awersja awersja
38
BLOG

Na peryferiach...

awersja awersja Polityka Obserwuj notkę 2

         Kampania praprezydencka na najwyższych obrotach. Lada dzień zamieni się w kampanię prezydencką. Dyskusje przedwyborcze, nie tylko na Salonie.24, oscylują wokół spraw najwyższej rangi państwowej. Padają mocne słowa, słabe argumenty, kwieciste kalumnie lub cięte riposty. Polska, Ojczyzna, Honor, niekiedy Bóg albo Sondaże - te słowa niezmiennie towarzyszą tak dyskusjom intrainteligenckim, jak i pod budką z piwem. Ważą się losy Kraju, Narodu, Społeczeństwa, Demokracji, Cywilizacji.
 
         O tym, że wybory prezydenckie 2010 dominują w świadomości politycznej „przypadkowego społeczeństwa” świadczy ankieta, którą przeprowadziłem na grupie znajomych. Zadałem im pytanie: „jakie wydarzenie polityczne roku 2010 będzie miało dla ciebie najważniejsze znaczenie...?”. Wśród odpowiadających 65% wskazało na wybory prezydenckie, 5% wybory samorządowe, a pozostałe 30% nie rozumiało pytania (wśród nich połowa wskazywała wybory do Sejmu i Senatu RP). Oczywiście ta ankieta nie daje w pełni miarodajnych wyników, jednak może świadczyć o tym, że rzeczywiście wybory prezydenckie uważane są za najważniejsze. Potwierdzać to może porównanie frekwencji w wyborach prezydenckich (2005) i samorządowych (2006).
 
         W tym momencie postawię dość śmiałe pytanie: „dlaczego Polacy uważają za ważniejsze wybory prezydenckie, od wyborów samorządowych...?”. Na nasze życie codzienne większy wpływ mają powszednie uchwały radnych, niż okolicznościowe wizyty państwowe Prezydenta RP. To, czy będziemy zadowoleni ze swojej codzienności, zależy w zdecydowanie większej mierze od radnego. To właśnie samorząd terytorialny decyduje o dostępie do szkół, kultury, o drogach, czystości, hipermarkecie zamiast boiska. Prezydent nie rozwiąże problemów, z którymi borykają się mieszkańcy osiedla lub miasta. Nawet mając największe chęci nie spowoduje, że tramwaje zaczną jeździć punktualnie, a w ulicach znikną dziury.
 
         Trzy czwarte Polaków nie przewiduje, że w najbliższym czasie sytuacja w kraju ulegnie poprawie (badanie CBOS, styczeń 2010). Można tym samym stwierdzić, że wielu wyborców pójdzie do urn ze świadomością, iż nie poprawi tym pójściem niczego. Chętnie dowiedziałbym się, co kieruje takimi wyborcami, jakie pobudki sprawiają, że jednak oddadzą swój głos. Większość z nas ocenia negatywnie kierunek zmian w Polsce (fakt, że wg CBOS jest tendencja lekko malejąca w porównaniu z ubiegłym rokiem). Skoro nie wierzymy w pozytywne zmiany, dlaczego uczestniczymy w wyborach powszechnych...? Tylko z obowiązku...? A może dlatego, że „przypadkowe społeczeństwo” nie czuje się gospodarzem we własnym kraju...?
 
 
         Gdybym miał autorytet, zaapelowałbym teraz do osób piśmiennych:
 
 
odłóżcie na bok mocne słowa, słabe argumenty, kwieciste kalumnie lub cięte riposty. Niech słowa Polska, Ojczyzna, Honor, niekiedy Bóg albo Sondaże będą słowami odświętnymi. Zajmijcie się Polską samorządową, gospodarską, obywatelską. Zachęcajcie do uczestnictwa w wyborach samorządowych...! Niech wybór radnego będzie prawdziwym obowiązkiem...
 
...wtedy prawo wyboru Prezydenta RP stanie się nagrodą za spełnienie obywatelskiego obowiązku.
 
 
 
 
 
 
 
- - -
Dla osób, które znają mój antydemokrytczny światopogląd, ów apel będzie zaskoczeniem. Proszę jednak, aby osoby te pamiętały, że bywam również „pół-anarchistą” - uparcie wierzę, że istniejące struktury centralne nie zmienią naszego życia na lepsze tak bardzo, jak mogą to zrobić lokalne gremia samorządowe.
 
Pozdrawiam.
awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka