Premier Tusk chce zatrzymać „śnieżną kulę” rosnących notowań PiS i słabnących wpływów PO–PSL. Próbuje przejść do kontruderzenia – mówi w rozmowie z Joanną Lichocką dr Tomasz Żukowski, socjolog i politolog z IPS Uniwersytetu Warszawskiego.
Okopy negatywnych emocji – bariera, która miała uniemożliwić przepływ elektoratu do PiS – opisane po raz pierwszy przez Pana, chyba już padły?
Niemniej bardzo długo istniały, służyły swoim twórcom. To także dlatego Platforma przez kilka lat utrzymywała sporą przewagę nad PiS. Znacząca część ludzi, których poglądy i tożsamości są bliskie Prawu i Sprawiedliwości (wolą publiczną służbę zdrowia od prywatnej, odrzucają wprowadzenie euro w miejsce polskiego złotego, czują silne związki z Kościołem), deklarowała wówczas poparcie dla PO. Od Prawa i Sprawiedliwości oddzielały ich bowiem silne negatywne emocje, wytworzone w debacie publicznej przez inżynierów „przemysłu pogardy”: grupę związanych z obozem władzy polityków, dziennikarzy i celebrytów.
Założono blokadę na racjonalne myślenie, bazując na emocjach.
Tak. Wykopano świadomie głęboki rów, „polityczny okop” negatywnych emocji dotyczących wizerunku konkurenta, a więc PiS i jego liderów. Blokował on przepływ rozczarowanych wyborców obozu władzy w stronę opozycji.
I PiS był długo wobec tego bezradny.
Miał z tym problem. Strategii Platformy sprzyjały – przynajmniej początkowo – relatywnie dobra sytuacja gospodarcza, a także szybkie zadłużanie państwa przez rząd. Łatwo wyliczyć, że w czasie pierwszej kadencji premiera Tuska tego długu przypadało na każdego z nas około 150 zł miesięcznie (dla 4-osobowej rodziny to 600 zł). Tyle kosztował nas oferowany przez władzę i jej marketingowców „bilet na zieloną wyspę”.
Czemu przestało to działać?
Z powodu europejskiego kryzysu, gorszej koniunktury gospodarczej w kraju, dotarcia do konstytucyjnych granic zadłużania się. Po raz pierwszy sygnał, że okopy zaczęły zanikać, pojawił się jesienią ubiegłego roku. Po kilku inicjatywach notowania PiS poszły w górę. Wtedy nastąpiła jednak kontrofensywa Platformy. Mieliśmy „drugie exposé” premiera. Donald Tusk zapowiedział program nowych reform i – wyprzedzając opozycyjne konstruktywne wotum nieufności – wygrał w sejmie wotum zaufania dla swojego rządu. Na to nałożyła się historia z trotylem i „Rzeczpospolitą”. Sondaże wahnęły się w stronę PO. To dało premierowi jeszcze kilka miesięcy, ale już od kwietnia tego roku, a zatem od dobrych pięciu miesięcy, wszystkie ośrodki badania opinii pokazują wzrost notowań Prawa i Sprawiedliwości, przy jednoczesnym znacznym spadku Platformy. Zamiast niewielkiej przewagi PO czy remisu dwóch głównych rywali mamy do czynienia ze sporą, mniej więcej 10-punktową przewagą PiS. Widać wyraźnie, że dotychczasowa linia politycznych okopów uległa przynajmniej częściowemu zasypaniu. Grupa wyborców Platformy (zwłaszcza tych prawicowych, bliższych Kościołowi, sprzyjających wizji „Polski solidarnej”) odpływa do Prawa i Sprawiedliwości.
Reszta odchodzących wybiera bierność?
Wielu tak. Mówią: „Nie wiem, kogo poprzeć” i rozglądają się: jedni na prawo, inni – na lewo. Część tych drugich zaczyna deklarować poparcie dla SLD. To dodatkowy poważny problem Donalda Tuska – jeśli PO nie znajdzie skutecznego sposobu przeciwdziałania odpływowi dotychczasowych wyborców (kroki podejmowane wiosną i latem przyniosły raczej skutki odwrotne do spodziewanych), to będzie się ścigać z SLD o drugie miejsce w sondażach.
Co się właściwie stało, że emocja „antyPiS” przestała działać?
Ona wciąż jest, ale słabnie. Pojawiły się bowiem nowe wydarzenia, nowe zjawiska i nowe wiążące się z nimi emocje. W społecznej pamięci przykrywają to, co stało się wcześniej, tak jak świeży piasek przysypuje stare linie okopów. Wymieńmy niektóre z tych nowości: podwyższenie wieku emerytalnego, sprawa sześciolatków, „basen narodowy”, kłopoty z kolejami i budżetem. Spada wiarygodność PO jako partii skutecznej w gospodarce i w relacjach z Unią. Do tego ostatniego przyczyniła się zmiana sytuacji w Europie – kryzys i zdominowanie unijnych gier przez najsilniejsze państwa.
Wydaje mi się mało przekonujące, że kryzys gospodarczy zdjął emocję obciachu z PiS i przenosi ją na PO.
W zderzeniu z kryzysem prysł wcześniejszy wizerunek partii władzy dający jej przewagę nad opozycją. Są jednak i inne czynniki. Zacznę od tego, który w socjologicznych i politologicznych analizach wymieniany jest niezbyt często. To powstanie i rozwój mediów niezależnych od obozu władzy. Ich wpływy w porównaniu z tytułami i stacjami bliskimi rządowi są wprawdzie ciągle ograniczone, ale ich istnienie i rozwój zmuszają do korekty także media prorządowe.
Bo udało się też uświadomić Polakom, że są media prorządowe i media niezależne, wolny drugi obieg. Że media największe prezentują rządową propagandę, ale że jest też dla nich wyraźna alternatywa. Wiedzą, nawet gdy wcale nie mają zamiaru głosować na PiS, że to w drugim obiegu – mediach niezależnych od władzy – można znaleźć przemilczane przez TVN czy TVP informacje.
Dodajmy kolejny czynnik. Jeśli ktoś rządzi długo w warunkach bliskich dominacji, to w obozie władzy i na jego styku z biznesem muszą pojawić się napięcia i podziały. W czasach lepszej koniunktury i wyższego społecznego poparcia Donald Tusk potrafił łagodzić owe konflikty, zazwyczaj odkładając ich rozwiązanie na później. Skutkiem był narastający, systemowy dryf i szybko rosnące długi państwa.
A gdy PO zaczęła tracić?
Rychło pojawiły się próby przesilenia politycznego wewnątrz obozu władzy. W tych prowadzonych wewnątrz rządzącej partii chodziło o zmianę przywództwa. Kandydatem na nowego lidera był i pozostaje Grzegorz Schetyna. Równolegle pojawiały się inicjatywy mające na celu zastąpienie PO przez inną formację, przesuniętą bardziej na lewo. Takie próby były podejmowane na przykład przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Jego Europa Plus miała być czymś takim. Jak wiemy, zakończyło się to ewidentną porażką, Donald Tusk skutecznie byłego prezydenta spacyfikował. Nie jest jednak powiedziane, że projekt wykreowania nowej formacji na miejsce PO nie będzie testowany także w przyszłości. Chętni są zarówno wśród polityków, jak i ludzi z zaplecza polityki. Wystarczy, by notowania Platformy jeszcze trochę spadły, a spór o OFE toczący się wewnątrz obozu władzy się przedłużał.
Myśli Pan o wyjściu z PO broniącego Funduszy Emerytalnych Jarosława Gowina?
Bardzo ważnym elementem napięć wewnątrz szeroko rozumianego obozu władzy jest rozgrywka dotycząca strategii gospodarczej państwa. Sprawa przyszłości OFE doprowadziła do starcia pomiędzy Donaldem Tuskiem i ministrem Rostowskim a środowiskami biznesowymi związanymi z funduszami emerytalnymi. Doszło do otwartego konfliktu wewnątrz obozu władzy – między tymi, którzy bronili interesów OFE i dotąd mieli przewagę, pacyfikując próby większych zmian, a ścisłym zapleczem obecnego rządu. W związku z pogarszającą się sytuacją finansów publicznych kompromis nie był tu możliwy. Rząd, stabilizując obecne rozdanie polityczne, musiał uderzyć w OFE. To dlatego część najpotężniejszych grup interesów i kontrolowanych przez nie mediów zaczęła krytykować rząd Tuska, próbując wpłynąć na jego kurs albo wręcz doprowadzić do przesilenia rządowego. Czy poprą Gowina? Jak takie wsparcie przyjmie ten polityk? Zobaczymy.
Ale niektóre media zachowały się powściągliwie. Jak Polsat, który należy do tej samej grupy kapitałowej, co jeszcze kilka miesięcy temu OFE Polsat.
I tu dochodzimy do czynnika w naszej rozmowie ostatniego, co nie znaczy najmniej ważnego: strategii przyjętej przez opozycyjny PiS, strategii – oceniając ją po owocach – skutecznej. Gdyby jej nie było, numerem jeden w sondażach byłaby pewnie ciągle dryfująca Platforma konkurująca z jakąś nową, rozpychającą się na scenie przy poparciu głównych mediów, formacją centrolewicy. Prawo i Sprawiedliwość potrafiło jednak zdefiniować swoją politykę i główne przesłanie tak, by zjawiska gospodarcze, społeczne i medialne, o których mówimy, zaczęły działać na jego korzyść. To seria różnego rodzaju działań: debaty eksperckie potwierdzające konsolidację całego obozu republikańskiej Polski, wspólne marsze z Solidarnością i środowiskiem Radia Maryja czy propozycja rządu technicznego prof. Glińskiego. No i wreszcie konsekwentne i pełne uporu działania na rzecz wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Mieliśmy do czynienia z wielością różnych działań docierających i do „twardego” elektoratu PiS, i do środowisk bliższych centrum, i do osób o słabiej skrystalizowanych, politycznych identyfikacjach, ale popierających wizję solidarnej polityki społecznej i patriotyzmu gospodarczego. Obciążony wcześniej przez „przemysł pogardy” wizerunek PiS uległ odświeżeniu i zmianom dostosowującym go do nowych wyzwań.
Zaczęłam spotykać poczciwe lemingi z różnych korporacji, które mówią: będę głosować na PiS. Przestają się wstydzić i zaczynają to mówić głośno.
We wszystkich badaniach demoskopijnych widać, że społeczne oceny PO i PiS zmieniły się w ostatnich miesiącach jakościowo. Jeszcze w 2011, ba, w 2012 r. na pytania: „Którą partię bardziej cenisz?”, „Do których polityków masz zaufanie?” Platforma miała wyraźną przewagę nad PiS. Wiosną i latem tego roku w takich badaniach mamy do czynienia z remisem albo nawet przewagą Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli dodamy do tego pierwsze miejsce PiS w sondażach wyborczych, to nie ma się co dziwić, że część osób, którym jest dziś programowo tak samo blisko do PiS jak i PO, zaczyna spoglądać na opozycję. Wybierają to, co jest w głównym nurcie, co jest modne. Ale to dopiero pierwsze jaskółki zjawiska. W jakimś sensie być może jesteśmy na początku odwrócenia kilkuletniej tendencji. Emocje zaczynają gdzieniegdzie działać w odwrotnym kierunku: przeciw łapiącej balast „obciachu” Platformie.
Czy groteska ma w tym wszystkim znaczenie? Gdy patrzyłam na Donalda Tuska, który mówił w telewizji, że to Jarosław Kaczyński jest promotorem nazistowskich bojówek, od razu przypominam sobie kabaret Roberta Górskiego. Tusk był tak samo groteskowy jak Robert Górski w skeczu o straszeniu PiS-em.
Niestety, to nie tylko groteska. To dobry przykład tego, jak nie powinna zachowywać się osoba pełniąca urząd premiera Rzeczypospolitej. Przypomnę, że środowiska najbardziej radykalnej prawicy są prezesowi PiS, delikatnie mówiąc, niechętne, i szef rządu dobrze o tym wie. W swej wypowiedzi Donald Tusk przywołał też politykę historyczną polskiej prawicy. A przecież wie – jako historyk musi wiedzieć – że nie ma ona nic wspólnego z promocją faszyzmu. Przeciwnie: fundamentalnym elementem tej polityki i – jak uczą badania – także polskiej pamięci zbiorowej jest walka Polaków z totalitaryzmami: komunizmem i niemieckim nazizmem w czasie II wojny światowej. Wywiad był więc nie tylko groteskowy, ale i niezwykle smutny. Dla bieżących, źle wykalkulowanych interesów politycznych premier wysyła – także w świat – nieprawdziwy i szkodzący Polsce sygnał.
Pokazał też, że jest zdolny powiedzieć wszystko – nie ma granicy. A czemu on to robi?
Rozmawiamy po kilku wystąpieniach premiera. W jednym ogłosił koniec kryzysu, w drugim reformę OFE, w jeszcze innym wysłał sygnały dyscyplinujące swoją partię, w kolejnym bardzo ostro zaatakował lidera opozycji. W tym ostatnim przypadku „przeszarżował”, utracił – co mu się ostatnio zdarza – kontakt ze społecznymi nastrojami, z rzeczywistością. Internauci piszą, że nagranie z tego wywiadu dziwnie znika z „YouTube”.
Komplet jego wystąpień świadczy jednak o czymś innym. Donald Tusk próbuje przejąć – podobnie jak jesienią zeszłego roku – polityczną inicjatywę. Chce zablokować sondażowe trendy, a nawet je odwrócić. Liczy, że będzie mógł rządzić także w kolejnej kadencji parlamentu.
A skąd Pan to wie?
Odczytuję jego intencje na podstawie deklarowanych działań. Gdyby nie walczył, „odpuścił”, to nie doprowadziłby do starcia w sprawie zmian zmniejszających rolę OFE.
Musi to zrobić, bo budżet mu się rozlatuje.
Zostawiłby wówczas ten problem. Podrzucił „gorący kartofel” następcom. To, że starł się z OFE (ryzykując kontrę ze strony potężnych grup interesu), dowodzi, że ma nadzieję rządzić także po 2015 r.
Ale tendencja w sondażach pokazuje, że PO nie wygra.
Premier Tusk chce zatrzymać „śnieżną kulę” rosnących notowań PiS i słabnących wpływów PO–PSL. Próbuje przejść do kontruderzenia. Przyspieszyć spodziewaną poprawę nastrojów konsumentów i gospodarstw domowych, ogłaszając koniec kryzysu. Przesunięcie dziesiątków miliardów z OFE daje mu możliwości złapania wiatru w żagle przy nowym budżecie. Chodzi mu zapewne m.in. o sfinansowanie programu Inwestycje Polskie przyciągającego do rządu biznes. Próbuje też – kolejny już raz – występować w roli obrońcy porządku i stabilności przed odpowiednio przepakowanymi w radykałów opozycjonistami.
Lekka poprawa sondażowych wyników otwierałaby przed PO możliwość dalszego rządzenia. To wcale nie wymaga wygrania wyborów, zajęcia w nich pierwszego miejsca. Wystarczy druga lokata, by ze wzmocnionym SLD i ewentualnie PSL mieć wystarczającą większość, aby zbudować koalicję, która zatrzyma PiS.
Może mu się udać?
To będzie dla niego znacznie trudniejsze niż przed rokiem. „Śnieżna kula” poparcia dla PiS zaczyna się rozkręcać. Po wygranych w Rybniku i Elblągu mamy przecież wielki triumf (61 proc.) Prawa i Sprawiedliwości na Podkarpaciu. Poparcie dla kandydata koalicji spadło tam w ciągu dwóch lat z 36,5 do 21 proc. W takiej sytuacji odwrócenie tendencji to zadanie niezwykłe. Ale jakiegoś przejściowego wahnięcia nastrojów nie da się na jakiś czas wykluczyć. Premier ma atuty. Widać wyraźnie, że spora część mediów zaangażowała się w pomoc obozowi władzy.
Służba nie drużba.
Przed nami niewątpliwie gorąca politycznie jesień. Na początku starcie PO z PiS. Ono już trwa: Krynica, Podkarpacie. Co później? Polska polityka wkracza w serię rozstajnych dróg. Jak skończy się zderzenie ofensywy premiera Tuska ze „śnieżną kulą” kolejnych sukcesów PiS w przedterminowych wyborach i programową ofertą Jarosława Kaczyńskiego? Co stanie się w razie nieskuteczności polityki premiera? Jaką szansę ma wówczas próba „przepakowania” obozu władzy w nowe nazwiska i logo? Jakie i jak trwałe linie politycznych podziałów zajmą miejsce przysypywanych okopów z lat 2006–2011?
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka