Lubię czytać komentarze entuzjastów PiS. Dość łatwo można rozszyfrować ich motywacje, a do tego często ich ponosi i po prostu bredzą – jedni piszą, że opozycja jest słaba i niezorganizowana, a inni na odmianę płaczą, że:
„jan mak
1 maja 2020, 11:08
@PK2
o tym że z państwem jest coś mega nie tak świadczy fakt, że jako jedyne państwo na Zachodzie mamy silną i zorganizowaną antydemokratyczną opozycję.”
Logika zawarta w tym komentarzu spowodowała, że zaproponowałem mojej Koleżance Małżonce wprowadzenie nowych, w pełni demokratycznych zasad prowadzenia gospodarstwa domowego:
1. Wprowadza się następującą zasadę obliczania naszych głosów:
2. Mój głos posiada wagę równą 100. Wagę głosu Koleżanki Małżonki oblicza się według reguły:
P=//100 (np. P=60/100=0,6)
Jest to w pełni demokratyczna zasada uwzględniająca oczywiste różnice sił i potrzeb, podobnie, jak reguła d’Hondta, która służy nam do obliczania liczby mandatów w Sejmie RP. Jest słuszne i demokratyczne, aby więksi i silniejsi otrzymywali premię za wielkość i siłę!
W wyborach 2019 premia ta wyniosła aż 35 mandatów dla PiS, KO/PO zyskało dodatkowo 8 mandatów – a Konfederacja straciła aż 20 mandatów – szczegóły i obliczenia:
https://www.salon24.pl/u/barbarus/993602,wyborcze-figle-migle
Niestety Koleżanka Małżonka nie okazała zrozumienia i nie wyraziła zgody na nowe, niewątpliwie sprawiedliwe i demokratyczne reguły i zagroziła mi strajkiem totalnym (a wszyscy Panowie wiedzą, że to nie przelewki). Nie pomogły wywody czołowego logika Salonu24. Tłumaczyłem za p.Janem Makiem:
„...zamiast stosować obstrukcję powiedz: OK. Sytuacja jest nadzwyczajna! Mamy miesiąc czasu. Trzeba przygotować wybory korespondencyjne, jak najlepiej da się w tej szczególnej sytuacji, to oczywiście że dalibyśmy radę.”
A zapowiadało się tak pięknie – mógłbym złożyć dowolną propozycję (oczywiście w „trybie poselskim”, aby uniknąć zbędnych konsultacji wstępnych), następnie mój projekt demokratycznie byłby głosowany (dałbym przecież Koleżance Małżonce możliwość zgłaszania poprawek, które potem większość by odrzuciła), przedyskutowania (1 minuta na wypowiedź!) i po odrzuceniu uwag mniejszości projekt byłby niezwłocznie wprowadzany w życie… Ech, rozmarzyłem się.
Ale poważnie – jak można mówić o demokracji, jeśli „na wejściu” jedna strona dostaje aż tyle kart-jokerów. Podobno to rządy większości – a w Polsce w ostatnich wyborach do Sejmu PiS otrzymał 8052 tys. głosów, a pozostałe partie 10215 tys. głosów. Podobno Pan Jan Mak jest matematykiem – ale rozumiem, PiS uzyskał większość „polityczną” wynikającą z tego, jak liczy się „większość”. W końcu to tylko kwestia definicji operatora...
W wyborach do Senatu liczono normalną większość w okręgu – i w efekcie PiS stracił większość w tej izbie. Podniósł się więc głośny „kwik” (ulubiony termin „dziennikarzy” GP i TVP):
„Jak to – to już nie można uchwalić ustawy w Sejmie wieczorem, „przyklepać” w Senacie w nocy, a Prezydent podpisze ją nad ranem”. Toż to oczywista obstrukcja! Trzeba „przyprawić gębę” Marszałkowi Senatu (na zasadzie „pokaż lekarzu, co masz w garażu”) – medialni harcownicy do boju! PiS musi odzyskać PEŁNIĘ WAAADZY (każdej!) - bo przecież to się po prostu tej JEDYNIE SŁUSZNEJ PARTII NALEŻY!
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka