Korzystając z długiego weekendu, wyruszyliśmy na zwiedzanie okolic Gór Świętokrzyskich. Pojechaliśmy do naszej stałej bazy w Mieronicach koło Wodzisławia, w połowie drogi między Kielcami a Krakowem.
Pierwszego dnia zrobiliśmy przejście przez Góry Świętokrzyskie, tzn. z Bodzentyna do Świętej Katarzyny. Było na tyle zimno, że moja żona musiała się zaopatrzyć w długie spodnie, bo pojechała w krótkich (znane powiedzenie mówi, że „... jak w kieleckiem” i kolejny raz nam się to potwierdziło). Mam wrażenie – mam nadzieję, że mylne – iż turystyka piesza, taka prawdziwa, z plecakiem, jest w odwrocie. Na całym przejściu między Bodzentynem a Świętą Katarzyną spotkaliśmy może parę osób – kilku spacerowiczów na początku i kilka na końcu.
Dzieci okazały się odporne na trudy, przy czym ku naszemu zaskoczeniu, bardziej młodsza córka. Syn natomiast, jako fascynat gry w Minecrafta, wybrał sobie parę kamieni i parę kijów do niesienia i nie chciał ich długo zostawić, mimo że nie mógł już iść. Niemniej po dojściu do Świętej Katarzyny, weszliśmy jeszcze na Łysicę. W planie był jeszcze powrót na piechotę, ale towarzystwo było zbyt zmęczone i pora też już późna. Pojechałem więc busem do Bodzentyna i przyprowadziłem samochód. Muszę się też przyznać, że sam równie byłem potwornie zmęczony. Typowy syndrom „dnia pierwszego”: po paru dniach wędrówki, nabrał bym wytrzymałości.
Następnego dnia postanowiliśmy zrobić trasę odpoczynową, bez forsownego marszu. Pojechaliśmy więc na zwiedzanie zamków, z celem głównym – Krzyżtopór.
Zaczęliśmy od Sobkowa niedaleko Chęcin, następnie pojechaliśmy do Szydłowa. W Szydłowie mieliśmy tylko obejrzeć mury, ale zostaliśmy pół dnia, aby obejrzeć wszystkie zachowane budowle. Następnie pojechaliśmy w kierunku Ujazdu, do zamku Krzyżtopór. Po drodze przejechaliśmy przez szereg miasteczek – Chmielnik, Staszów, Bogorię i w każdym właciwie można by się zatrzymać i zobaczyć coś ciekawego. Niestety, czas gonił, więc zostało nam tylko oglądanie przez szybę samochodu odrestaurowanych rynków i zabytkowych kościołów.
Zamek w Ujeździe robi wielkie wrażenie. Przyznam się, że zastanawiałem się, oglądając ściany i zachowane elementy, czy to nie późniejsze rekontrukcje? Wygląda na to, że nie, że już wtedy zamek był zrobiony na najwyższym poziomie. Na dodatek budowano go tylko 20 lat – jeśli się to porówna z budowami z czasów PRL, które nie raz trwały porównywalnie długo, przy wszystkich współwczesnych zdobyczach techniki, to daje to pojęcie jak wysoko stała w ówczesnej Polsce technika budowlana i organizacja pracy. Sam zamek musiał wymagać wielkiej służby i dostaw materiałów (jedzenie, woda, ale i gigantyczne zapewne ilości opału!) i pewnie był źródłem utrzymania dla całej okolicy.
To była już sobota, następnego dnia -w niedzielę - wróciliśmy do domu.
Na koniec, przejeżdżających trasą nr 7 Kraków – Kielce, zachęcam do odwiedzenia naszej „bazy”, tj. Mieronic, gdzie znajduje się kościoł z XIII wieku z zachowanymi, XIV – wiecznymi malowidłami. Pod tym linkiem znajduje się darmowy przewodnik na Androida, mojego autorstwa, oprowadzający po obiekcie: https://play.google.com/store/apps/details?id=pl.przewodniki.Mieronice&hl=pl
Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców.
Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami).
Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości