Stańczyki Stańczyki
446
BLOG

Konwencja Alvenslebena 2.0 czyli nasza prywatna teoria spiskowa

Stańczyki Stańczyki Polityka Obserwuj notkę 0

8 lutego 1863 roku pruski generał Gustaw von Alvensleben w imieniu Królestwa Prus zawarł z Cesarstwem Rosyjskim układ na mocy którego armie obu państw mogły przekraczać granicę celu ścigania polskich oddziałów powstańczych. Korzyści wynikające z tego układu dla Rosji były oczywiste- ułatwiały alkę z polską ruchawką, znaną u nas jako Powstanie Styczniowe, zresztą wydarzeniem uciążliwym, z przyczyn oczywistych, dla obu sygnatariuszy umowy. Ale co z tego miały Prusy? To okazało się już wkrótce- 1864- wojna duńska przy współudziale sprytnie wmanewrowanej Austrii, 1866- upokorzenie Austrii pod Sadową, 1870- pokonanie Francji w wojnie będącej wynikiem starannie uprzednio zaplanowanej intrygi no i finał- koronacja cesarska Wilhelma Hohenzollerna na Władce zjednoczonych Niemiec. Na te fakty Rosja okazała się wyjątkowo ślepa… No i wszystko już wiadomo, nieprawdaż? Co prawda nie długo konwencja, i jej podobne działania odbiły się Europie czkawką, gdyż od końca lat siedemdziesiątych zaczęła się ona szykować do skoku na główkę do bajora na dnie którego czyhała Wielka Wojna ale wtedy, latach sześćdziesiątych, Prusy osiągnęły swój priorytetowy cel: zbudowały sobie dogodne warunki dla zjednoczenia Niemiec wedle własne koncepcji. I do tego im była potrzebna między innymi polityczna „ślepota” Rosji zapewniona przez opaskę z napisem „konwencja Alvenslebena”. Równolegle Rosja wyczyściła sobie zachodnie rubieże, dała kolejnego kopniaka ledwo już zipiącemu Imperium Ottomańskiemu i poczynała sobie śmiało na Kaukazie, o innych ciekawych inicjatywach nie wspominając. No i obie strony były zadowolone. Było tej historii wszystko- i prowokacje /na przykład depesza emska z 1870 roku/ i zasłona dymna / niewątpliwie sprawa duńska/ i handel nieswoim ziemiami /uprzejmość Prus i Francji w względem Austrii w sprawie Wenecji/ i mnóstwo innych elementów, budzących ciekawe spółczesne skojarzenia i analogie. Na przykład taki fakcik, jak reakcja Anglii i Francji na opisaną konwencję, które wspólnie z Austrią /wkrótce potem uwiedzioną politycznie przez Bismarcka a niedługo potem sromotnie porzuconą i pohańbioną, nie na tyle jednak by stała się na wzór kobiety upadłej, państwem upadłym/ wystosowały tak zwane noty kwietniowe i czerwcowe proponujące „pokojowe” uregulowanie spray polskiej. Noty te, rzecz jasna, zostały przez Rosję odrzucone. Odrzucone przede wszystkim dlatego, że Rosja świetnie wiedziała, że nic dalej dziać się nie będzie… Czy to aby nam czegoś nie przypomina?...


Te opowieści dziwnej treści z czasów żelaznego kanclerza i cara Aleksandra II (zresztą syna Charlotty Hohenzollern) nie dają nam spokoju, kiedy analizujemy sprawę ukraińską. Nie, żeby zaraz doszukiwać się bezpośrednich analogii ale pewne podobieństwa aż same się narzucają. Z tych skojarzeń i refleksji zrodziła nam się pewna teoryjka, a w zasadzie kilka teoryjek, oczywiście jak najbardziej spiskowych. Ujęliśmy to w luźną formę splecioną z indywidualnych rozważań i dialogu.


Dialog pierwszy, wstępny i inspirujący

Moni: Myśmy się wszyscy dali na tę Ukrainę nabrać.
Alexander: Tak. Paskudnie nabrać. Pytanie przez kogo?
M: Ruskie i Niemcy

A: Nie sądzę. Za proste.
M: Nowa konwencja Alvenslebena. To jest proste jak drut i pasuje do smoleńska. To się dzieje około 5 lat już.

A: Nie. Właśnie nie pasuje mi to.

M: To taka moja teoria spiskowa…

A: Tutaj ktoś zagrał oznaczonymi kartami. Poszukaj kto zyskał

M: Ruskie i Niemcy, gadam że konwencja Alvenslebena

A: Mnie to śmierdzi jankeską robota. Potrzebują zagrożenia, żeby wrócić do gry w Europie.
M: Nie.

A: Zwłaszcza przy niemiecko francuskim antyamerykanizmie
M: Konwencja Albenslebena…

A:Że niby Niemcy z Ruskimi się dogadali, tylko teraz na odwyrtkę .

M: konwencja ok. 2010 w zamian za przymknięcie oka na dominację wUE Niemcy przymykają oko na Europe wschodnią

A:To możliwe. Nawet bardzo.


M: dla odwrócenia uwagi wmawiają idiocie Obamie, że ma tu coś do powiedzenia.
A zamieszanie z muslimami też odwraca uwagę. Wtedy też było zamieszanie na wschodzie
a USA nie były problemem bo izolacjonizm i wojna secesyjna. Austrię eliminowała sprawa włoska, Wielka Brytania była zainteresowana rozszerzeniem imperiów kolonialnych i świętym spokojem na kontynencie. Jedna Francja miała pietra ale miała pecha w postaci pajaca Napoleona III na tronie.

A: Oboje nie wzięliśmy pod uwagę jednego - że obydwie możliwości mogą się na siebie nakładać. Że Ruskie z Niemcami są dogadane to pewne. Ale z drugiej strony Amerykanom też jest potrzebne poczucie zagrożenia na wschodniej flance NATO właśnie po to, żeby wrócić do gry. Putin to wie i rozgrywa. Czyli Twoja koncepcja, że Ruskie, się potwierdza. Jeżeli do tego dodamy, że to Ruskie mają agenturę wśród muslimów i mogą ich podjudzać jak chcąc to pięknie się wszystko układa...

M: Obama jest manipulowany…

A: To pewne. Choć z drugiej strony czy nie masz wrażenia, że on udaje większego idiotę niż jest w rzeczywistości?

M: Nie udaje, on tylko udaje że nie jest muzułmaninem. Jest na bank krypto muzułmaninem.
Muslima postawili na czele CIA

A: Tak. Ale ten nie udaje i uczciwie nie przysięgał na Biblię tylko na Koran

M: Nie przeczę, że Obama to dureń. Putin z Merkel o tym wiedzą i pięknie to wykorzystują.
USA popełnia samobójstwo

A: Tak. To możliwe. Całkiem możliwe. Ale ciągle mam wrażenie, że czegoś nie dostrzegamy. I nie jest to, wbrew wszystkim mędrkom, Izrael ani żadna Brooklyńska Rada Żydów.
M: Zgadzam się… Ani Bilderberg, to coś oczywistego i prostego…

Z tego niezobowiązującego dialogu zrodziła się następująca refleksja Alexandra:

A: Rosja jest słaba. Stawiam tę tezę z pełnym przekonaniem i nie mam praktycznie żadnych wątpliwości. Gdyby była silna nie bawiła by się w żadne gierki z Europą, nie udawałaby sprawiedliwego szeryfa dążącego do pokoju tylko zajęła wschód Ukrainy i śmiała się w kułak. Rosja, powtarzam, jest słaba i dlatego właśnie potrzebuje, by wszyscy się jej bali. Stąd straszenie nuklearnym atakiem, stąd słynne ćwiczenia mające Polaków (i nie tylko) utwierdzić w przekonaniu, że celem takiego ataku będzie Warszawa. Dziwić się temu nie ma powodu, Rosjanie do perfekcji opanowali nauki mądrego Sun Tzu, który adeptom sztuki wojennej wbijał do łbów: "kiedy jesteś słaby - udawaj silnego. Kiedy jesteś silny - udawaj słabego". Putin i jego akolici opanowali tę lekcję do perfekcji, stosują ją w praktyce a pięknoduchy różnej konduity dały się nabrać i trzęsą tyłkami przed tym "strasznym Ruskim, który przyjdzie i nas zje". Więcej nawet. Te pięknoduchy (czytaj: frajerzy) grę pułkownika Władimira podchwyciły, całą robotę odwalają za niego strasząc ludzi rychłą wojną i namawiając, żeby przystąpić do niej jak najszybciej, wysłać na Ukrainę żołnierzy i powstrzymywać Rosjan tam, bo nad Dnieprem lepiej niż nad Wisłą i nie zdają sobie sprawy z faktu, że grają znaczonymi kartami na korzyść "przyjaciół Moskali". To są, powiedzmy to sobie wprost, jaja. I to jaja potężne, bo ludzie mocno antyrosyjscy, można powiedzieć ideowcy, wyświadczają Rosjanom przysługę, odwalają za nich robotę, którą próżno mogli zlecać swoim agentom wpływu. A najlepsze w tym wszystkim - takim, można powiedzieć, bonusem - jest to, że przy okazji wtłaczają w ciuchy ruskich agentów tych, którzy naprawdę na względzie mają polski interes i polską rację stanu.
Moni zaś pomyślała sobie tak:
Jest rzeczą logiczną, że w interesy Rosji i Niemiec Europie Środkowej mogą być albo sprzeczne albo się uzupełniać. Tak jest co najmniej od czasów postania II Rzeszy a w zasadzie, dużo dłużej, od czasów gdy Rosja stałą się liczącą się siłą polityczną a Rzeczpospolita, trzymającą w rękach większość nici politycznych intryg w tej części kontynentu osłabła na tyle, że w zasadzie straciła podmiotowość na arenie międzynarodowej. Jaki stąd niosek- państwa te mogą albo iść na konfrontację ale się dogadać, w istocie rzeczy wyznaczając strefy wpływów. I jeżeli przyjrzymy się dobrze, zauważymy, że gruncie rzeczy państwa te dużo chętniej stosują drugą taktykę co jest oczywiście znacznie korzystniejsze. Układów typu konwencji Alvenslebena czy paktu Ribbentrop-Mołotow było kilka a o milczącym porozumieniu nawet nie warto wspominać bo widać je na pierwszy rzut oka. To, oraz obserwacja przebiegu wypadków mnie doprowadziło mnie do wniosku, że oprócz oficjalnych umów istnieje, formalne, lub nie, to akurat drugorzędna sprawa, porozumienie Rosji i Niemiec co do Europy Środkowej. Istnieje od kilku lat i jest powodem wielu interesujących zjawisk, począwszy od finansowania przez Niemcy RAŚ i wspierania PO aż do ślepoty na wydarzenia ukraińskie. Niemcy nie od dzisiaj budują pozycję hegemona w UE co dla Rosji jest oczywiście sprawą wiadomą, ta z kolei dzięki polityce Putina wróciła na pozycję światowego mocarstwa. Już choćby z tego punktu widzenia umowa w sprawie Europy Środkowej staje się oczywistością. Wasalizacja gospodarcza i polityczna Polski (przy czynnej pomocy naszych polityków co zasługuje na odrębną analizę) z jednej strony i destabilizacja Ukrainy zdają się być obecnie głównymi elementami realizacji rosyjskich i niemieckich (kryjących się za strukturami UE) interesów w tej części Europy. Czy Stany Zjednoczone liczą się w tej grze? Teoretycznie, tak, jako światowe mocarstwo, ale: Po pierwsze, jest to mocarstwo nieco nadgryzione zębem nie tyle czasu co ideologii, która kazał szeregowi demokratycznych, a także niektórych republikańskich prezydentów rozmienić potęgę na drobne imię takich absurdów jak zaszczepianie demokracji tam, gdzie jej nigdy nie było i nikomu do niczego nie była potrzebna czy, co gorsza, kierowanie się naiwną wiarą w dobrą wolę potencjalnych czy rzeczywistych rywali, lewackie brednie o powszechnym pokoju i rozbrojeniu czy czort wie co jeszcze. Szczytem wszystkiego jest pseudopolityka obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, który zachowuje się jakby nie bardzo wiedział, czy ma swój kraj dbać czy też systematycznie rozkładać go od środka. Po drugie USA zawsze zachowywały dystans w kwestiach europejskich na tyle, na ile to możliwe a sprawa ukraińska je interesować tylko z perspektywy układów z Rosją a w tej kwestii Obama pozwolił sobie na puszczenie Putina przodem i zwyczajnie odpuścił. Tak więc jedynymi zainteresowanymi bezpośrednio i wprost ułożeniem taki a nie inny sposób spraw środkowo- i wschodnioeuropejskich pozostają Niemcy i Rosja.
Potem Alexandrowi napisało się tak:
Jest jeszcze jedna poszlaka - akurat teraz, kiedy rosyjskie zagrożenie dla państw bałtyckich i, pośrednio, Polski wzrosło ponad przeciętną Niemcy ogłaszają, ze ich armia jest niezdolna do działania bo większość sprzętu - od transporterów opancerzonych po myśliwce - szlag trafił i cholera wzięła. Albo to fakt, który można tłumaczyć położeniem geograficznym obiektywnie bezpiecznym, albo wciela służąca wyłącznie temu, by nie brać udziału w działaniach przeciwko Rosji.
Ja, mimo wszystko, stawiam na tę pierwszą możliwość wziąwszy pod uwagę fakt, że politycy siedzący na wysokich stołkach u naszych zachodnich sąsiadów to w większości zaczadzone ideami pacyfizmu dzieci rewolucji '68. Nie wyklucza to jednak współpracy z Rosją a wręcz przeciwni - w lewicowych głowach może czaić się przeświadczenie, że taka współpraca oddali od Niemiec niebezpieczeństwo bezpośredniej konfrontacji i dodatkowo przyniesie ogromne zyski (patrz budowane przez niemieckie firmy centrum szkolenia dla rosyjskiej armii).

Wracając do hrabiego Alvenslebena…
Wygląda więc na to, że, zgodnie z powiedzonkiem, historia jednak lubi się powtarzać a raczej, ludzie, państwa i narody, jeżeli tylko mogą, stosują metody i wzorce przetestowane i pewne co zresztą pozwoliłoby na przewidywanie z dużym prawdopodobieństwem przebiegu wypadków, gdyby tylko ludziska uważali na lekcjach historii i chciałoby im się wyciągać jakiekolwiek, nawet najprostsze wnioski. Każde nowe pokolenie jest jednak święcie przekonane, że oto padło na coś absolutnie niepowtarzalnego i oryginalnego i tylko potem dziwi się, że Noe pomysły nie działają bo właśnie rozbiły się o znane i sprawdzone schematy, które stosują zgredy nieczułe na postęp i nowoczesność za to umiejące się uczyć na doświadczeniach przodków i umiejętnie łączyć je z rozsądnymi innowacjami. Ci właśnie wygrywają i tworzą historii ciąg dalszy a reszta może podziwiać wyszczerzone w szyderczym uśmiechu zębiska przeszłości. Tym razem wyszczerzyła się konwencja Alvenslebena, tylko zadufani w sobie czciciele postępu i nowoczesności nie chcą i nie potrafią usłyszeć chichotu. Lepiej wyśmiać teoria spiskowe niż przyjąć, że nie biorą się one z lęku i chorej wyobraźni tylko zwyczajnej analizy analogii dziejowej.

Monika Nowak & Alexander Degrejt S.A. (Spółka Autorska)

Stańczyki
O mnie Stańczyki

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka