Jerzy Artymiak, szef Naczelnej Prokuratory Wojskowej powiedział dzisiaj, że niektóre urządzenia wykryły cząsteczki trotylu na Tu-154. "Co nie oznacza, że z całą pewnością mamy do czynienia z materiałami wybuchowymi" - dodał.
Artymiak twierdzi, że nie można jednoznacznie stwierdzić, że na Tu-154 znajdował się trotyl: "Te same urządzenia wskazywały TNT po zbliżeniu ich do pasty do butów - mówi. Podobnych wątpliwości nie ma producent spektrometrów Jan Bokszczanin: "Jeżeli spektrometr i jeszcze jakieś inne urządzenie wskazują, że był to trotyl, to prawdoodobieństwo, że go tam nie było jest dla mnie równe zeru" - powiedział.
Przypomnijmy, że o całej sprawie jako pierwszy napisał w "Rzeczpospolitej" Cezary Gmyz. Prokuratura jednak zdementowała te informacje, a Gmyz został dyscyplinarnie zwolniony przez Grzegorza Hajdarowicza, wydawcę gazety. Gmyz spotkał się z ostracyzmem ze strony dużej części środowiska dziennikarskiego: zarzucono mu, że swoim artykułem chciał podpalić Polskę, a niektórzy, tak jak Wojciech Mazowiecki, stwierdzili nawet, że przyniósł hańbę całej braci dziennikarskiej.
Inne tematy w dziale Polityka