Józef K. postanowił, że dość mieszkania w mieście. Najpierw kupił sobie dom na wsi, od miasta niezbyt daleko, ale i niezbyt blisko. Spakował kufry, walizki, pudła i zawiózł to na wieś. Gdy już wszystko rozpakował - wrócił do miasta po żonę i dziatki. Mieszkanie w mieście wynajął skromnym studentom i od tego czasu napawał się urokiem natury w swoim wiejskim domku. Pozostała mu jeszcze tylko jedna sprawa do załatwienia - drobna formalność, o której tutaj nawet nie wypada pisać...
...a może kogoś to zainteresuje...? E, chyba nie... Zatem uznajmy tekst, za zakończony. Ostatecznie któż chciałby czytać o takim drobiazgu, jakim jest zmiana adresu zamieszkania... O...! Chciałbyś jednak poczytać, Czcigony Czytelniku...? - no to służę...
Józef K. wziął dzień urlopu w pracy. Rankiem ubrał się w nowy garnitur, zawiązał krawat poprawnym węzłem, buty wyczyścił. Udał się do magistratu. Zdjął kapelusz. Stanął przed urzędniczką.
- Dzieci chciałem wymeldować... i siebie też chciałem. Kwit przyniosłem. Wypełniony. Poprawnie. Drukowanymi.
- No i co z tego, że pan chciał... - stwierdziła urządniczka.
Zatkało Józefa K. Kilkakrotnie łapał oddech, kark schylił pokornie i wydukał przed urzędniczką jak uczniak:
- Bo przenieśliśmy się na wieś. Wszyscy. Ja. Żona. Dzieci.
- A matki zgoda gdzie...?
- Mojej matki...?
- Nie...! Matki pańskich dzieci...!
- Czyli żony...? Ale po co jej zgoda...? - zdziwienie Józefa było wielkie, bo nie przeczytał o tym w żadnych ustawach, rozporzadzeniach, przepisach, okólnikach, wytycznych, ani w tysiącach innych źródłeł wiedzy wszelakiej...
- Muszę mieć jej zgodę... Najlepiej, niech sama przyjdzie do mnie i załatwi sprawę...!
- Ależ ja mam prawo to załatwić bez żony... takie są przepisy... konstytucja jest taka... - Józef K. próbował jeszcze w głupi sposób przedstawić swoje racje...
- A co mnie pańskie prawa interesują...? Może pan chce porwać swoje dzieci...? A może pan jest niepoczytalny...? A może pedofil pan jesteś...!? Skąd mam to wiedzieć...?! Bez zgody żony - won, zboczeńcu...!
***
Sądzisz, Czcigodny Czytelniku, że powyższa notka to mizerna próba dorównania prozie Mistrza Franza...? Ależ skąd... urzędnicze życie przerasta wszystkie "Procesy" wielokrotnie... Nie wierzysz...? A jednak...
http://miasta.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,6113733,Urzednik_olsztynskiego_ratusza_ojcom_nie_ufa.html
P.S.
Inicjały bohatera zostały zmienione. Urzędnicza głupota pozostaje niezmienna.
Inne tematy w dziale Rozmaitości