Być może nie każdy o tym wie, ale „Rota”, pieśń hymniczna napisana przez Marię Konopnicką, nie tylko była przez pewien czas konkurentem dla „Mazurka Dąbrowskiego” by zostać hymnem narodowym, ale cały czas jest hymnem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Każda z czterech zwrotek kończy się słowami Tak nam dopomóż Bóg! Nie oznacza to, że mamy do czynienia z pieśnią religijną, choć trzeba pamiętać, w jakich warunkach „Rota” powstawała: silnych prześladowań Polaków w zaborach (zwłaszcza pruskim), gdy jednym z najsilniejszych czynników wzmacniających tożsamość narodową Polaków, pozwalającym oprzeć się m.in. germanizacji, była właśnie wyznawana religia: katolicyzm. Polskie Stronnictwo Ludowe jest jedyną partią, która w ten sposób, oficjalny wręcz, przyznaje się do chrześcijańskich korzeni. To oczywiste; PSL jako partia od początku istnienia skupiona na elektoracie wiejskim, nie mogła tego aspektu (czyli religii) pomijać i nie pomija, co obecnie jest często widoczne przy różnego rodzaju uroczystościach związanych ze świętami kościelnymi lub rocznicami ważnymi dla Ludowców, które często obchodzone są właśnie w kościołach, z udziałem duchownych. PSL nie jest partią nietolerancyjną - w jej szeregach znaleźć można ateistów, agnostyków i innowierców, jak niżej podpisany. Należy jednak w takiej sytuacji godzić się z tym, że mając konserwatywne poglądy i wstępując do konserwatywnej partii, nie uniknie się ani wizyt w kościele ani Boga w „Rocie” śpiewanej przy każdym ważniejszym spotkaniu tej formacji.
Dlaczego taki przydługi wstęp ? Ponieważ Polskie Stronnictwo Ludowe, jako partia o korzeniach wiejskich, dbająca o ludzi wsi, którzy to ludzie są w zdecydowanej większości ludźmi wierzącymi, partia, która chce być nowoczesną chadecją, ma bardzo poważną rolę do odegrania. Rolę mediatora pomiędzy skrajną prawicą, reprezentowaną przez obóz Zjednoczonej Prawicy, Konfederację, a także księży i zakonników silnie wspierających PiS z jednej strony, a antyklerykalną dążącą do tzw. świeckiego państwa Lewicą. Postulaty obu tych sił czasami wprowadzają ludzi o umiarkowanych poglądach w zdumienie, ale o ile twierdzenia Lewicy są wciąż tylko postulatami (bo Lewica nie rządzi) i z tego powodu póki co nie ma szans na ich wprowadzenie w życie, o tyle Prawo i Sprawiedliwość bez problemu wprowadza w życie swoje plany, ze względu na dosyć stabilną większość sejmową i przyzwolenie własnego elektoratu. Własnego, ponieważ PiS nie raz udowodnił, że nie interesuje go zdanie elektoratu opozycji, traktowanego jako tzw. gorszy sort, no chyba że jak w przypadku Czarnych protestów kobiet, przestraszy się skali przedsięwzięcia, nie uważam jednak by w najbliższym czasie miało się wydarzyć cokolwiek co wyprowadziłoby ludzi tak tłumnie na ulice.
Zacznijmy od postulatów Lewicy, programu tzw. świeckiego państwa. Nazwa myląca już w samym założeniu, ponieważ sugeruje, że w świeckim państwie nie żyjemy, jak twierdzą działacze lewicowych ugrupowań. Polska nie posiada wpisanej do Konstytucji religii państwowej, jak ma to miejsce w Grecji, gdzie religią państwową jest Kościół Prawosławny. Nie jesteśmy teokracją na wzór Iranu, gdzie każdy obywatel ma do wyboru pięć religii i musi mieć jedną z nich wpisaną w dowód osobisty. Nie, u nas każdy może sobie wyznawać co chce, a założenie związku wyznaniowego nie jest specjalnie skomplikowane, zaś limit 100 wymaganych notarialnie podpisów to dobre zabezpieczenie przed powstawaniem związków wyznaniowych efemeryd, legalnych sekt czy religii – parodii.
Według Spisu Powszechnego z 2011 roku katolicy to niemal 34 miliony osób co daje wynik ponad 87% społeczeństwa. Trzeba tu wyraźnie podkreślić: mówimy o deklaracjach w Spisie Powszechnym, nie o liczbie ochrzczonych według ISKK. To że w wyniku ujawnionych afer pedofilskich w polskim Kościele, wzmocnionego sojuszu „tronu z ołtarzem” (co nie wszyscy przyjęli negatywnie!) i zachowania niektórych księży (luksusy i bogactwo nijak się mające do apeli Franciszka o życiu w ubóstwie) atmosfera wokół Kościoła w Polsce się zmieniła, zaś duża grupa młodych ludzi deklaruje poglądy lewicowe, wręcz antyklerykalne, to fakt. Nie mamy jeszcze wyników za wciąż trwający aktualny Spis Powszechny, będę jednak pod ogromnym wrażeniem, jeśli liczba katolików w najnowszym Spisie spadnie poniżej 85%. Dlaczego? Ponieważ nie da się zmienić światopoglądu ludzi, bardzo dużej grupy ludzi, w ciągu dekady. Liczba katolików czy ogólnie chrześcijan, będzie pewnie mniejsza o kilka, może nawet kilkanaście tysięcy osób, jednak w skali całego kraju wciąż jest to ułamek procenta. Można więc zadać pytanie: do kogo Lewica kieruje swój program ? A dokładniej: który postulat ? Wypowiedzenia konkordatu ? Tak naprawdę nie ma on specjalnego wpływu na życie zwykłych obywateli bez względu na to czy są katolikami czy nie. Jedynym momentem kiedy owa umowa ma znaczenie jest...ślub. Ślub konkordatowy. Jak wiadomo jest on automatycznie uznawany przez państwo. W czasach ustroju słusznie minionego trzeba było najpierw wziąć formalny ślub cywilny w urzędzie, by potem, zazwyczaj tego samego dnia, biegać do kościoła by wziąć ślub kościelny. W 2016 roku (nie znalazłem nowszych danych, ale też nie jest to zbyt odległy czas) zawarto 136 000 małżeństw tj. 63% wszystkich w danym roku zawartych. Konkordat ułatwia więc życie około 136 000 par. Brak konieczności zawierania dwóch ślubów to oszczędność czasu, a co za tym idzie: pieniędzy.
Konkordat reguluje także to, iż rodzice mogą zapisać dzieci na lekcje religii w szkole. Jest to temat, który bardzo drażni lewicę jak i prawicę. Ci pierwsi chcą usunięcia religii ze szkół, ci drudzy (może nie wszyscy, ale spora część) uznają owe lekcje za jeden ze środków do właściwego moralnie wychowania młodzieży w duchu religii pokoleń Polaków i zadośćuczynienie za lata komunizmu, gdy lekcje religii były nauczane w salkach katechetycznych. Jako człowiek, który określa się mianem centro – prawicowca, stanę tu pewnie w charakterze adwokata diabła, ale trudno. Zadaję bowiem zawsze zwolennikom lekcji religii w szkole pytanie: czy aby na pewno lekcje w salkach były gorsze? I czy byłyby gorsze, gdybyśmy wprowadzili je teraz ? Nie do końca. Najważniejszy aspekt to ten, iż na lekcje w salkach przychodziliby uczniowie faktycznie zainteresowani takimi zajęciami. Uczniowie religijni. Ksiądz czy katecheta z pewnością woli mieć pięciu zainteresowanych przedmiotem słuchaczy i dyskutantów niż 20, którzy się nudzą, kłócą, śpią, grają w karty czy na przenośnej konsoli lub po prostu odrabiają lekcje z innych przedmiotów. Jeżeli lekcje religii mają kompletnie nie opustoszeć, powrót do salek katechetycznych uważam za jedyny rozsądny sposób by tzw. lekcje religii uratować.
Obecna władza niestety tego nie rozumie. Minister Czarnek, absolwent katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego tylko „dociska śrubę”. Konieczność wyboru między religią a etyką jest ingerencją w wolność sumienia i wyznania uczniów i ich rodziców. Zwłaszcza że często brakuje nauczycieli, którzy lekcje etyki mogliby poprowadzić. Mam nadzieję, że nowy – przyszły minister edukacji zniesie ten absurdalny nakaz.
Nie ukrywam, że zawsze byłem za obowiązkowym przedmiotem religioznawczym, na którym dzieci poznawałyby wszelkie religie świata. Taki przedmiot istnieje w Wielkiej Brytanii. Obawiam się jednak że w Polsce brakuje odpowiedniej liczby nauczycieli do nauczania takiego przedmiotu, to raz, a dwa, że ów przedmiot mógłby zostać źle odebrany przez skrajną prawicę jako (kolejne) zagrożenie dla katolickiej tożsamości Polaków.
Wracając do postulatów lewicy...Lewica jest za usunięciem symboli religijnych z urzędów i instytucji publicznych. Jestem jak najbardziej za. Rozumiem także, że ma to dotyczyć także szkół. Szkoły mają być miejscem przekazywania wiedzy, nie zaś epatowania i propagowania poglądów politycznych czy religijnych. Jeżeli lewica chce być konsekwentna, to niech się nie oburza, gdy dyrektor zakazuje symbolu błyskawicy. Symbol błyskawicy, podobnie jak tęczowa flaga, stał się ideologiczny. Jest tak samo ideologiczny jak krzyż, nacjonalistyczna falanga czy anarchistyczne „A” wpisane w okrąg. Wyznanie, poglądy polityczne czy orientacja seksualna to tzw. dane wrażliwe. Ani szkoła ani miejsce pracy nie są od tego by nimi epatować.
Inny postulat lewicy to likwidacja Funduszu Kościelnego. To czy lewicowi działacze dokładnie rozumieją na co idą pieniądze z FK jest kwestią dyskusyjną; mam bowiem wrażenie, że chcą jego usunięcia na złość prawicy i Kościołowi. To jest działanie na zasadzie wylewania dziecka z kąpielą. Spora część pieniędzy z Funduszu jest przeznaczona na renowację i odbudowę zabytków. To, że owe zabytki są równocześnie miejscami kultu religijnego: nie ma i nie powinno mieć żadnego znaczenia. Kościoły także są naszym dziedzictwem kulturowym. Jako innowierca, teologiczny przeciwnik systemów monoteistycznych, zawsze będę głośno protestował, jeżeli ktoś chciałby zabrać pieniądze np. na remont czy utrzymanie tak wspaniałych budowli jak Archikolegiata w Tumie czy Kościół św. Idziego w Inowłodzu. Zanim ktokolwiek więc przystąpi do jakichkolwiek działań związanych z likwidacją Funduszu, niech wpierw dokładnie sprawę przemyśli, potem zaś zaprosi do konsultacji społecznych jak najszersze grono ekspertów, od strony lewej do prawej. Inaczej więcej będzie z tego złego niż dobrego.
To najważniejsze zagadnienia, jakie chciałem poruszyć, a w jakich możliwy jest konstruktywny dialog i sensowne rozwiązania, w których Polskie Stronnictwo Ludowe, jako partia szanująca Kościół, ale nie idąca z nim w ścisłym sojuszu jak PiS, może brać udział. Oczywiście, nie poruszyłem wszystkich zagadnień, np. likwidacji etatów kapelanów w szpitalach czy służbach mundurowych, ale to akurat w relacjach Państwo – Kościół nie jest najpoważniejszym problemem.
Kościół Katolicki w Polsce ukręcił bicz sam na siebie poprzez ścisłą współpracę z PiS, przez co jest utożsamiany jako sojusznik jednej partii politycznej. Wrogowie PiSu w dużej mierze stają się automatycznie wrogami Kościoła. Mnie, innowiercę, nie powinno to specjalnie smucić. Wyniki Spisu Powszechnego pokażą jak bardzo rośnie w Polsce liczba buddystów, rodzimowierców słowiańskich i innych mniejszych religii, ale nawet jeśli każda z nich notowałaby przyrost w ciągu roku rzędu 100%, nie jest wcale wykluczone, że liczba tych, którzy odeszli w stronę lewicowego, agresywnego ateizmu reprezentowanego przez Richarda Dawkinsa i antyklerykalizmu partii Razem nie jest zdecydowanie większa. Dzisiaj lewica atakuje Kościół katolicki. Jednak jutro może zaczną jej przeszkadzać wyznawcy Peruna, a później jeszcze ktoś inny.
Religie, nie tylko katolicyzm, to ostoje prawicowych wartości i moralności. Nie jest dobrze, gdy jakaś religia za bardzo ingeruje w życie polityczne i spoufala się z jakąś partią, jednak jest jeszcze gorzej, gdy religię, pewne środowiska chcą zastąpić nihilizmem i ateizmem. Stąd niedaleka droga do zapomnienia o własnej tożsamości, kulturze, tradycji i wartościach. Polskie Stronnictwo Ludowe, jako najstarsza partia w Sejmie pamięta o swoich korzeniach, o tradycji, o roli Kościoła w Polsce, zwłaszcza na polskiej wsi. Jako partia chadecka powinna podjąć rozsądny dialog z polskim Kościołem, o jego miejscu we współczesnym świecie i dać wyraźnie do zrozumienia że nie jest wrogiem ani Kościoła ani żadnej innej religii; jednak jako partia, która w miastach chce iść po elektorat przedsiębiorców, czy szeroko pojętej klasy średniej, musi też wiedzieć, gdzie przebiega granica między sacrum a profanum i kiedy pozwolić świeckim ideom zająć miejsce tradycji i wiary.
Absolwent XLIX Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi.
W 2011 roku ukończył studia licencjackie na kierunku kulturoznawstwo (specjalizacja: film i media) w Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi na podstawie pracy pt. Fabuła i bohaterowie w komputerowych grach RPG. W 2015 roku w tej samej uczelni ukończył uzupełniające studia magisterskie na kierunku politologia (specjalizacja: bezpieczeństwo państwa) na podstawie pracy pt. Terroryzm islamski w XXI wieku.
Obecnie jest słuchaczem studiów podyplomowych w Centrum Kształcenia Podyplomowego na kierunku: Bibliotekoznawstwo z elementami zarządzania informacją cyfrową.
Pracował m.in. w redakcji "Dziennika Urzędowego Województwa Łódzkiego" (w Wydziale Organizacji, Nadzoru i Kontroli Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi), w Wydziale Polityki Społecznej Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi, w Poczcie Polskiej i kolejowej spółce TK Telekom.
Obecnie pracuje na stanowisku bibliotekarza w jednej z filii biblioteki miejskiej w Łodzi.
W 2006 roku działał w Platformie Obywatelskiej, z której odszedł po około roku. Od 2012 roku do stycznia 2015 roku działał w Kongresie Nowej Prawicy. Z ramienia tej partii w 2014 roku w wyborach samorządowych kandydował do Rady Miejskiej w Łodzi zdobywając 124 głosy i nie uzyskał mandatu.
W 2019 roku dołączył do Polskiego Stronnictwa Ludowego i bez powodzenia kandydował do Sejmu z okręgu wyborczego numer 9 z miejsca numer 15, zdobywając 362 głosy.
Publikował recenzje i artykuły publicystyczne m.in. w Tawernie RPG, Action Magu i Twierdzy Insimilion. Obecnie działalność publicystyczną (w tym komentarze polityczne) przeniósł na portal społecznościowy Facebook. Prowadzi blog na stronie portalu dla graczy ppe.pl.
Z zamiłowania antropolog kultury, religioznawca, mitoznawca, historyk starożytności i średniowiecza.
Bibliofil i kolekcjoner starych gier video.
Jest wyznawcą hellenizmu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka