Doszliśmy do następujących wniosków:
Konserwatyzm i konserwatywny liberalizm różnią się, nie jest to ta sama nazwa na dwie różne rzeczy. Obie opcje zakładają, że naturalny porządek społeczny jest najlepszy, bo sprawdzony i przetestowany. Nie rozmawialiśmy o tym, ale z kontekstu wnioskuję, że wszyscy zgadzają się co do tego, że katolicyzm jest OK z wielu powodów. Punktem, który różni obie idee ma być stosunek do rynku: liberałowie konserwatywni uważają go za część naturalnego porządku świata i nie widzą powodu, by państwo go regulowało. Natomiast dla konserwatysty rynek jest tylko narzędziem, które ma prowadzić do określonych celów. Jeżeli tych celów nie osiąga, to trzeba go wspomóc przepisami.
Wydaje się, że różnica jest fundamentalna. Jednak sądzę, że można się dogadać, tzn więcej nas łączy niż dzieli, szczególnie na tle innych ideologii. Wszystko zależy od tego, jak wielki zakres ingerencji przewidują zwolennicy angażowania państwa. Jeżeli chodzi tylko o bezpieczeństwo państwa, czyli możliwość ingerowania władzy w istotne militarnie gałęzie przemysłu, albo pozostawienie państwu w tej czy innej prywatyzowanej spółce "złotej akcji", dającej prawo pierwokupu na określonych warunkach, bądź ograniczenie działalności gospodarczej wynikające z przyczyn higienicznych i ekologicznych - to jest to akceptowalne. O ile oczywiście nie będzie to pretekst do nieustających ingerencji w gospodarkę.
Granicą kompromisu jest przyjęcie lewicowego poglądu na rolę państwa. Czyli podejrzewam, że konserwatywni liberałowie nie zgodzili by się na to, by państwo było uniwersalnym wyrównywaczem szans: okładało bogatych dużymi podatkami, wprowadziło wysoki podatek spadkowy, wysoki podatek katastralny, by państwo prowadziło rozrzutną politykę socjalną, by wspierało grupy wykluczonych, by uniemożliwiało bądź utrudniało (jak jest teraz) działalność gospodarczą w medycynie i szkolnictwie przez przymusowe pobieranie opłat na usługi państwowe, by wpłacało wysokie zasiłki dla bezrobotnych, by ograniczało z przyczyn społecznych swobodę działalności gospodarczej (np. uniemożliwiało przeniesienie firmy na obszary, gdzie jest tańsza siła robocza). Niedopuszczalne jest też utrzymywanie nierentownych państwowych firm z podatków (PKP, kopalnie). Idealnym rozwiązaniem (moim zdaniem) było by, gdyby państwo w ogóle wycofało się z działań regulujących, ale rozumiem, że dla wielu ludzi byłoby to rozwiązanie zbyt radykalne. Niemniej jestem pewien, że rozsądny kompromis jest możliwy. Ważne, by zmiany szły w kierunku państwa ograniczonego, o wyraźnie wyznaczonych kompetencjach, za to działającego w tych granicach skutecznie i by jak najwięcej zależało od decyzji obywatela, potem samorządu, a na końcu dopiero urzędnika.
Na koniec - wszyscy wyrazili dystans wobec liberalizmu współczesnego, rozumianego jako odwrotność konserwatywnego liberalizmu, czyli liberalizm obyczajowy + daleko idąca państwowa ingerencja w gospodarkę (socliberalizm).
Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców.
Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami).
Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka