"Hamas bierze baty" - z radością pisze pan Eli Barbur. Dla mnie trudnym jest dopatrzenie się w tym dzisiejszym konflikcie jakiejkolwiek radości, ale daleki byłbym od potępienia za taki tytuł nadany notce. Cóż... ostatecznie ocena śmierci człowieka jest dla każdego oceną subiektywną... Nie w tym rzecz...
Gdy popatrzymy na dzisiejszy świat znajdziemy tam pewną organizację - jest to Organizacja Narodów Zjednoczonych (właśnie za trzy dni będzimy obchodzić kolejną rocznice podpisania Dekaracji waszyngtońskiej). Podstawowym celem jej działalności jest zapewnienie trwałego pokoju i bezpieczeństwa na świecie. Przypomnijmy sobie kto może zostać członkiem ONZ (art.4 Karty Narodów Zjednoczonych) - "każde państwo miłujące pokój [...]". Za takie państwo został również uznany Izrael w dniu 11 maja 1949 roku. Od tego czasu wielokrotnie dawał nam przykłady tego miłowania, ale niesprawiedliwością byłoby napisanie, że tylko Izrael. W zasadzie jestem w stanie udowodnić tak rację po stronie Izraela, jak i rację po stronie Arabów - w zależności od tego, kto więcej zapłaci. Nie potrafię tylko jednego - w tym wieloletnim konflikcie wskazać choć drobną konstrusktywną rolę ONZ...
W tytule notki jest Wounded Knee - nie przez przypadek. Właśnie w zapomnieniu mija 118 rocznica od masakry nad tym potokiem. Dlaczego o tym wspominam...? Ano dlatego, że chciałbym zadać Salonowcom dwa proste pytania:
...jak daleko odeszliśmy od potoku przez te ponad sto lat...?
...czy ONZ w jakikolwiek sposób może zapobiec kolejnym Wounded Knee - tym razem pokazywanym live via sat ku radości pana Eli Barbura...?
Oczywiście powyższe jak zwykle są pytaniami retorycznymi...
Inne tematy w dziale Polityka