Państwo czy groteska?
Uznajemy wyroki tylko wybranych sądów (w zależności od wyznawanej opcji politycznej) - "Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie!". Wiceminister sprawiedliwości unika wykonania wyroku i ukrywa się przed policją!
Od ponad miesiąca nie umieszczałem notek na „Salonie24”. Powód jest prosty. Kiedyś (za czasów pp. Janke) ten portal określał się jako „niezależne forum publicystów”, jednak po sprzedaży panu Sławomirowi Jastrzębskiemu stał się po prostu sieciowym tabloidem o określonym profilu politycznym, którym po kolejnej zmianie właściciela pozostaje do dzisiaj. Jednak dziś trzeba bić na alarm!
Polska znalazła się moim zdaniem w krytycznym momencie. „Obywatelski” kandydat na prezydenta jest historykiem, zapewne więc dobrze sobie zdaje sprawę, czym grozi podział społeczeństwa:
Skłócona wewnętrznie I Rzeczpospolita Obojga Narodów znalazła się w kleszczach państw w sposób scentralizowany, którym nie była się w stanie oprzeć. Rezultatem były rozbiory i utrata państwowości na ponad 120 lat.
Naród Polski przetrwał jednak ten okres i gdy zmieniła się sytuacja polityczna w Europie „wybił się na niepodległość”. Konsolidacja Polaków doprowadziła do wygrania narzuconych nam konfliktów zbrojnych oraz wojny 1920 r. Nie bez znaczenia była w tym (i legenda) Józefa Piłsudskiego.
Niestety w II Rzeczpospolitej bardzo szybko dały znać o sobie podziały polityczne i walka o władzę. Dość powiedzieć, że w okresie 1918-1939 (czyli w ciągu 21 lat!) mieliśmy w Polsce 28 premierów, zabito urzędującego Prezydenta, dokonano krwawego zamachu stanu (1926), a próby późniejszego „uzdrowienia” państwa trwały także po śmierci Piłsudskiego (1935) napotykały na coraz silniejszy opór wobec rosnącej roli środowisk nacjonalistycznych.
Polacy zachowali jednak ducha narodowego, czego ponownie dowiedliśmy w latach 1980-81 ubiegłego wieku. Niestety historia się powtórzyła i zaraz po tak zwanej „transformacji” coraz większą rolę zaczęły odgrywać podziały, które przetrwały aż do dziś.
Niestety wielu polskich historyków uprawia szczególny „sienkiewiczowski” rodzaj „historii ku pokrzepieniu serc”, co uniemożliwia w praktyce rzetelną analizę popełnianych błędów.
Tyle dygresji historycznej. Dziś doszliśmy już do granic absurdu – nie dość, że obie strony sporu nie uznają właściwości sądów i trybunałów oraz ich wyroków to dziś mamy do czynienia z prawdziwą groteską policja ściga wiceministra sprawiedliwości! A stąd tylko krok do tego, aby jedna część policji zaaresztowała drugą (St.Lem – „Kongres futurologiczny”)! Zabawa się powtarza i trwa w najlepsze – jedna ze stron (2015) opanowuje Sejm i Senat i wygrywa wybory prezydenckie, co umożliwiło jej wprowadzenie szeregu zmian w istotnych organach Państwa (z władzą sądowniczą i trybunałami włącznie).
W kolejnych wyborach (2019) PiS utracił większość w Senacie, jednak nie miało to większego (poza propagandowym) znaczenia, ponieważ większość sejmowa bez problemów mogła odrzucać poprawki sugerowane przez większość senatorów. Dziś rządząca koalicja (złośliwie zwana przez PiS „13 grudnia”) musi się liczyć z obstrukcją Prezydenta RP wspomaganą czynnie przez Trybunał Konstytucyjny oraz część Sądów (obsadzonych przez tak zwanych „neosędziów”).
Wobec oczywistych zewnętrznych zagrożeń taka sytuacja jest szalenie niebezpieczna. Nadchodzące wybory prezydenckie znacznie zwiększają ryzyko dalszego osłabiania Polski poprzez dającą się przewidzieć możliwość dalszego stosowania obstrukcji wobec działań rządu. Dodatkowo brak ścisłego określenia obszarów odpowiedzialności (choćby za sprawy zagraniczne lub obronność) otwiera pole do sporów kompetencyjnych.
Istotną motywacją do napisania tej notki była zamieszczona na „Salonie24” propozycja blogera @carcajou pod koniec listopada propozycja wprowadzenie w Polsce ustroju zbliżonego do modelu prezydenckiego: W-kierunku-ustroju-prezydenckiego którą uważam za godną poważnej i konstruktywnej dyskusji. Obecnie w Polsce panuje właściwie „parlamentokracja” i to parlament (Sejm częściowo Senat) – czyli władza ustawodawcza decydują o kształcie władzy wykonawczej i sądowniczej. W praktyce oznacza to oddanie całej władzy w ręce partii politycznych – a dokładniej w ręce ich przywódców.
Prezydent dysponujący bardzo silnym mandatem (wybierany w głosowaniu powszechnym) pełni w praktyce bardzo ograniczoną rolę „bezpiecznika”, choć dysponuje bardzo rozbudowaną kancelarią.
W moim przekonaniu propozycja zmian sugerowanych przez blogera @carcajou jest godna uwagi – pozostaje jedynie pytanie o szanse ich wprowadzenia. Należy się bowiem spodziewać zdecydowanego oporu przywódców partii politycznych, którzy w konsekwencji stracą sporą część swoich wpływów.
Demokracja to delikatny ustrój a że centralnie zarządzane partie polityczne są bardzo niebezpieczne dowodzi historia naszego zachodniego sąsiada, u którego demokracja Republiki Weimarskiej nie zdołała się obronić przed agresywnym działaniem jednej z partii politycznych, która w efekcie (w wyniku wyborów!) przejęła władzę i przeprowadziła korzystne dla siebie reformy ustroju państwa. Ze zbliżoną sytuacją mamy do czynienia na Wschodzie – poparcie dla Władimira Putina wynosi dziś prawie 80%...
PS: A pomnika wygranej przez Polskę „Bitwy Warszawskiej 1920” jak nie było, tak nie ma!
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka