Andrzej Wojtyczko Andrzej Wojtyczko
1050
BLOG

Cz.III Życie i praca polskiego emigranta w Szkocji

Andrzej Wojtyczko Andrzej Wojtyczko Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Spotkanie w sprawie skargi odbyło się 21 lutego 2012 na terenie firmy, w czasie godzin pracy, trwało 2,5 godziny. Udział w spotkaniu wzięli Gregory Starr, dyrektor firmy oraz Marion Rose, kierowniczka działu personalnego holdingu oraz ja. Podczas spotkania kierownictwo firmy skierowało przeciwko mnie silny atak. Byłem ostro krytykowany za swoje działania, złożenie skargi I złożenie pozwu do firmy. Kierownik oraz moi koledzy były przedmiotem obrony. Przedstawiłem wszystkie fakty, które w moim przekonaniu, oznaczały dyskryminację rasową, prześladowanie i poniżanie ze strony kierownika i kolegów. Dyrektor wraz z kierowniczka, zdecydowanie twierdzili że nie mam racji, nie było dyskryminacji, prześladowania i poniżania. Spytałem kierowniczkę o treść zeznań moich kolegów. Byłem ciekawy ich wersji wydarzeń. Okazało się, że kierownik i moi koledzy, jeszcze takich zeznań nie złożyli. Mają to zrobić zaraz po moim spotkaniu. Ze spotkania wyszedłem mocno zdumiony. Nabrałem też przekonania, że firma nie chce żadnego kompromisu, będzie chciała udowodnić, że nie mam racji. W firmowych zasadach zapisano, że pracownik ma prawo do skargi, a w przypadku, gdy jego skarga została uznana za bezzasadną, nic mu nie grozi, chyba że złożył tą skargę złośliwie. Okazało się po raz kolejny, że firma złamała procedury Acas, w zakresie prowadzenia postępowania w sprawie skargi. Chodzi o to, że podczas spotkania prowadzący spotkanie powinni zachowywać się obiektywnie, bez przesądzania kto ma rację. To postępowanie powinno być prowadzone rzetelnie, gdzie obie strony sporu, mogą przedstawiać swoje racje, bez żadnych ograniczeń. W moim przypadku, to się nie stało, ponieważ moje wypowiedzi były często przerywane.
 

Na końcu spotkania, poinformowałem dyrektora, że kierownik i moi koledzy, palą w metalowej beczce połamane palety, plastikowe worki oraz śmieci. To dzieje się tuż, za moim stanowiskiem pracy. W rezultacie spalania, pojawia się czarny, gęsty dym wokól mnie. Z tego powodu mam trudności z oddychaniem i zawroty głowy. Widziałem też, że jeden z kolegów miał przez ten dym problemy z sercem. Poprosiłem dyrektora, żeby to spalanie zostało przeniesione w inne, bardziej odległe miejsce, niż dotychczas. Dyrektor odpowiedział, że będzie rozmawiał o tym problemie z kierownikiem. Niestety, przez następne dni sytuacja nie uległa zmianie. Dyrektor zlekceważył sobie moją prośbę. Ta sytuacja będzie miała dla firmy bardzo poważne konsekwencje prawne, ponieważ moja prośba była w sensie prawniczym ujawnieniem “chronionej informacji” (ang. protected disclosure), a ja w sensie prawnym jestem osobą która ujawniła “chronioną informację” w interesie publicznym (ang. whilstblower). Kierownik nie powinien palić otwartego ognia na terenie firmy (złamane reguły wewnętrzne firmy), a poza tym nie powinien tego robić ze względu na stwarzanie zagrożenia dla zdrowia i bezpieczeństwa pracowników (złamanie Ustawy o Bezpieczeństwie i Zdrowiu, ang. Health and Safety Act). Dyrektor, którego o tym poinformowałem, powinien natychmiast zakazać mu tego typu działania. Nie zrobił tego, w rezultacie firma będzie ponosiła odpowiedzialność prawną za działania pracownika w tym zakresie.
 

Mogłem się spodziewać że, po ujawnieniu informacji o paleniu ognia przez kierownika i moich kolegów większego napięcia pomiędzy nami, bo to że będą oni na mnie mocno zdenerwowani, to było dla mnie oczywiste.
 

Długo nie musiałem czekać. Następnego dnia, 22 lutego 2012, podczas wspólnej pracy, w pewnym momencie Jack i Patrick, zaczęli na mnie wrzeszczeć i przeklinać. Typowy przykład poniżania. Zupełnie nie wiedziałem o co im chodzi, gdy o to pytałem machali rękoma i odjeżdżali wózkiem widłowym. Powiedziałem sobie, że tego im nie daruję. Poszedłem do kierownika, żeby coś z tym zrobił, wyjaśnił mi, o co im chodzi oraz dlaczego ma mnie wrzeszczą. Nie spodziewałem się za wiele, ale powinni wiedzieć że tego typu zachowania, nie będę tolerował. Po wyjaśnieniach okazało się, że podczas ładowania worków, stałem za blisko worków, w związku z tym, musieli pracować bardziej ostrożnie, a przez to wolniej. No, tak to się zdarza, ale dlaczego, zamiast spokojnie mi to wytłumaczyć, zaczęli na mnie wrzeszczeć i przeklinać? Tego kierownik nie tylko nie wyjaśnił, ale przez brak krytyki takiego zachowania pracowników, dawał im swoje przyzwolenie na tego typu działania.
 

Tydzień później otrzymałem list od kierowniczki Marion Rose, która napisała:„(...) Sugerował Pan, że był Pan ośmieszany publicznie, chcielibyśmy wiedzieć przez kogo, oraz czy są świadkowie tego wydarzenia.Sugerował pan również że był Pan słownie obrażany, nie jest dla nas jasne, kiedy to się stało i czy są świadkowie tych wydarzeń. Oczekujemy dalszych pisemnych wyjaśnień w tej sprawie, które będą brane pod uwagę w dalszym dochodzeniu”.Byłem tym pismem zaskoczony, ponieważ wszystkie fakty i ich opisy przedstawiłem podczas spotkania w sprawie skargi. Pomyślałem, że firma potrzebuje więcej czasu na podjęcie decyzji w sprawie skargi. Być może, wpływa na działania firmy miały wyniki zeznań moich kolegów, które firma przeprowadziła po spotkaniu w sprawie skargi.
 

W tym okresie, koniec lutego, po skończonej pracy, miałem zwyczaj zostawać parę minut dłużej żeby, przed powrotem oczyścić rower z resztek błota. Używałem do tego celu gumowego węża z wodą, zajmowało mi to dokładnie 2-3 minuty. 28 lutego 2012, jak zwykle chciałem ponownie umyć rower. W tym momencie podjechał samochodem do mnie kierownik z kolegami w środku. Powiedział mi, że nie mogę zostawać w oddziale po skończonej pracy. Byłem zdumiony, zapytałem go: dlaczego? Odpowiedział że ze względu na moje bezpieczeństwo. Jeżeli coś mi się stanie np. zawał serca, to nikt nie będzie mi mógł pomóc. Pomyślałem sobie, przez ponad rok mieszkałem sam w caravanie, nikt nie martwił się tym, co się ze mną stanie, jeżeli coś złego mi się przydarzy. A tu nagle taka troska o mnie, tylko z tego powodu, że zostanę w oddziale 2-3 minuty dłużej. Oczywiście odebrałem to działanie kierownika jako czystą złośliwość, co jest symptomem poniżania. Ale nie chciałem się z nim kłócić, tym bardziej że świadkami wydarzenia byli koledzy. Po prostu przestałem myć rower po skończonej pracy.
 

Konflikt pomiędzy mną a kierownikiem miał wpływ na resztę pracowników, którzy stanęli solidarnie po stronie kierownika. Powiedziałem im, że nie mam zamiaru pomagać w spalaniu palet, plastikowych worków czy też śmieci, ponieważ dym z ognia szkodzi mojemu zdrowiu. Z tego powodu ich poziom niechęci wobec mnie zdecydowanie wzrósł. 9 marca pracowałem z Jack. W pewnym momencie wyskoczył ze swojego wózka widłowego, podbiegł do mnie i krzyknął mi prosto w twarz: „Spróbuj uśmiechnąć się jeszcze raz do mnie, to zetrę ci ten uśmiech z twojej twarzy i włożę ci prosto do twojego laptopa. Przestań uśmiechać się, jesteś taki sam jak my.”
 

Zanim jeszcze ochłonąłem, Jack, dwie minuty później, będąc w wózku widłowym, wychylił się przez okno i powiedział do mnie:“Lepiej uważaj, ja mam dużo kolegów w Belshill, lepiej uważaj na siebie.”Tego zupełnie się nie spodziewałem. Belshill jest dzielnicą miasta gdzie mieszkam. Zupełnie nie bałem się Jacka, ponieważ był starszy niż ja o 10 lat, oraz niższy o głowę. Ale absolutnie nie spodziewałem się takiego ataku z jego strony. Udałem że nie rozumiem co do mnie powiedział. Dalej razem pracowaliśmy.
 

Następnego dnia, 10 marca 2012, wysłałem list do firmy z opisem całego zdarzenia. Całą sytuację określiłem jako próbę zastraszania i prześladowania. W tym samym dniu, wysłałem do firmy list, w którym podałem przykłady ośmieszania mnie oraz słownego obrażania. W innymliście do firmy, rozszerzyłem swoją skargę wobec kierownika o wiktimizację, czyli stosowanie środków odwetowych wobec mnie, za złożenie skargi przeciwko niemu. Tak więc skarga przeciwko kierownikowi objęła następujące zarzuty: dyskryminacja rasowe z powodu narodowości, poniżanie i prześladowanie oraz wiktimizacja. Muszę powiedzieć że liczba zarzutów była długa i poważna.
 

W pracy byłem mocno zestresowany i pełen niepokoju. Wszyscy czekali na wynik, postępowania w sprawie skargi, prowadzonego przez firmę. Ten okres pełen napięcia, odbijał się na moim zdrowiu. W czasie nocy, 20 marca 2012, ponownie miałem atak paniki lękowej, mimo brania leków. Lekarz powiedziałem mi później, że muszę zwiększyć dawkę leku. Atak paniki obejmuje cały organizm. Człowiek czuje olbrzymi niepokój, ramiona i uda mocno drgają, serce bardzo szybko bije, są duże trudności z oddychaniem, człowiek ma uczucie że umiera. W takiej sytuacji należy użyć lekarstw, otworzyć okno dla większej ilości tlenu, głęboko i rytmicznie oddychać, wyjść na spacer. Rano wysłałem tekst do kierownika:„Bardzo mi przykro, ale nie mogę dzisiaj pracować. Miałem w nocy atak paniki. Jestem bardzo zmęczony i słaby.”
 

27 kwietnia miałem kolejne spięcie z Jackiem. To się zdarzyło podczas przerwy na śniadanie. W czasie przerwy zadzwoniłem do firmy gazowej, która miała zrobić badanie na szczelność gazu w moim mieszkaniu. Chciałem ustalić ich termin wizyty w mieszkaniu. Podczas rozmowy, Jack zaczął coś do mnie mówić, powiedziałem mu, nie przeszkadzaj mi bo rozmawiam, po chwili dotknął mojego ramienia, ponownie zaczął do mnie coś mówić. Musiałem szybko zakończyć rozmowę. Powiedziałem mu, żeby mi nie przeszkadzał, podczas rozmowy telefonicznej, bo to jest nieładne zachowanie. Odpowiedział coś w rodzaju, nikt mi nie będzie mówił co ma robić. Zrobiło się nerwowo. Zaczęliśmy oboje głośno mówić do siebie, nagle, Jack wstał z krzesła i podszedł do mnie, ja też wstałem, staliśmy naprzeciwko siebie, mówiąc coś w zdenerwowaniu. W pewnym momencie, Jack kopnął mnie mocno w łydkę. Kopnięcie był bolesne, ponieważ wszyscy pracownicy w firmie, noszę tzw. bezpieczne obuwie z twardą metalową końcówką buta. Natychmiast poszedłem do kierownika i poinformowałem kierownika o zdarzeniu. Nie spodziewałem się za wiele, ale nie mogłem tej sytuacji zostawić bez działania. Na końcu powiedziałem mu, żeby coś z tym zrobił. Po przerwie kierownik, zorganizował spotkanie z nami. Ja przedstawiłem swoją wersję wydarzeń, komentowana niemal bez przerwy przez Jack. Kierownik stwierdził, że ja mówię swoje, Jack swoje, on jest skołowany, nie wie komu ma wierzyć. Ja powiedziałem, że przecież najważniejsza sprawa, kopnięcie, nie została zakwestionowana, Jack przyznał że mnie kopnął. Jack stwierdził, że kopnął mnie, bo powiedziałem do niego, że jest głupi. Ja odpowiedziałem, że jego zachowanie jest głupie, a nie że on jest głupi. W końcu kierownik spytał mnie, czego oczekuję. Nie chciałem tego konfliktu pogłębiać, zupełnie wystarczył mi konflikt między kierownikiem i mną. Powiedziałem, że moja skarga wobec Jack ma charakter nieformalny, w związku z tym, oczekuję że Jack mnie przeprosi za swoje kopnięcie. Jack odpowiedział, że to ja muszę go przeprosić za słowo głupi. Nie chciałem się dalej kłócić, więc powiedziałe, że jest mnie przykro z powodu użycia słowa głupi. Z kolei Jack powiedział, że kopnął mnie przypadkowo, ale nie powiedział, że jest mu z tego powodu przykro. Mimo tego uznałem że sprawa jest zakończona, nie miałem zamiaru informować, biuro główne o tym zdarzeniu.
 

W czasie spotkania, kierownik poinformował mnie, że on ma tej pracy już dosyć. W związku z tym, złożył swoja rezygnację do firmy. Byłem całkowicie zaskoczony. Zupełnie nie spodziewałem się tego. Zapytałem o powód rezygnacji. Odpowiedział, że powodem są sprawy osobiste. Nie mogłem w to uwierzyć. Jego stanowisko pracy było dobrze płatne, w zasadzie większą część czasu spędzał w biurze, miał samochód firmowy do dyspozycji, pracował razem z synem. Pomyślałem, że prawdziwą przyczyną rezygnacji była sytuacja związana z moimi skargami wobec niego. Dyrektor firmy stał zdecydowanie po jego stronie, ale być może na poziomie holdingu, a więc szczebel wyżej niż dyrektor, nabrano przekonania, że w moich skargach jest część racji. W związku z tym uznano, że powinien odejść. Być może, kierownik, dał wybór firmie, że on odejdzie, jeżeli firma mnie nie zwolni. Jeżeli to zrobił, to przesadził, ponieważ firma, o czym dobrze wiedziałem, nie może mnie zwolnić po skargach wobec kierownika oraz złożeniu pozwu do sądu wobec firmy. Jeżeli firma, zrobiłaby to wobec mnie, w sądzie pracy, oznaczałoby by to automatycznie, nieuczciwe zwolnienie z pracy plus wiktimizację. Sąd nakazałby przywrócenie mnie do pracy wraz z dużym odszkodowaniem. Jakkolwiek by nie było, pracownicy firmy uznali, że to ja jestem winny tego że kierownik musi z firmy odejść. Widziałem to po ich zachowaniu wobec mnie, pełne niechęci i złości. Ja natomiast nigdy nie powiedziałem, że oczekuję rezygnacji kierownika z pracy, jedynie oczekiwałem że zostanie dyscyplinarnie ukarany, za jego zachowania i słowa wobec mnie. Nowym kierownikiem oddziału miał zostać Ralph Warren, dotychczas pracujący jako operator ładowarki. Byłem zdziwiony tym awansem, ponieważ, Ralph nie miał żadnych predyspozycji do kierowanialudźmi. A firma nie zaproponowała mu żadnych szkoleń z tego zakresu.
 

7 kwietnia 2012 kierowniczka personalna, Marion Jones przesłała do mnie raport z przeprowadzonego śledztwa w sprawieskargi. Po to aby przedyskutować moją odpowiedź na ten raport, firma zaproponowała kolejne wspólne spotkanie w dniu 3 maja 2012. W swoim raporcie, Marion napisała m.in.:„(...) Żadna z osób cytowana jako świadek wydarzenia nie przypominasobie o tym, żeby Pan był straszony zawieszeniem przez kierownika(24 listopad 2011 – przyp. Mój)(…) Jack Rovers, świadek wydarzenia z dnia 27 stycznia 2012 nie przypomina sobie żadnego agresywnego zachowania kierownika wobec Pana (…) Beczka z ogniem była ustawiana przez kierownika w miejscu przez Pana wskazanym (...)Twierdzi Pan, że był Pan zastraszany przez Jack Rovers w dniu 9 marca 2012. On temu zaprzeczył.”

W podsumowaniu końcowym napisano:„(...) Żaden z cytowanych świadków nie był w stanie potwierdzić przedstawianej przez Pana wersji wydarzeń.(...) Większość z nich twierdzi, że byli przez Pana celowo prowokowani, oraz że nie lubią z Panem pracować. Świadkowie twierdza, że był Pan traktowany przez kierownika w sposób uczciwy. (…) W żadnym opisywanym przez Pana zdarzeniu nie wspominano o Pana polskim pochodzeniu. W związku z tym trudno jest wspierać Pański zarzut o dyskryminacji rasowej lub prześladowaniu.(…)Również zarzut wiktimizacji jest trudny do obrony. Przeprowadzone postępowanie sugeruje nawet więcej, był Pan lepiej traktowany niż inni pracownicy firmy, od momentu złożenia skargi wobec kierownika. (…)Jest trudno ustalić sprawę poniżanie, ale wydaje się, że jeżeli doszło do tego typu wydarzeń, to obie strony były winne.(...)Mówiąc to wszystko, jest dla firmy oczywiste, że nastąpiło załamanie stosunków pracowniczych, pomiędzy Panem a innymi pracownikami firmy. W związku z załamaniem się stosunków pracowniczych w oddziale, firma podejmie próby mediacji pomiędzy pracownikami.”
 

To co mnie zszokowało w tym raporcie, to postawa i zeznania świadków. Świadkowie udawali że nie pamiętają opisywanych zdarzeń, jeżeli pamiętają, to zupełnie inaczej, niż ja to przedstawiałem, a w końcu bezczelnie kłamali, tak jak Jack. Ja rozumiałem, ze w imię solidarności, będą go bronili przed moimi oskarżeniami, ale skala i poziom tej obrony zupełnie mnie zaskoczył. Owszem pracowali z kierownikiem trzy lata, ale w końcu byli to sobie obcy ludzie, z wyjątkiem syna kierownika. Dlaczego więc, obcy sobie ludzie, narażają swoją reputację, tylko po to żeby bronić kierownika? To było dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Zacząłem podejrzewać, że być może, świadkowie zostali odpowiednio nastawieni nie tylko, przez kierownika, ale też przez kierownictwo firmy. No tak, ale moje podejrzenia to jedno, a dowody, to drugie. Nie wiedziałem co zrobić. Postanowiłem poczekać na rozwój wydarzeń.
 

3 maja 2012 firma zorganizował drugie spotkanie w sprawie złożonej skargi. Obecni byli Gregory Starr, dyrektor firmy, Marion Jones, kierowniczka personalna holdingu oraz ja. Przebieg spotkania był bardzo podobny do pierwszego spotkania w dniu 21 luty 2012. Ja przedstawiałem swoją wersję zdarzeń, oraz swoją krytykę raport przedstawionego przez firmę. Firma broniła kierownika oraz pracowników firmy, jak też sporządzonego raportu. Na końcu spotkania, stwierdziłem że, jeżeli dyrektor w swoim raporcie powtórzy wszystkie ustalenia, zawarte przez kierowniczkę w jej raporcie, to będę musiał złożyć odwołanie w tej sprawie.
 

Po moim oświadczeniu, dyrektor stwierdził, że spotkanie w sprawie złożonej skargi jest zakończone. Natomiast firma, zaczyna w tym momencie spotkanie dyscyplinarne, skierowane przeciwko mnie. Zapytałem zdziwiony: jakie spotkanie? Otrzymałem odpowiedź, że firma rozpoczyna spotkanie dyscyplinarne w sprawie zarzutów jakie firma ma mi do postawienia w związku z moim zachowaniem. Byłem oszołomiony. Firma postawiła mi następujące zarzuty: brak współpracy z kolegami i kierownikiem, antagonizowanie pracowników przyczyniające się do zniszczenia stosunków pracowniczych oraz złego samopoczucia pracowników. Spytałem natychmiast, jakie są dowody w tej sprawie oraz o zeznania świadków. Dowodów w tej sprawie nie było, miały być natomiast zeznania świadków. Powiedziałem, no dobrze, kto zeznawał i co w tej sprawie oraz kiedy to było. Tutaj odpowiedź była, mało konkretna, ktoś coś mówił, ale bez nazwisk, dat i opisu konkretnych wydarzeń. Byłem załamany, ale oczywiście zaprzeczyłem wszelkim zarzutom. Wskazywałem że świadkowie, zwłaszcza kierownik, jego syn i Jack mają osobiste powody, aby zniszczyć moją reputację jako dobrego przeciwnika. Ponieważ skierowałem przeciwko tym osobom kolejne zarzuty prześladowania i poniżania. Stwierdziłem że, w związku z tym ich wiarygodność jako świadków jest zerowa. Niestety firma była odmiennego zdania.
 

Na końcu spotkania otrzymałem od firmy pierwsze pisemne ostrzeżenie (poziom drugi procedury dyscyplinarnej). Powody ostrzeżenia: brak współpracy z kolegami i kierownikiem, antagonizowanie pracowników przyczyniające się do zniszczenia stosunków pracowniczych oraz złego samopoczucia pracowników. Czas do poprawy zachowania: natychmiastowy. Czas przechowywania pisemnego ostrzeżenia w aktach personalnych firmy: jeden rok. Podpisy dyrektora, kierowniczki i mój. Byłem pewien że firma zastosowała kroki odwetowe przeciwko mnie. Nie powinna była tego robić. Ponieważ wykonałem wobec firmy trzy „akty chronione” zgodne z przepisami ustaw: uruchomiłem procedurę skargi wobec kierownika, złożyłem pozew sądowy przeciwko firmie oraz ujawniłem chronioną informację o paleniu ognia przez kierownika oraz kolegów. Mocno zastanawiałem się, co dalej robić.
 

Natomiast firma realizowała konsekwentnie swój plan zwolnienia mnie z firmy z powodów dyscyplinarnych. Gdyby tak się stało, nie miałbym prawa do zasiłku dla bezrobotnych, żadnych referencji oraz olbrzymie trudności ze znalezieniem innej pracy. Otrzymałem od firmy kolejne pismo, datowane 14 maja 2012, w którym napisano:„(...) Firma rozważa podjęcie kolejnych działań dyscyplinarnych przeciwko Panu. W związku z tym, jest Pan zaproszony na spotkanie organizowane w tym celu, na terenie firmy, w dniu 17 maja 2012.”W liście nie napisano, jakie zarzuty firma sformułowana przeciwko mnie. Z dużym niepokojem oczekiwałem na to spotkanie. Przeczuwałem, że w wyniku spotkania mogę zostać z firmy zwolniony dyscyplinarnie.

Zasady postępowania dyscyplinarnego są opisane dokładnie w firmowej broszurze „Zasady i regulacje”.
 

Pierwszy stopniem formalnego postępowania dyscyplinarnego jest ustne ostrzeżenie wobec pracownika (ang. oral warning). Pracownik jest informowany o tym, czego ostrzeżenie dotyczy, jaki ma czas na poprawę oraz pracownik jest informowany o tym, że ma prawo do składania odwołań, na każdym etapie postępowania dyscyplinarnego. Pracownik ma prawo posiadać podczas spotkania dyscyplinarnego, współtowarzysza na każdym poziomie postępowania. Ostrzeżenie ustne jest przechowywane przez pół roku w aktach personalnych pracownika. Po tym czasie jest z akt usuwane.
 

Drugi stopień postępowania dyscyplinarnego to ostrzeżenie pisemne (ang. written warning). Jeżeli pracownik nie zmienił swoje zachowania w przewidzianym czasie poprawy, to otrzymuje ostrzeżenie pisemne. To ostrzeżenie jest przechowywane w aktach personalnych pracownika jeden rok.
 

Trzeci stopień postępowania dyscyplinarnego to końcowe ostrzeżenie pisemne (ang. final written warning). Jeżeli pracownik nie zmienił swoje zachowania w przewidzianym czasie poprawy, to otrzymuje ostrzeżenie pisemne. To ostrzeżenie jest przechowywane w aktach personalnych pracownika jeden rok.
 

Czwarty stopień postępowania dyscyplinarnego to zwolnienie (ang. dismissal). Jeżeli pracownik nie zmienił swoje zachowania w przewidzianym czasie poprawy to jest zwalniany.
 

Przed każdym poziomem postępowania firma musi organizować kolejne spotkania. Na wyspach każde zwolnienie pracownika musi być poprzedzone postępowaniem dyscyplinarnym wobec pracownika. Oczywiście poza przypadkami, ciężkimi np. przestępstwo kryminalne. Jeżeli firma zwolni pracownika, z jakichś powodów bez postępowania dyscyplinarnego, to zwolnienie będzie uznane przez sąd za nieuczciwe (ang. unfair dismissal). Nawet więcej, jeżeli firma przeprowadziła postępowanie dyscyplinarne, w wyniku którego pracownik, został zwolniony, a to postępowanie według pracownika nie było przeprowadzone rzetelnie i uczciwie, a sąd uzna, że to postępowanie rzeczywiście takie było, to zwolnienie zostanie przez sąd uznane jako nieuczciwe. W każdym przypadku, gdy sąd uzna że zwolnienie pracownika było nieuczciwe, pracownik ma prawo powrotu na miejsce pracy, wraz z zasądzonym odszkodowaniem.
 

W firmie doszło do kolejnego spięcia między mną a kierownikiem. Kierownik powoli przygotowywał się do odejścia z firmy, które ostatecznie nastąpiło 25 maja 2012. Ale tego dnia o godzinie 7.30 zorganizował spotkanie ze wszystkimi pracownikami, po to żeby, zastanowić się nad tym, jak nie tracić niepotrzebnie czasu podczas wspólnej pracy. Byłem tym zdziwiony, no bo jaki kierownik organizuje spotkania w tym celu, tydzień przed swoim odejściem? W trakcie rozmowy, doszło do raczej spokojnej wymowy zdań na ten temat, między mną a kierownikiem. W pewnym momencie, powiedziałem do niego, że go nie zrozumiałem i czy mógłby powtórzyć to co powiedział. Kierownik wstał z fotela, zacisnął ł pięści, i powiedział do mnie agresywnie;„Jeżeli rozkwaszę ci twoją twarz (ang. smahs your face), to na pewno, będziesz rozumiał lepiej.”Spojrzałem na niego niespokojnie, stał zagniewany i pełen agresji, jeszcze chwila i byłby gotowy rzucić się na mnie. Nie odezwałem się, udałem że nie zrozumiałem co do mnie mówi. Żeby szybko rozładować sytuację, zapytałem o coś Ralpha Warrena. Ten odpowiedział. Kierownik usiadł na miejsce. W ten sposób sytuacja się zakończyła. Niewątpliwie był to kolejny przykład zastraszania i prześladowania. Ale też, sytuacja ta, była dowodem na moje przypuszczenia, że odejście kierownika nie było dobrowolne. Ponieważ osoba odchodząca dobrowolnie za tydzień czasu z firmy, nigdy nie zachowałaby się w ten sposób.
 

17 maja 2012 kolejne spotkanie dyscyplinarne przebiegało bardzo podobnie w stosunku do pierwszego. Podniesione zarzuty przez firmę były takie same: brak współpracy z kolegami i kierownikiem, antagonizowanie pracowników przyczyniające się do zniszczenia stosunków pracowniczych oraz złego samopoczucia pracowników. Ponownie pytałem o świadków, zeznania, dowody. Firma ponownie nic konkretnego nie przedstawiła. Na końcu spotkania otrzymałem od firmy drugie, końcowe pisemne ostrzeżenie (poziom trzeci procedury dyscyplinarnej). Powody ostrzeżenia: brak współpracy z kolegami i kierownikiem, antagonizowanie pracowników przyczyniające się do zniszczenia stosunków pracowniczych oraz złego samopoczucia pracowników. Czas do poprawy zachowania: natychmiastowy. Czas przechowywania pisemnego ostrzeżenia w aktach personalnych firmy: jeden rok. Podpisy dyrektora, kierowniczki i mój. Byłem pewien że firma zastosowała kroki odwetowe przeciwko mnie. Byłem pełen najgorszych przeczuć co do mojej przyszłości w firmie. Firma, po to żeby mnie zwolnić, przestała się przejmować istniejącymi przepisami. W moim przekonaniu, uznali że nie znam swoich praw i nie będę się bronił.
 

Te wydarzenia odbiły się na moim zdrowiu. Miałem pesymistyczne myśli, brak energii i motywacji, zaburzony sen, nic mnie nie cieszyło, byłem cały czas przygnębiony. Poszedłem do lekarza, który stwierdził objawy depresji. Dostałem tabletki do zażywania.
 

Pod koniec maja, firma przesłała do mnie decyzję dotyczącą postępowania w sprawie złożonej skargi. Dyrektor Gregory Starr napisał:„Rozważyłem wszystkie informacje dostępne w tej sprawie. Na tej podstawie podjąłem decyzję o odrzuceniu Pana skargi. Chociaż wiele incydentów, o których Pan wspomniał, rzeczywiście miało miejsce, to ich przebieg jest kwestionowany przez strony sporu, wobec czego, niestety, nie byłem w stanie znaleźć dowodów na poparcie Pańskiej wersji wydarzeń.”
 

Oto co dyrektor napisał o faktach ośmieszania mnie przed kolegami:„(...) Nie ma żadnych dowodów na wsparcie tego zarzutu. Wszystkie przesłuchiwane osoby podkreślały profesjonalizm Tom Sandsa, w związku z tym uznałem, że wersja prezentowana przez Toma Sandsa jest bardziej właściwa.”Oznaczało to, że dyrektor uznał zeznania kierownika za bardziej wiarygodne niż moje zeznania.
 

O obrażaniu słownym dyrektor napisał:„(...) Tym oskarżeniom Tom Sands szczególnie zaprzeczył. Żaden ze świadków nie potwierdził Pana wersji wydarzeń. W związku z tym, nie mam wyboru, jak tylko odrzucić Pański zarzut w tej sprawie.”
 

O zorganizowanym spotkaniu 24 listopada 2011 dyrektor napisał bardziej obiektywnie:„(...) Decyzja Mr Toma Sandsa o wysłaniu Pana do domu była nieszczęśliwa (…) Jestem w stanie zaakceptować to że, w tej sytuacji Tom Sands zachował się w sposób nieodpowiedni, ale nie sądzę, żeby Pan był celowo prześladowany lub wiktimizowany. Ale biorąc pod uwagę nieodpowiednie zachowanie Toma Sandsa wobec Pana, to byłyby podjęte środki dyscyplinarne przeciwko niemu, gdyby był nadal w firmie. Niestety, Tom Sands opuścił firmę, w związku z tym nie możemy wobec niego takich środków zastosować.”Zacząłem się zastanawiać, czy firma mając świadomość, że będzie musiała ukarać kierownika dyscyplinarnie, za jego zachowania, nie uzgodniła z nim jego odejścia z firmy.

W podsumowaniu dyrektor napisał: :(...) Nie byłem w stanie uzasadnić znaleźć uzasadnienia dla większości Pańskich zarzutów. Zastanawiałem się, czy świadkowie nie zmówili się przeciwko Panu, ale nawet, jeżeli tak było, to zdecydowałem że to, nie może wyjaśniać braku dowodów w całej sprawie. '

Dalej w następnym akapicie:
„Nawet, jeżeli mógłbym zdecydować że był Pan poniżany i prześladowany, to fakt opuszczenia firmy przez Toma Sandsa, uniemożliwia jakąkolwiek akcję dyscyplinarną firmy wobec niego.”Co kolejny raz wskazuje, że o jakiejś winie kierownika, firma była przekonana.
 

Na końcu dyrektor napisał:„(...) Przyjmuję do wiadomości, że w oddziale firmy doszło do załamania stosunków pracowniczych pomiędzy Panem a resztą pracowników. (…) Jestem przekonany, że jakaś forma mediacji jest niezbędna po to, aby przywrócić wzajemne stosunki do normalnych standardów.”Mimo że dyrektor, powtórzył w tym miejscu uwagę kierowniczki personalnej o koniecznej mediacji, nigdy do takich mediacji nie doszło.
 

Miałem wybór składać odwołanie od dyscyplinarnych ostrzeżeń i decyzji dyrektora, czy też dać sobie spokój z cała sprawą. Miałem o czym myśleć, ponieważ, z jednej strony otrzymałem dwa dyscyplinarne ostrzeżenia od firmy, z drugiej, strony dostałem decyzję dyrektora firmy, odrzucającą moją skargę, ale widać było że firma poczuwa się do jakiejś odpowiedzialności za działanie kierownika, a moje zarzuty wobec niego, nie były wymyślone. Ponadto osoba, którą uważałem za głównego sprawcę dyskryminacji, poniżania i prześladowania, przestała w firmie pracować.
 

Brałem też pod uwagę fakt, że dalsze przeciąganie konfliktu, doprowadzi do kolejnych napięć i negatywnych zdarzeń. Co z pewnością, nie ułatwi mi pracy w oddziale. Moje szanse na wygraną w tych wszystkich okolicznościach oceniałem na 5%. Ponieważ odwołanie od dyscyplinarnych ostrzeżeń miałem skierować do Roba Denhama, bratanka szefa holdingu i jednocześnie podwładnego dyrektora Gregory Starra. Natomiast odwołanie od decyzji dyrektora, powinna być napisana do kierowniczki personalnej Marion Jones. Oczywiście zgodnie z zasadami Acas, do rozpatrywania odwołania, powinny być wyznaczone przez firmę osoby nie związane ze sprawą dotychczas oraz z wyższym stanowiskiem. W tych warunkach oceniałem, że obydwoje odrzucą moje odwołania. Mój pozew w sądzie nie rokował powodzenia, głównie ze względu na bark pomocy prawnika, którego cały czas nie mogłem znaleźć.
 

Jest w nas, Polakach coś czego nasi wrogowie nie rozumieją, a za co nasi przyjaciele nas szanują. Jest to przekonanie, że mamy prawo walczyć o swoje racje do końca, to przekonanie jest tak silne, że pobudza nas do walki. Bez względu na to jak przeciwnik jest silny i potężny, stajemy do nierównej walki, bo to przekonanie że nikt nas nie będzie prześladował i poniżał jest tak silne, ze nie potrafimy się temu uczuciu przeciwstawić.
 

To uczucie było ze mną, gdy podejmowałem decyzję o tym że napiszę odwołania od decyzji firmy. Wysłałem dwa odwołania od ostrzeżeń dyscyplinarnych jakie otrzymałem od firmy do Roba Denhama. W odwołaniach napisałem że otrzymane ostrzeżenia traktuję jako niesprawiedliwe i nieuczciwe. Napisałem że, firma wielokrotnie złamała zasady Acas przy prowadzeniu postępowania dyscyplinarnego. Opisałem dokładnie które zasady zostały złamane. Ponownie przedstawiłem swój punkt widzenia w tej sprawie.
 

Wysłałem odwołanie od decyzji dyrektora, który odrzucił moją skargę do Marion Jones. W odwołaniu napisałem, że nie zgadzam się z decyzją dyrektora oraz uważam tą decyzję za rozczarowującą. Ponownie przedstawiłem swoją wersję wydarzeń. Na końcu napisałem że dla poparcia swojej wersji wydarzeń, dysponuję nagraniami dźwiękowymi, których dokonywałem przy różnych okazjach, począwszy od listopada 2011 roku. Napisałem że, na nagraniach zostały zarejestrowane spotkania i rozmowy jakie prowadziłem z kierownikiem i kolegami. Dodałem, że nagrania dźwiękowe będą moim dowodem w postępowaniu odwoławczym w sprawie skargi.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości