Nie jestem fanem p.Holland - żaden z jej filmów, które oglądnąłem nie zapisał się trwale w mej pamięci, ale lubię wiedzieć, o czym mówię lub piszę - więc poszedłem...
Ten bardzo długi (za długi!) film po jego obejrzeniu w kinie zaliczam do kategorii "produkcyjniak". Twórcy filmu zbudowali go według klasycznego schematu gatunku:
Na początek mamy w prowadzenie i zdobycie sympatii widzów dla osób dramatu - czyli wybranych emigrantów. Nie mamy więc obrazów (ani dźwięków) rozwydrzonej tłuszczy atakującej polską (i nie tylko polską) granicę, rzucającej kamieniami, niszczącej "koncertinę", używającej prowizorycznych drabin itp. Nie pasują oni do tezy! Sympatię mogą bowiem zdobyć tylko mili ludzie, prawie tacy sami jak my, którzy szukają lepszego życia i ich dzieci, które zachwycają się zwierzątkami spotkanymi w lesie.
Źli za to są strażnicy graniczni - białoruscy, którzy domagają się dodatkowych opłat 300 USD (mogą być EURO) za dopuszczenie uciekinierów (oczywiście z kobietami i dziećmi) do granicy. Polska Straż Graniczna też nie jest imigrantom przychylna. Nie bulwersują mnie za to wulgaryzmy, przekleństwa i złośliwości jej funkcjonariuszy - wszak to formacja wojskowo-quasipolicyjna a w takich formacjach używa się od zawsze jeżyka dalekiego od "wersalu". Funkcjonariusze maja wykonywać powierzone im działania, co oczywiście naraża ich na stress i wątpliwości. Do policyjnych formacji często garną się po prostu psychole, dla których ważne jest okazanie innym, że to oni mają faktyczną władzę, a wszyscy inni do dla nich g...no. Nie sądzę, aby obraz przedstawiony w filmie był bardzo zafałszowany - w celu pewnej kompensacji Twórcy filmu wprowadzili (zapewne prawdziwe) elementy z życia prywatnego i rodzinnego niektórych funkcjonariuszy SG.
Trzecia odsłona to tak aktywiści. Według mojej opinii zostali oni przedstawieni według kolejnego schematu - "oj naiwni, naiwni, choć w intencjach to w zasadzie pozytywni" może ktoś jeszcze pamięta piosenkę Jana Kaczmarka:
https://www.youtube.com/watch?v=E-0If8l_K3Y
No i konkluzja - film nic nie mówi (chyba celowo) o dalszych losach rodziny wybierającej się do Szwecji. Nie odpowiada także na pytanie, kto, dlaczego i za ile przekonał ich do wyboru drogi prze Polskę. Wszak to wybór na zasadzie "wstąpił do piekieł po drodze mu było).
I to byłoby na tyle (© Jan Tadeusz Stanisławski) - czyli w sumie jednak niewiele jak na ok. 2.5 seansu w kinie...
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura