O duszpasterzach

Będzie krótko, bo sprawa według mnie jest prosta. Księża biskupi popełniają błąd podobny do błedu rządzących. Wypowiadają się w sprawie protestu obrońców krzyża, podejmują w tej sprawie jakieś decyzje i uchwały, apelują o ich poszanowanie, ale robią to wszystko z zupełnym pominięciem ludzi, o których się wypowiadają. Bardzo łatwo się perswaduje coś dziennikarzom, którzy i tak zazwyczaj mają zbliżone do naszego zdanie. Znacznie trudniej wyjść do ludzi i porozmawiać z nimi twarzą w twarz. Jest to trudne, ale z drugiej strony jest to jedyna skuteczna droga, jeśli rzeczywiście chodzi nam o dojście do zgody. Nie wierzę, że zgoda w tej sprawie jest celem rządzących, ale wierzę, że jest celem Kościoła. Dlatego przykro mi, że biskup Nycz nie poszedł do protestujących ludzi, żeby prezekazać im swoje racje i wysłuchać co sami maja do powiedzenia. W ogóle nie widzę zbyt wielu księży w otoczeniu protestujących (jednym z nielicznych wyjątków jest ksiądz Małkowski), co wydaje mi się zaniedbywaniem obowiązków duszpasterskich. Odnoszę wrażenie, może mylne, że się boją tam zjawić, bo uwierzyli w obraz agresywnego motłochu, przekazywany przez media. Oto konsekwencje braku obecności przedstawicieli Kościoła wśród swoich wiernych. Jeśli ta sytuacja będzie się utrzymywać, spór będzie się zaogniać. Uważam, że poważna rozmowa z obrońcami krzyża uczyniłaby znacznie więcej niż dziesięć konferencji prasowych. Jestem pewna, że oni tego oczekują i z wdzięcznością powitaliby między sobą biskupa Nycza i innych biskupów, gdyby ci przypomnieli sobie, że każdy biskup jest przede wszystkim duszpasterzem.