Coraz więcej autorów ogranicza się do wgrywania filmików z gadającymi głowami. Zapewne wierzą w siłę charakterystycznego dla telewizji przekazu audio-video i pragną iść w ślady szefostwa Salonu24, "Kanału 0" itp.
Zmierzamy chyba w stronę zaniku umiejętności pisania i czytania...
Nie znoszę wszelkiego rodzaju pod- czy videocastów, „konferencji” prasowych polityków, tasiemcowych video wywiadów, pseudonaukowych video prezentacji oraz innych gadających głów. Internet jest wspaniałym narzędziem i zamienianie sieci w głuchą telewizję po prostu nie ma sensu. Rozumiem, że jest to dużo tańszy i prostszy sposób niż realizacja programu w TV.
A teraz wytłumaczę dlaczego:
Słowo mówione jest ulotne. Oczywiście w internecie można sobie odtworzyć wystąpienie „gadającej głowy” dowolną ilość razy, teoretycznie więc, jeśli chcemy wyłapać oczywiste bzdury w jego treści to można to zrobić. Po wskazaniu takiej bzdury natychmiast narazimy się na argument „moją wypowiedź wyrwano z kontekstu!”. To oczywiście elegancka odmiana „pójścia w zaparte”, bo dalsza merytoryczna dyskusja jest praktycznie niemożliwa i z dużym prawdopodobieństwem skończy się „nawalanką”.
Z tekstem pisanym jest inaczej – można go spokojnie przeanalizować, wskazać dyskusyjne (lub wręcz mijające się z prawdą) tezy, dowieść, że nie „wyrwaliśmy ich z kontekstu” i próbować podjąć rzeczową polemikę. Nawet jeśli autor lub redakcja nie odpowiedzą, to i tak odniesiemy korzyść z zapoznania się z określonym problemem.
Kolejnym problemem jest przegadywanie. Dla wielu (także posłów i innych polityków) nie jest ważne, co mówią. Ważne, aby mówić szybko i nie dać sobie przerwać! Pojęcie dyscypliny czasowej po prostu nie istnieje. Posłuchajcie Państwo na spokojnie sesji pytań zadawanych przez posłów w Sejmie. W większości takich wystąpień trudno doszukać się pytania – poseł gada i gada na różne tematy, formułuje własne tezy, a czas upływa i pytanie nie pada!
W czasie moich studiów musiałem uczęszczać na zajęcia Studium Wojskowego. Jednym z wykładowców był pan major w dość podeszłym wieku, który miał zwyczaj przysypiać podczas egzaminowania studentów (ludzka rzecz). „Giełda” przedegzaminacyjna ostrzegała – „nigdy nie kończ mówić, bo jeżeli ten egzaminator się zdrzemnie, a obudzi się jak będziesz milczeć, to wstawi ci od razu pałę. Nigdy nie przerywaj, bo on potrafi spać z otwartymi oczami – jak skończyłeś odpowiedź to zacznij jeszcze raz od początku.”
Słuchając różnych wywiadów oraz innych wystąpień naszych tuzów polityki czy dziennikarstwa mam wrażenie, że po prostu wychodzą z tego samego założenia i zakładają a-priori, że słuchacze i tak przysypiają, więc nie można przerywać słowotoku.
Syndrom „gadających głów” zaatakował również (choć nie tylko) Salon24. Zapewne łatwiej i szybciej przygotuje się i nagra półgodzinny (lub dłuższy) wywiad lub inny materiał z „gadającymi głowami” niż kilkustronicowy tekst.
Autorzy często przywołują argument, że długich tekstów dziś praktycznie nikt nie czyta. Niestety zakładanie, że wiele osób ogląda i z uwagą słucha rozwlekłych materiałów audio-video jest co najmniej optymistyczne.
Te filmiki jakaś zaraza! Szukałem niedawno instrukcji do dość starej drukarki. Znalazłem sporo filmików ilustrujących jak ją rozebrać na części i dostać się do środka. Jednak naprawdę pomocna okazała się dopiero stara instrukcja serwisowa ze strony producenta. Podobnie jest z oprogramowaniem. Dziś królują filmiki instruktażowe, pismo obrazkowe, animacje. Całe szczęście, że istnieją jeszcze systemy zawierające „friendly manuals”, a nie tylko gotowe „kreatory”, które działają dobrze, jak wszystko idzie dobrze. Wczoraj na spacerze minąłem w parku dwie dziewczyny – jedna siedziała na ławce i coś opowiadała, a druga stała przed ławką i filmowała ja smartfonem. Nie podsłuchiwałem, o co chodziło, ale zapewne kolejny filmik pojawi się wkrótce na jakimś portalu. „Lajków” życzę!
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura