Rola prasy w kształtowaniu lokalnej samorządności wielką jest. Najbardziej o tym można przekonać się wtedy, kiedy z różnych powodów coś szwankuje w odgrywaniu tej roli. Powiesz, Czcigodny Czytelniku, że to truizm – zgodzę się z tobą. Zadam jednak przy tym proste pytanie: czy dlatego, że jest to truizm, powinniśmy przyjmować to za normalność? Jeśli nie jest to dla ciebie normalnością– poczytaj...
Zdarzenie pierwsze. W pewnym wielkim mieście wojewódzkim pojawił się wyż. Okazało się, że ów wyż jest demograficzny. Nie wywołał on paniki wśród społeczności lokalnej; była ona nastawiona na jego nadejście choćby dlatego, że uczeni go zapowiadali, lub że pojawił się wszędzie, jak kraj długi i szeroki. Jednak jak sam wiesz, Czcigodny, nastawienie nie oznacza przygotowania się. Owszem – stwierdzono, że pewne wielkie miasto wojewódzkie nie znajdzie miejsc dla sześciu tysięcy przedszkolaków. Owszem – zaplanowano budowę jednego, dwu lub trzech przedszkoli, czyli tzw. kropli w morzu potrzeb. Owszem – zatroskano się nad losem przedszkolaków in spe, rodziców in extenso, dziadków in extremis. Należy przy tym sprawiedliwie przyznać, że samorządowcy (oby im niebo wieczne zdrowie dało) uczynili wielkie postępy w okazywaniu zatroskania. Już nie tylko okazują je werbalnie, lecz również manualnie! Rozkładaniem rąk w odpowiedzi na pytanie o kolejne tysiące miejsc...
Zdarzenie drugie. Poza samorządowcami lokalnymi zatroskanie wyżem ogarnęło również nauczycielstwo. Zgodnym chórem Związku Nauczycielstwa Polskiego, z solistą Krzysztofem Baszczyńskim i przy akompaniamencie Jolanty Olszewskiej wyśpiewano odę do pana Donalda Tuska. W libretcie na uwagę zasługują słowa: „ (…) zwracamy się do Pana Premiera o wsparcie działań Związku Nauczycielstwa Polskiego, których celem jest upowszechnienie wychowania przedszkolnego i wyrównanie szans edukacyjnych polskich dzieci”. Czyż nie jest to wspaniały przykład troski werbalnej, Czcigodny Czytelniku? Słucham? Nie jesteś przekonany o tym, iż to tylko werbalizm? Poczytaj zatem zdarzenie trzecie...
Zdarzenie trzecie. W wymienionym już wielkim mieście wojewódzkim jedno z przedszkoli prowadzone jest przez oddział dzielnicowy Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Przyznać trzeba, że prowadzone jest wzorcowo i cenione przez przedszkolaków, rodziców, dziadków etc. etc... Niestety – popyt na miejsca w tym przedszkolu znacznie przewyższa podaż. Do tego na nieszczęście dzielnicowi działacze TPD nie posiedli jeszcze takich zdolności manualnych, aby móc rozłożyć ręce. Poprzestali na zakasaniu rękawów i przystąpieniu do poszukiwań. Wtedy sprawdziło się „szukajcie, a znajdziecie”. Znaleziono dawny budynek przedszkolny – piękny, bezpieczny dla pociech, zadbany. W sam raz na zorganizowanie w nim przedszkola szybko i tanim kosztem (readaptacja). W budynku aktualnie mieści się oddział dzielnicowy Związku Nauczycielstwa Polskiego, a zatem TPD do ZNP pismo napisało z propozycją nieoczekiwanej zmiany miejsc. ZNP z pewnością nie straci, a zyskają przedszkolaki, rodzice, dziadkowie, samorządowcy, nauczyciele itd. (skrótowa lista zyskujących zawiera ok. 300 pozycji). Do TPD odpisał ZNP. Jak sądzisz, Czcigodny Czytelniku – jaka była odpowiedź? Tak. Masz rację. Negatywna. Zresztą rzuciła nowe światło na zdarzenie pierwsze – wg ZNP w najbliższym roku szkolnym w wielkim mieście wojewódzkim wcale nie zabraknie sześciu tysięcy miejsc! Być może dlatego, że wyż po przejściu frontu atmosferycznego nagle ustąpił miejsca rozległemu niżowi. Być może, że pogłoski o wyżu demograficznym to wymysł imperialistycznej propagandy lub spisek układu. Być może dlatego, że Sejm RP przyjął już ustawę o obniżeniu wieku szkolnego, a pan Bronisław Komorowski jeszcze o tym nic nie wie. Być może dlatego, że werbalizm Związku Nauczycielstwa Polskiego graniczy już z demagogią. Sam sobie wybierz, Czcigodny, prawdziwe „być może”...
Co ma jednak do tego rola prasy? Otóż ma coś. Tym czymś jest ktoś. Tym kimś jest dziennikarz. W wielkim mieście wojewódzkim nękanym wyżem demograficznym dziennikarz zainteresował się problemem. Profesjonalnie. Doczytał o wyżach, wysłuchał stron, zapisał nazwiska postaci dramatu, wykaligrafował rozwinięcie skrótów TPD, ZNP i OMEP, fotoreporterowi nakazał wykonanie stosownych zdjęć. I najważniejsze – poinformował część społeczności lokalnej o terminie publikacji ad Kalendas Graecas. Zapytasz, Czcigodny Czytelniku, dlaczego tak się stało. Zapytasz, prawda? I wiesz – skoro dotarłeś do tego miejsca polubiłem ciebie tak bardzo, że podam kilka możliwych odpowiedzi. Oto one:
- dziennikarz sformatował dysk, na którym był artykuł, kartki z zapiskami zapodziały się, numery telefonów aparat nagle skasował, grad wielkości kaczego jaja bezpowrotnie zniszczył wątek...
- powyższe zdarzenia „nie warte aż poematu”...
- problem jest sezonowy - lada pięciolatka zaniknie zupełnie sam z siebie, więc po co zagajać...
- dziennikarz ów nie nazywał się Triapiczkin...
- dziennikarz tworzy dla gazety, która już w swojej nazwie sugeruje, że sama wybiera tematy cacy, lub tematy be...
Jeśli masz inne propozycje odpowiedzi, Czcigodny, nie wahaj się – podpowiedz inetrnaucie o bardzo małym rozumku, jakie mogą być przyczyny tego laufrowania. Spiesz się powoli, masz dużo czasu. Przedszkolaki in spe poczekają cierpliwie...
awersja@gazeta.pl
Inne tematy w dziale Polityka