Prezydent USA Donald Trump zakupił prawa do hasła wyborczego Ronalda Reagana "Make America Great Again". Dość szybko jednak większą popularność zdobył inny, popularny w USA termin "America First!" (w USA istnieje nawet taki komitet).
To (choć dość stare) hasło budzi w Europie wiele obaw...
Czy w Polsce można próbować wykorzystać zmodyfikowane hasło Trumpa „Uczyńmy Polskę znów wielką!” („Make America Great Again!”)? W moim przekonaniu nie, ponieważ tak naprawdę Polska nie była wielkim mocarstwem. Mocarstwem europejskim była Rzeczpospolita (Res Publica) Obojga Narodów, więc państwo federacyjne o powierzchni trzykrotnie większej od dzisiejszej Polski.
Poza tym I RP znikła z mapy Europy ostatecznie w 1795 r. w wyniku kolejnych rozbiorów przez rosnące w siłę państwa sąsiednie, co ówczesne elity zauważyły o wiele za późno. Pokolenie, które żyło w „złotych wiekach” I RP już dawno odeszło. Pozostały nam tylko legendy spisywane później (np. „Trylogia” Henryka Sienkiewicza) ku „pokrzepieniu serc”, czyli pierwociny tak zwanej „polityki historycznej”.
Odrodzenie Polski po I Wojnie Światowej nie było łatwe. Wojny polsko-ukraińskie o sporne obszary Galicji (Lwów, Przemyśl…) zakończyły się faktycznym sukcesem Polski i na początku 1920 r. doszło do próby odbudowy państwa federacyjnego (sojusz Piłsudski-Petlura). Próby te poniosły jednak porażkę i w wyniku wojny ze Związkiem Radzieckim w 1920 r. i Traktatu Ryskiego idea państwa federacyjnego legła w gruzach zaś Polska uznała marionetkową Ukraińską Socjalistyczną Republikę Radziecką, która wkrótce weszła w skład ZSRR jako republika związkowa. Warto jednak podkreślić, że o ile wojna z ZSRR w 1920 r. była została wygrana (jako jedna z nielicznych!) bezspornie przez Polskę w wyniku śmiałych działań polskiego dowództwa i obstrukcji Stalina wobec działań Tuchaczewskiego to Traktat Ryski był w zasadzie porażką Polski. Rewanż nastąpił 17 września 1939 r….
Warto też wspomnieć, że obecny przebieg wschodniej granicy Polski pokrywa się w zasadzie z tak zwaną „Linią Curzona” zaproponowaną w lipcu 1920 r. jako linia demarkacyjna w obliczu przewidywanej przez Wielką Brytanię (i inne państwa zachodnie) porażki Polski. „Linia Curzona” odrodziła się dwukrotnie – pierwszy raz 28 września 1939 r. jako linia demarkacyjna pomiędzy hitlerowskimi Niemcami i stalinowskim ZSRR (Białystok pozostawał po stronie ZSRR), a później w 1946 r. jako wschodnia granica Rzeczpospolitej Polskiej (później Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej).
Na innych granicach powstającej na nowo Polski również nie było spokojnie. Trwały Powstania Śląskie, Polska toczyła spór graniczny z Czechosłowacją, niejasna była sprawa dostępu do morza i status Gdańska. W II RP trwały ciągle tarcia i spory (w ciągu 21 lat mieliśmy 29 Premierów, zabójstwo Prezydenta oraz krwawy wojskowy zamach stanu). Zaiste, tylko zaślepieni piewcy „polityki historycznej” mogą uznać, że w tym czasie Polska była wielka, choć niewątpliwie należy odnotować pewne sukcesy.
Moim zdaniem Polska przegrała II Wojnę Światową, choć Polacy na prawie wszystkich frontach walczyli z sukcesami przeciwko swym wrogom. Zdecydowali o tym przywódcy Anglii, USA i ZSRR. Pomimo niewątpliwego udziału Polaków w wojnie po stronie zwycięzców państwo polskie zostało przesunięte na zachód i było wykorzystywane przez wiele lat jako „wysunięta rubież” systemu komunistycznego. Partyzanckie walki żołnierzy niezłomnych trwały stosunkowo krótko, zaś tak zwany „wolny Świat” (łącznie z USA) dość szybko pogodził się z tym „status quo” – Polska została członkiem ONZ już w 1945 r. i czterokrotnie (od 1946 r. aż do 1983 r. także jako powszechnie uznawana za niezależny podmiot prawa międzynarodowego PRL) zasiadała w Radzie Bezpieczeństwa tej organizacji. Utraciła jednak de-facto niepodległość stając się państwem w praktyce całkowicie zależnym od ZSRR, jednak jako świadek tych czasów nie określałbym tego okresu jako „okupacji”, zwłaszcza po 1956 r.
USA zaś niewątpliwie II WŚ wygrały i weszły w okres prosperity trwający aż do kryzysu naftowego w 1970 r. Po prostu pomimo wielu obaw (próby „lustracji” Komisji McCarthy’ego, psychoza rakietowo-nuklearna, udział w lokalnych wojnach, kryzys kubański…) klasie średniej żyło się znacznie lepiej niż poprzednio. Warto pamiętać, że były to czasy rozwoju suburbiów, „muscle carów”, upowszechnienia telewizji i innych form rozrywek, rozluźnienia norm społecznych (dzieci kwiaty, festiwal w Woodstock itp.)…
Wielu Amerykanów pamięta jeszcze te czasy – a wiadomo, że najchętniej odwołujmy się do miłych wspomnień.
A jakie wspomnienia z tych czasów mają Polacy?
Cóż, żyliśmy siermiężnie, tak jak żyć się dało, bo żyć było trzeba. Pozytywem była możliwość zdobycia dobrego wykształcenia. Ja ukończyłem studia w 1973 r. mając nadzieję na „nowe otwarcie na Świat” przez ekipę Gierka i szanse w tym związane. Szybko zostało to zweryfikowane w 1981 roku. W okresie tzw. „transformacji” i na początku XXI wieku też czarownie nie było – świadczy o tym masowa emigracja młodych ludzi ułatwiona zwłaszcza po 2007 r. wejściem Polski do strefy Schengen.
A więc zmodyfikowane hasło Prezydenta USA Trumpa „Uczyńmy Polskę znów wielką” pozostanie dla nas puste, bo tak naprawdę nie mamy zbyt wielu dobrych wspomnień. Agresywna „polityka historyczna” ich nie zastąpi – może więc lepiej „Polska przede wszystkim!” (odpowiednik „America First!”) ma większy sens? Ale to już temat na zupełnie inną notkę.
`
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka