziewczyn o czerwonych, spracowanych rękach? Ci zwykli ludzie po prostu żyli, bo musieli. Część z nich podejmowała skazaną z góry na porażkę walkę zbrojną w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi – znakomitym przykładem są losy Józefa Kurasia „Ognia”, który przeszedł w zasadzie całą możliwą drogę – od żołnierza Wojska Polskiego, AK, AL i BCh, poprzez Urząd Bezpieczeństwa, aż po wysyłającego list do Bolesława Bieruta „Króla Podhala”, który pod nosem ścigających go wojsk komunistów urządził sobie huczne wesele w Ostrowsku i na zboczach Turbacza. Ten podhalański watażka to wspaniała postać na dobry i uczciwy, ale nie kręcony na kolanach sensacyjny film.

   Co różniło od siebie te dwa przeciwstawne systemy? Przecież nie zwykli ludzie, którzy tak naprawdę chcieli tego samego. Po prostu – różnił je system (i co za tym idzie) sposób dowodzenia. W systemach totalitarnych (nazistowskim i komunistycznym) większość zwykłych ludzi żyła – bo po prostu musieli oni jakoś żyć (choć niektórzy wybierali inną drogę). Przywódcy z zasady nie ufali zwykłym ludziom ani ich inicjatywom i uważali (część z nich ma tak do dziś), że oni wszystko wiedzą lepiej. 

W systemach demokratycznych (np. w USA) stawiano konsekwentnie na inicjatywę zwykłych ludzi i ich naturalne dążenie do poprawienia sobie warunków życia. Ustroje demokratyczne nie są jednak wolne od pułapek:

Pierwszą pułapką jest propaganda. W dzisiejszej demokracji (w przeciwieństwie do jej ateńskiego wzorca) każdy głos liczy się jednakowo, a większość ludzi jest podatna na propagandę. Proszę spojrzeć uczciwie na historię – Goebbels miał do dyspozycji tylko cenzurę, gazety, kino oraz radio (Volksempfänger) oraz „szturmowców” i wyszkolonych agitatorów z Hitlerem na czele. Wódz latał nad Niemcami samolotem Junkersa obsługując niejednokrotnie kilka wieców dziennie. I szybko udało się zdobyć demokratycznie pełnię władzy! Znane jest powiedzenie, że wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Warszawie.

   Dziś trybuni wiecowi muszą się liczyć z dość swobodnym dostępem do różnych informacji – jest więc i trudniej (silny konkurencyjny przekaz) i łatwiej (algorytmy selekcjonujące wiadomości i opinie, AI itp.).

Druga pułapka to zadufanie w sobie wybranych demokratycznie przywódców. Po zdobyciu większości po prostu przestają słuchać, otaczają się szczelnym kręgiem pieczeniarzy i pochlebców. Jeśli przywódcom uda się (niezależnie, jakimi środkami – nawet siłą) uzyskać odpowiednią wymaganą (czasem wymuszoną siłą lub pozorną - patrz "naziści" i „bolszewicy”) większość to wkrótce przystąpią do dokonywania odpowiadających im zmian w systemie rządów od reform po decyzje personalne. O wyjaśnienie tych działań zadba już propaganda (poprzedni akapit). Dokonywane zmiany na pewno będą służyć przywódcom i utrudniać działanie będącej w opozycji mniejszości („mienszewikom”). Oczywiście WAADZA musi wykonywać pewne gesty wobec zwykłych ludzi, bo w perspektywie są kolejne wybory...

A jednak jak powiedział klasyk - nic lepszego od demokracji nie wymyślono...

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo