Brzoza jest kluczowym punktem katastrofy, według wersji rządowej. Według Laska, samolot będąc tuż nad ziemią, zaczął się wznosić, byłby odleciał, gdyby nie uderzył w brzozę. Co więcej, to uderzenie w brzozę i utrata skrzydła spowodowało, że samolot, uderzył plecami z ziemię. Według Laska, gdyby samolot uderzył w ziemię podwoziem, część pasażerów mogłaby przeżyć. Więc stwierdzenie że samolot nie uderzył w brzozę, powoduje, że badanie katastrofy należy zacząć od nowa, a ci którzy powtarzali wersję rządową kłamali. Co więcej, w sposób oczywisty mamy do czynienia z zamachem na prezydenta Polski..
W moim przekonaniu, po analizach Biniendy i Cieszewskiego, mogę stwierdzić że samolot nie uderzył w brzozę, a jeśli nawet, to w wyniku tego uderzenia nie mógł stracić skrzydła. Strona rządowa nie przeprowadziła tak skomplikowanych i długotrwałych badań, jak to zrobili profesorowie Binienda i Cieszewski. W związku z tym, stronie rządowej zostaje obrzucanie tych naukowców epitetami i wyzwiskami, jak też próby ośmieszania wyników badań profesorów, co też czynią z dużą zajadłością, z wydatną pomocą mediów głównego nurtu.
Ja jednak będę oczekiwał od strony rządowej, na analizę zdjęć satelitarnych przed i po katastrofie, ponieważ tylko tego typu analiza, będzie mnie w stanie przekonać że prof. Cieszewski i jego zespół popełnili błąd, gdy stwierdzili, że brzoza została złamana przed 10.04.2010. Media donosiły, że władze Polski dysponują, zdjęciami satelitarnymi rejonu katastrofy, przed i po katastrofie. Więc zdjęcia te należy ujawnić dla opinii publicznej, jak też należy poddać analizie, po to aby wykazać że prof. Cieszewski i jego zespół mylili się. Jeżeli strona polska tych zdjęć nie ma, to powinna wystąpić o dostarczenie tych zdjęć w ramach procedur NATO. Jeżeli to nie jest możliwe, to strona polska może kupić sobie te zdjęcia po 300 dolarów za sztukę.
Na pewno nie przekonał mnie ekspert, wypowiadający się w studio tv Wyborczej, że prof. Cieszewski pomylił brzozę ze śmieciami. Dla tego eksperta wydanie tej opinii zajęło 5 minut. Tymczasem zespół prof. Cieszewskiego, w którym byli najlepszej klasy specjaliści od zdjęć satelitarnych, swoją opinię o złamanej brzozie, wydali po kilku miesiącach żmudnej pracy. Co więcej, artykuł na ten temat, naukowcy ci podpisali swoimi nazwiskami.
Krytycy wersji o złamanej brzozie przed 10.04.2010, wskazują że profesor pomylił worki ze śmieciami z brzozą. To nie jest prawda, ponieważ, zgodnie z tym co powiedział profesor, brzoza na przestrzeni kilku tygodni coraz bardziej przechyla się, co jest doskonale widoczne w postaci wydłużającej się stopniowo, białego kształtu drzewa. Poza tym, nie sądzę, żeby najlepszej klasy specjaliści od analizy zdjęć satelitarnych, współpracujący z profesorem, pomylili worki ze śmieciami z drzewem. Były to bardzo długie, skomplikowane analizy. Do tej analizy ekspert nie wykorzystał żadnego skomplikowanego programu komputerowego, tak jak to zrobił zespół prof. Cieszewskiego. Wystarczył mu rzut oka na zdjęcie, żeby było wiadome, że zamiast brzozy, eksperci analizowali worki ze śmieciami.
To byłoby godne podziwu, gdyby samotny ekspert z Polski, podważył wyniki wielomiesięcznych badań zespołu wysokiej klasy specjalistów amerykańskich, o ile jego opinia byłaby prawdziwa, w co wątpię. Poza tym wypowiadający się ekspert jest ekspertem lotniczym, a nie ekspertem od analizy zdjęć satelitarnych, co tylko moje wątpliwości co do wartości jego opinii w tym zakresie wzmacnia. Tak więc, dopóki strona rządowa nie przeprowadzi naukowej analizy zdjęć satelitarnych, żeby na tej podstawie, stwierdzić że prof. Cieszewski i jego zespół popełnili błąd, myląc brzozę ze śmieciami, dopóty moje przekonanie o prawdziwości opinii o złamanej brzozie przed 10.04.2010 nie ulegnie zmianie, a to oznacza że mieliśmy do czynienia z zamachem w Smoleńsku.
Inne tematy w dziale Polityka