awersja awersja
28
BLOG

Wokół idei Referendum2007.

awersja awersja Polityka Obserwuj notkę 3

Przez kilka chwil media zachwyciły się programem obywatelskim szerzej znanym pod nazwą „Referendum2007”. Zachwyciły się tak samo, jak zachwycają się walką z wiatrakami (konkretnie – elektrowniami wiatrowymi) w pewnej polskiej wsi lub walką z krzyżami św. Andrzeja na karetkach pogotowia ratunkowego. Ot, ciekawostka przyrodnicza 4RP. Na pierwszym planie zaakcentowano, że inicjatorką jest internautką – nie Polką, nie obywatelką, nie rodaczką, lecz właśnie internautką - jakby miało to jakiekolwiek znaczenie w całym tym przedsięwzięciu. Zwyczajem światłych redaktorów – wątek został wyczerpany i zamknięty. Jedyna szansa na poważne zaistnienie medialne może być związana wyłącznie z sezonem ogórkowym, który lada dzień nastąpi – czy jednak temat związany z szerzeniem demokracji u podstaw, głęboko wśród przypadkowego społeczeństwa, z dala od głównego nurtu choroby zwanej polityką - zasługuje na taki brak zainteresowania mediów?

Przewiduję, że tak. Mechanizm działania mediów nastawiony jest na opisywanie gwiazd polityki – to właśnie te gwiazdy wpływają na sprzedaż setek tysięcy egzemplarzy, sprzedaż przynosi kasę, kasa przynosi rozkosz. A dziennikarze to hedoniści. Oczywiście można wykreować postać inicjatorki Referendum2007 na gwiazdę, ale z pewnością byłaby to konkurencja dla Idola lub Tańca z Gwiazdami. Zresztą – wokół jest tyle nadolbrzymów i pulsarów, że aby gwiazda została zauważona musiałaby być jasną supernową – a te wiadomo powstają wyłącznie z gwiazd kończących swój żywot na sklepieniu niebieskim (vide pan Rosiewicz). Tym samym obywatelska idea skazana jest już u zarania na porażkę – brak zainteresowania medialnego sprawi, że w polityce nie zmieni się nic.

Tak samo nic nie zmieni się w świadomości przypadkowego społeczeństwa. Bo takie zmiany, Mili Państwo, na dłuższą metę są nie na rękę mediom, dziennikarzom, publicystom.  Sama idea Referendum2007 jest utopią. Piękną i szczytną utopią ubraną w statut stowarzyszenia. Obserwuję uważnie stosunek mediów do tej utopii, z bardzo bliska obserwuje „utopistów”, poddaję pod obserwację stosunek przypadkowego społeczeństwa do utopii. Większość widzi tylko hasło: „odwołać Kaczki!”. Co bardziej światli (o! w tym nawet jeden publicysta!) zauważają, że taka możliwość nie istnieje. Nie istnieje z dwóch powodów. Po pierwsze – referendum nie może usunąć Prezydenta RP z urzędu. Po drugie – referendum nie może rozwiązać Sejmu i Senatu RP. Cóż, takie jest prawo i to nie tylko „nigdzie, czyli w Polsce”.

Czy zatem jest sens w całym przedsięwzięciu? W sondażu umieszczonym przy jednym z nielicznych artykułów o Referndum2007 - ¾ ankietowanych wypowiedziało się, że sensu takiego nie ma. A jednak – gdyby media popatrzyły na utopię racjonalnie, gdyby redaktorzy przeznaczyli część własnego IQ na rozważania w temacie utopii – znalazłyby się i sensy, i przyczynek do szerokiej dyskusji społecznej. Coraz wyraźniej wśród organizatorów Referednum2007 zarysowuje się odpowiedź na często zadawane pytanie: co dalej po referendum?. Nawet nie jedna odpowiedź, lecz kilka. Wirtualne dyskusje wokół idei przestają opierać się na epitetach (tak ze strony anty-, jak i proPiSowców). Pojawiające się pomysły są z pewnością warte szerszej dyskusji i to nie tylko na forach dyskusyjnych. Jest to piękny przykład demokracji u podstaw, godny upowszechnienia tak samo, jak przykłady sprawnie działającej demokracji samorządowej. Szkoda tylko, że mało kto dostrzega drogę, dokąd takie dyskusje zmierzają. Oczywiście publicystom łatwiej jest opisywać zmiany we Francji po ostatnich wyborach prezydenckich czy zakulisowe działania Kremla w sprawie tarczy antyrakietowej – własne podwórko pozostawiają do zagospodarowania mediom niemieckim czy brytyjskim. 

W moim przekonaniu (choć jestem jedynie sympatykiem Stowarzyszenia Referendum2007 – bliskim, ale tylko sympatykiem) warto dogłębnie zastanowić się nad jednym z pomysłów tyczących tego, co byłoby po ewentualnym referendum. Mam tutaj na myśli zmiany, które powinny nastąpić nie tylko w mentalności polityków, ale również zmiany w szeroko pojętym prawie dotyczącym działalności partii politycznych oraz rozliczania kolejnych rządów ze spełniania obiecanek wyborczych. Na początek należałoby jednak zmienić podejście do rządów panów Kaczyńskich – stan, w którym znalazła się Rzeczpospolita nie jest ich winą (hmmm… Awersja broniący 4RP…? Tego jeszcze nie było…). Moim zdaniem błąd został popełniony na samym początku kadencji – błędem tym była koalicja z LPR i Samoobroną. Dążenie do wprowadzania zmian w Rzeczypospolitej u panów Kaczyńskich było tak silne, że chcieli je wprowadzić za wszelką cenę – jakkolwiek oceniałbym słuszność czy niesłuszność tych zmian, chwalę determinację. Oczywiście na naganę zasługuje prostacka forma walki politycznej stosowana przez PiS, jednak czym ta forma różni się od stosowanych przez inne partie…? Chyba tylko tym, że demagogia ubierana jest w bardziej dosadne słowa, a paranoiczne pomysły „sprzedawane” są „ciemnemu ludowi” w postaci bełkotu jeszcze mniej zrozumiałego, niż przeintelektualizowane wypowiedzi pana Rokity.  

Wspomniałem wcześniej o zmianach w mentalności polityków i w prawie obejmującym działania partii politycznych. Jeśli zatem uważam, że zmiany są potrzebne to znaczy, iż teraz nie wszystko jest OK. Wpada zatem odpowiedzieć, co OK nie jest. Ano moim skromnym zdaniem nie jest OK odpowiedzialność. Coraz częściej pojawiają się stwierdzenia, że „rozliczą nas wyborcy”, „rozliczy nas historia”. Czy w państwie prawa nie ma innych sposobów na rozliczanie, niż wyborcy i historia…? Drodzy politycy… rządzenie krajem to nie sprzedaż proszku do prania…! Wyznaczacie sobie krzywe podaży i popytu, ustalacie swoje programy wyborcze jak produkty ściśle dopasowane do potrzeb nabywców (wyborców), a reklamacji nie przyjmujecie. Skoro tak bardzo skomercjalizowaliście politykę – bądźcie konsekwentni! Wprowadźcie ustawy dotyczące partii politycznych na wzór tych, które dotyczą szeroko pojętej działalności gospodarczej! Bądźcie odpowiedzialni za produkt, który sprzedajecie! Jeśli nie jesteście tym zainteresowani, to choć odpowiedzcie przypadkowemu społeczeństwu, dlaczego wasza działalność nie ma podlegać choćby pod ustawę o zakazie nieuczciwej konkurencji w polityce, ustawie o ochronie praw wyborcy, ustawie o rozliczaniu ekip rządowych ze zrealizowania programu wyborczego… 

Jak rozumiem, media nie będą zainteresowane taką dyskusją wokół Referendum2007. A szkoda… Epoka 4RP to doskonały czas do podjęcia tego wątku. Media są natomiast doskonałym miejscem do dyskusji. Panowie Kaczyńscy oraz pozostali politycy (różnej orientacji) to doskonałe osoby. Inicjatywa Referendum2007 to doskonała akcja. Dramat grecki prawie gotowy…

Obawiam się jednak, że nie ma odważnego, który podjąłby się rzeczowej dyskusji w tym temacie, który chciałby narazić się politykom w imię utopijnej idei ich odpowiedzialności. Odpowiedzialności tej zbiorowej (partii politycznej) oraz tej indywidualnej (polityka).  Na zakończenie – po co o tym piszę…? Sam nie wiem…  

Powyższe nie spotka się z zainteresowaniem polityków – zbyt bardzo przywiązani są do swojej nieodpowiedzialności, aby chcieć to zmienić. A nawet jeśli jakiś polityk lub opcja polityczna chciałaby przyłączyć się do takiej inicjatywy – będzie niespełna rozumu działając przeciwko sobie… 

Powyższe nie spotka się z zainteresowaniem mediów – w Łodzi następuje seria gradobić, a angielski sprzedawca telefonów podbija nie tylko Wyspy… 

Powyższe nie spotka się z zainteresowaniem przypadkowego społeczeństwa… dlaczego…? A na to pytanie niech sobie odpowiedzą Czytelnicy…

awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka