Dariusz Gawin napisał tekst, w którym umieścił dzisiejsze problemy polskie w szerokiej perspektywie historycznej, sięgając aż do bitwy pod Połtawą, jako tej, która zmieniła układ sił w naszej części świata. Ośmielony takim spojrzeniem również zaprezentuję pewien przykład z historii. Dla kontrastu jest to przykład awansu państwa, a nie upadku. Mam na myśli Prusy.
Prusy niejako przejęły po Polsce spadek, stając się na jej miejsce raz partnerem, a raz wrogiem Rosji w tej części kontynentu. Zanim się to jednak stało, z niepodległego (stosując nazewnictwo Gawina) księstwa pruskiego, stało się suwerennym Królestwem Pruskim. Człowiekiem, który dokonał właśnie tego przejścia, jakiego dla Polski chciałby Gawin, jest Fryderyk Wilhelm I.
Jest to moja ulubiona postać europejskiego Oświecenia. Pewnie dlatego, że z Oświeceniem niewiele miał wspólnego, choć może tylko pozornie. Reformy Fryderyka Wilhelma, ich rozmach i bezwzględność niewątpliwie odcisnęły piętno na ówczesnym sposobie myślenia o ludzkiej zbiorowości, tym samym przyczyniając się do przemian i rewolucji. Osiągnięcia Fryderyka Wilhelma zostały przyswojone przez świat dopiero za pośrednictwem jego syna, stąd do Fryderyka II nazywa się Wielkim, moim zdaniem niezasłużenie. Fryderyk II przyszedł na gotowe. Trzeba jednak przyznać, że błyskotliwie zdyskontował to, na co zapracował ojciec. I oczywiście był nieziemskim farciarzem (przypadek i szczęście też mają znaczenie w historii narodów).
Fryderyk Wilhelm miał opinię prostaka. Rzeczywiście, chyba z upodobaniem łamał konwenanse i utarte zwyczaje swojej epoki. Zaraz po przejęciu rządów (rok 1713, chociaż de facto już wcześniej rządził) rozpędził na cztery wiatry barokowy dwór swojego ojca (Fryderyka I), wydatki dworu zmniejszył chyba dziesięciokrotnie. Żył skromnie, w stylu bardziej protestanckiego mieszanina, niż króla (na co skarżyła się jego rodzina). Zmiana sięgała nie tylko wydatków i stylu życia na dworze, ale także mody. Na dworze, w urzędach, szczególnie w armii zaczął obowiązywać prosty strój, wymyślną perukę zastąpił warkocz. Zamiast wyszukanego rytuału, była ranna pobudka i król już o 5 rano siedział w gabinecie wypełniając swoje obowiązki (dla porównania, poranna toaleta ostatniego polskiego króla trwała kilka godzin, a wstawał on o 8 rano - nic dziwnego że pruski monarcha miał czas każdemu zagotować wodę w d...). Od swoich urzędników wymagał bezwzględnego posłuszeństwa ("wykonywać, a nie rezonować"), ale wymagał też od nich przedstawianie własnego zdania, byle krótko i na temat ("nie interesuje mnie co na dany temat myślał Arystoteles, ale co on sam o tym sądzi" - kolejna złota myśl Fryderyka Wilhelma).
Król kierował się w rządzeniu prostą maksymą: guldeny i rekruci to moi najlepsi przyjaciele. Stąd dwa zasadnicze kierunki jego reform: zwiększenie dochodów państwa przy jednoczesnym zmniejszaniu jego wydatków, oraz zwiększenie ludności państwa. No i oczywiście rozwój armii. Prusy zmieniły się w jedne, wielkie koszary, a król miał podobno prawdziwego bzika na punkcie dezercji. Zresztą sam syn króla, przyszły Fryderyk II próbował się salwować ucieczką, co jak wiadomo skończyło się dla niego nieszczęśliwie.
Król pruski zwiększał dochody wspierając osadnictwo. Wojskowy dryl, jakim poddane zostały Prusy miał niewątpliwie dobre strony. Osadnicy nie musieli bać się wojska, bo wojsko było zdyscyplinowane, jak żadne inne (wówczas nie było to bynajmniej regułą...), jak wiadomo żołnierz pruski bał się dowódcy bardziej, niż wroga. Nie musieli się też bać samowoli urzędników, którzy byli często dawnymi podoficerami, z wbitym w głowę kijem regulaminem (genialne posunięcie, taki urzędnik nie brał łapówek, bo nie ma nic o tym w regulaminie służby). Dlatego, mimo polowania na rekruta, mimo strachu przed zaciągiem, za rządów Fryderyka Wilhelma populacja Prus zwiększyła się.
Pruski król dążył również do rozwoju przemysłu. Zakładał za państwowe pieniądze manufaktury, wprowadzał cła protekcyjne, zgodnie z zasadami merkantylizmu. Oczywiście, na dłuższą metę nie mogło to dobrze działać, co wychodziło na jaw szczególnie za rządów jego następcy. Niemniej taka była ówczesna wiedza ekonomiczna, a „Bogactwo narodów” Adama Smitha, to rok dopiero 1776. Za czasów samego Fryderyka Wilhelma manufaktury robiły to, czego od nich wymagał: krajowy robotnik, na krajowym surowcu, produkował dla jego armii to, czego potrzebowała. Tanio i niezależnie od zagranicy, co dla króla było bardzo ważne.
Reformy objęły także miasta. Dawne miasta, często należące do Hanzy, biedniały grzęznąc w stagnacji i oligarchicznych układach w miejskich samorządach. Król objął je niejako zarządem komisarycznym, który to zarząd powierzył miejscowym poborcom podatków. W ogóle Fryderyk Wilhelm był mistrzem zbierania podatków i dziś jego portret powinien wisieć na honorowym miejscu w każdym przybytku fiskalizmu. Różnica pomiędzy Fryderykiem, a dzisiejszymi i ówczesnymi (z innych państw) poborcami podatków była taka, że pruski król baaardzo dbał, żeby nie wydać niepotrzebnie ani talara. Stąd płacący podatki mieli pewność, że na ich krwawicy nie utuczy się żadna sitwa. Za rządów poprzednich królów pruskich różnie z tym bywało.
Król pruski dążył do zintegrowania swojego państwa i do łamania dawnych, feudalnych wolności. Największym osiągnięciem jego czasów było przekształcenie dawnej szlachty w oficerów i urzędników, posłusznych swojemu monarsze. Drugim osiągnięciem była armia. Szczególnie trafna była tzw. reforma kantonalna. Polegała ona na przydzieleniu każdemu stałemu regimentowi obszaru rekrutacyjnego. Do tego wprowadzono coś w rodzaju rezerwy: żołnierze często otrzymywali urlopy, w czasie których mogli normalnie żyć i pracować i stawiać się tylko na ćwiczenia. W ten sposób armia pruska, mimo niewielkiego obszaru państwa, mimo jego relatywnego ubóstwa i zacofania (tak, Prusy były krajem zacofanym gospodarczo), dysponowały ogromną rezerwą dobrze wyszkolonych żołnierzy. System znakomicie sprawdził się podczas Wojny Siedmioletniej. Sam Fryderyk Wilhelm prowadził tylko jedną wojnę, przeciw Szwecji. Był zwolennikiem dotrzymywania umów międzynarodowych i przeciwnikiem konfliktów zbrojnych.
Fryderyk Wilhelm był przy tym człowiekiem religijnym. Wierny swej żonie, miał z nią czternaścioro dzieci. Król jak powszechnie wiadomo, miał tylko dwie słabości: swój regiment wielkoludów, do którego werbował dryblasów gdzie się dało (sam król był przy tym niewysoki...), oraz fajkę. W urzędowaniu swojego dworu wyznaczył specjalną przerwę w pracy, kiedy on i jego urzędnicy palili fajkę, tzw. Kolegium Fajkowe. W ogóle Fryderyk Wilhelm odstawał od ówczesnych władców i robił za "Kaczora" - przedmiot niezliczonych dowcipów i anegdot. Zresztą pewnie niejedną sam sprowokował swoim bezpośrednim czy chamskim zachowaniem, pogardą dla ceremonii i dworaków- darmozjadów, do których zaliczał także uczonych i filozofów. Nie mógł liczyć na dobrą prasę u nich.
Przypisywano mu nawet chorobę psychiczną, albo ograniczenie umysłowe. Ja to wsadzam między bajki. Moim zdaniem umysłowość króla ukształtowała się pod wpływem jego przeżyć w czasach rządów jego ojca. Król Fryderyk I nie był silnym władcą, za to rozrzutnym. Jego dwór naśladował bogactwo dworu francuskiego, który wówczas był wzorem. Zamiast króla rządzili jego faworyci, przepuszczający pieniądze miedzy palcami i malwersujący gigantyczne kwoty. W czasie, gdy Prusy Wschodnie pustoszyła zaraza (często w przewodniku po Mazurach można wyczytać, że ta czy inna wieś została wyludniona w wyniku zarazy 1709 roku), dwór króla świetnie się bawił, a klika rządząca za jego plecami potrafiła rozkradać dochody państwa... Pewnie wtedy Fryderyk Wilhelm, człowiek prostoduszny i religijny, obserwował wszystko i w bezsilnej wściekłości obiecywał sobie:" Czekajcie, wy skurwysyny, jak ja przejmę rządy, to wam pokarzę!". I pokazał.
Jaki z tego wniosek dla nas? Radzę zwrócić uwagę na samą istotę reform Fryderyka Wilhelma. Uznał pewne cele za najważniejsze dla państwa (pieniądze, wojsko) i się na nich skoncentrował. To pierwsza rzecz. Ale jest jeszcze druga: udało mu się całą machinę biurokratyczną, a także całą szlachecką warstwę uprzywilejowaną, zmusić do tego, by tym celom służyła. I to jest właśnie to. Fryderyk Wilhelm wziął Prusy za pysk, ale prostego, często jeszcze słowiańskiego mieszkańca piaszczystych wioch w małym stopniu. On i tak był trzymany za pysk przez miejscowego pana. Fryderyk Wilhelm zmusił do służby dla państwa elitę swojego kraju. W dziele tym negatywnym wzorem, warto to podkreślić, była Fryderykowi szlachecka Rzeczpospolita. Król pruski znakomicie zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje u jego najbliższego sąsiada, wszak jego dziad był jeszcze lennikiem króla polskiego. Obserwował i uczył się na cudzych błędach.
Dariusz Gawin napisał, że Polska nie potrafi utrzymać mocy. Wydaje mi się, że w przykładzie Prus widać, co należy w Polsce zmienić, by "moc", czy też siła, była przy naszym państwie. Jest to przebudowa państwa tak, aby zajmowało się naprawdę ważnymi sprawami z punktu widzenia całości organizacji, a nie rozdrabniało się bez końca "gubiąc moc", oraz zmiana stosunku elit państwa do niego samego. Przykład Prus dowodzi także tego, że w warunkach demokracji takie przejście jest bardzo mało prawdopodobne. Polski system polityczny jest tak skonstruowany, żeby konserwować, a wszelkie zmiany utrudniać, dokładnie jak Rzeczpospolita za czasów Fryderyka Wilhelma I.
Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców.
Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami).
Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura