Przebieg zadym na plaży w Gdyni i na meczu w Łomiankach nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że nie doszłoby do nich, gdyby ktoś celowo nie wycofał policji z punktów zapalnych. Wobec złych notowań Tuska i nadchodzących protestów społecznych rządowe służby, PR-owcy oraz media postanowiły odgrzać wojnę ze złymi kibolami, która ma uratować wizerunek premiera. Do tego niezbędne były prowokacje.
Przychodzi kibic Ruchu Chorzów do pizzerii. – Poproszę pizzę marynarską. – A z jakim sosem? – Niech będzie meksykański. Dobrze się leje...
To jeden z dowcipów krążących po sieci po zadymie na plaży w Gdyni. Wydarzenie o randze bójki w wiejskiej dyskotece, w czasie której „ofiary przemocy”, czyli meksykańscy żołnierze, używały noży i obtłuczonych butelek zwanych „tulipanami”, zostało wykreowane przez prorządowe media na hit tego lata, wymagający dramatycznych wystąpień szefa rządu i ministra spraw wewnętrznych.
Politolog dr hab. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego nie wierzy w deklaracje rządu, zgodnie z którymi postanowił on właśnie rozprawić się z przestępcami. – Na polskich stadionach jest dziś nieporównywalnie bezpieczniej niż dawniej, liczba przestępstw i wykroczeń tam popełnianych spadła w ostatniej dekadzie w tempie rewolucyjnym. Mamy więc do czynienia nie z poważnym działaniem rządu, lecz z politycznym teatrem – mówi. Jaki jest cel tego teatru? Zdaniem politologa jest nim ratowanie wizerunku rządu Donalda Tuska. – Premier nie ma już być gwarantem reform czy modernizacji – bo w to ludzie dziś nie wierzą – lecz gwarantem elementarnego spokoju społecznego.
Prowokacja w Łomiankach
Zanim doszło do słynnej zadymy na plaży w Gdyni, w centrum zainteresowania mediów znalazł się IV-ligowy mecz w Łomiankach, gdzie na boisko wbiegli kibice Legii. Nikt, kto zna się choć trochę na bezpieczeństwie imprez masowych, nie ma wątpliwości, że zadyma była efektem prowokacji.
Jakie było jej podłoże? Kibice warszawskich drużyn Legii i Polonii znani są ze wzajemnej niechęci. Polonia została niedawno zdegradowana do IV ligi i miała grać mecz w Łomiankach, gdzie kibicuje się Legii. Tamtejsze boisko – bo trudno nazwać je stadionem – nie jest oddzielone od trybun odpowiednimi barierkami, co wymagane jest w wyższych klasach rozgrywkowych.
Jest jasne, że mimo wielkiego postępu, jaki dokonał się w kwestii bezpieczeństwa na stadionach, pozostawienie tak mocno zwaśnionych grup bez żadnej ochrony czy to w Polsce, czy w dowolnym kraju świata skończy się mniejszą lub większą zadymą.
Salezjanin ks. Jarosław Wąsowicz SDB, organizator pielgrzymek kibiców na Jasną Górę i autor książek o kibicach, nie ma wątpliwości, co stało się w Łomiankach. – Jeśli w warszawskich telewizjach, programach radiowych i gazetach od tygodnia zapowiadano, że dojdzie tam do zadymy, to w oczywisty sposób zachęcało to do przyjazdu jej amatorów. A skoro po tygodniu straszenia rozróbami na miejscu okazało się, że policja zamiast jej zapobiec, siedzi w krzakach i nie utrudnia kibicom wejścia na nieoddzieloną płotem od trybun murawę, to oczywiste jest, że to prowokacja – stwierdza. Dodajmy, że mimo iż był to mecz IV ligi, na miejscu czekały już posłusznie wozy TVN, TVP i Polsatu.
Mecz został przerwany, kiedy na boisko wbiegł – nieznany kibicom – osobnik w niebieskiej kominiarce. To wtedy na murawę weszli kibice Legii. A po nich policja, widowiskowo strzelająca z broni gładkolufowej, sformowana w… wąski czworobok. Tak by kibice Legii nie mieli problemów z jego obiegnięciem i dostaniem się do kibiców Polonii. Zadyma nie przyniosła praktycznie żadnych strat, nie wybito ani jednej szyby, niemniej w telewizji, odpowiednio skadrowana, mogła budzić grozę.
Jednocześnie wydarzenia stały się pretekstem do represji wobec kibiców, także tych zachowujących się spokojnie. Jak czytamy w oświadczeniu kibiców Polonii ze stowarzyszenia K6, „w autokarach dochodziło do dantejskich scen. Z niewiadomych przyczyn do jednego z zatłoczonych pojazdów, w których znajdowały się również rodziny z małymi dziećmi czy weterani Powstania Warszawskiego, policjanci wpuścili gaz (!). Kibiców próbujących wydostać się na zewnątrz policjanci spałowali, a następnie zatrzymali pod poważnym zarzutem napaści na funkcjonariusza”.
Tusk zapowiada łamanie konstytucji
Po udanej prowokacji w Łomiankach do kolejnej doszło na plaży w Gdyni. Oczywiście nikt nie przewidywał starcia kibiców Ruchu z Meksykanami. Zapewne liczono na ich konflikt z fanami gdyńskiej Arki. Pozostawienie kibiców z innego miasta, skonfliktowanych z miejscowymi, bez żadnej obstawy to z punktu widzenia bezpieczeństwa kuriozum.
– Niedawno jechałem na wyjazdowy mecz Legii samochodem i miał się ze mną zabrać kibicujący Legii znany profesor prawa. Ale w końcu stwierdził, że nie pojedzie, bo – znając realia stadionowe od lat – obawiał się, że policja po meczu nie przepuści go przez kordon do samochodu. Tymczasem z jakichś powodów w Gdyni 400 kibicom Ruchu pozwolono chodzić wolno po plaży – mówi Wojciech Wiśniewski, pełnomocnik Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców. Prowokacja długo nie przynosiła efektu: liderzy kibiców Arki i Ruchu potrafili zapanować nad co bardziej krewkimi kolegami i do żadnych starć nie doszło.
Po bójce pomiędzy Meksykanami i kibicami Ruchu media od razu wydały wyrok: stadionowi bandyci napadli, zapewne z pobudek rasistowskich, na słabowitych meksykańskich studentów. „Kibole Ruchu zrobili regularne polowanie na chłopców z Meksyku” – tak wydarzenia opisywał TVN24. „Agresorzy mieli gonić Meksykanów, krzycząc za nimi: »Brudasy!«, »Czarnuchy!«” – pisał w trybie przypuszczającym portal Gazeta.pl (co jest o tyle zaskakujące, że Meksykanie nie są czarni).
Rządowe wystąpienia robiły wrażenie starannie przygotowanych PR-owo: minister Sienkiewicz oświadczył, iż „należy separować to środowisko od normalnych obywateli polskich, albo się oni zsocjalizują, albo będziemy musieli sięgnąć po nieco poważniejsze środki państwowe i być może trzeba będzie przemyśleć zmiany w prawie”. Przebił go premier Tusk, który stwierdził: „Będziemy starali się wpłynąć zarówno na policję, jak i prokuraturę i, w ramach naszych możliwości, na sądy, aby przede wszystkim surowo i możliwie natychmiast karać tych, którzy używają przemocy”.
Meksykańskie tulipany
Problemem rządu okazał się fakt, że ta prowokacja wypaliła słabiej niż w Łomiankach. Propagandowa wersja upadła bardzo szybko – słabowici studenci okazali się znanymi z awantur marynarzami z Akademii Marynarki Wojennej Meksyku. Uzbrojeni byli w noże i obtłuczone butelki – tzw. tulipany.
Meksykanin uderzył w twarz polską dziewczynę, która odepchnęła go, gdy próbował ją obmacywać. W jej obronie wystąpił kibic Ruchu, którego Meksykanin dźgnął nożem. Według relacji świadków, do których dotarł portal Niezależna.pl, to od tego zaczęła się awantura na gdyńskiej plaży.
Wersję o agresywnych Meksykanach potwierdziła następnego dnia policja. Wirtualna Polska podała: „Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski tłumaczy, że wbrew wcześniejszym relacjom świadków, to nie kibice Ruchu Chorzów pierwsi zaatakowali Meksykanów. Ze wstępnych ustaleń wynika, że siedmiu Meksykanów zaczepiało ludzi na plaży, a kiedy zaczepili kibiców, doszło do utarczek słownych, szarpaniny i bijatyki z użyciem groźnych przedmiotów, takich jak potłuczone butelki”.
Na miejscu był Ryszard Sadłoń, chorzowski radny z klubu „Wspólna Chorzów”, kibic Ruchu. Jak mówi „GP”, przypisywanie uczestnikom starć rasistowskich motywów to kompletna bzdura. – Przecież kibice i Meksykanie zgodnie leżeli wcześniej przez wiele godzin na plaży. Nikt nikogo nie zaczepiał, jedni i drudzy pili piwo. Zapewne niektórzy wypili go za dużo – tłumaczy.
Zgodnie z propagandowymi kalkami źli kibole mieli być zwolennikami PiS. Problem w tym, że proniemieccy kibice Ruchu zupełnie nie nadawali się do odegrania tej roli.
Wywołać nastroje propolicyjne przed antyrządowymi protestami
Wobec niesubordynacji policji, która początkowo nie chciała wpisać się w propagandową wersję o rasistowskiej napaści, sprawę powierzono prokuratorowi Witoldowi Niesiołowskiemu, który szybko zaczął prezentować wersję wydarzeń pożądaną z punktu widzenia władzy. Jednak problemem wizerunkowym prokuratora stał się fakt, iż, jak ujawnił portal Niezależna.pl, to za jego kadencji w prokuraturze w Gdańsku zapadały pierwsze decyzje o odmowie, a potem o umorzeniu śledztwa ws. Amber Gold. Niesiołowski uznał Meksykanów za… pokrzywdzonych w sprawie.
Sytuację komentuje mgr inż. Aleksandra Kandzia ze Stowarzyszenia Kibiców Ruchu Chorzów „Niebiescy”. – Dwaj nasi koledzy trafili do szpitala z ranami ciętymi brzucha i rąk. Widziałam jedną z tych ran. Nie jestem lekarzem, ale wyglądała okropnie. Pytanie, co mamy sądzić o państwie, które chroni obcokrajowców, a nie obejmuje żadną ochroną własnych obywateli? Wypowiedzi premiera Tuska o tym, że będzie wywierać naciski na niezawisłe sądy, po prostu skomentować się nie da – dodaje.
Problemem Tuska stało się też to, że postanowił drugi raz wejść do tej samej rzeki. Wojnę „kibolom” wydał już dwa lata temu i zapowiadał szybkie uporanie się z problemem. Tymczasem teraz okazało się, że nic nie zdziałał – „kibole” nadal są groźni i znowu trzeba się z nimi rozprawiać. Zachowanie policji w Łomiankach i Gdyni to nieomal kopia tzw. prowokacji bydgoskiej z 2011 r., gdzie bez właściwej ochrony, również na stadionie niespełniającym standardów bezpieczeństwa, pozostawiono kibiców Lecha i Legii. Nawet oddział z bronią gładkolufową na murawie ustawiony był w podobny sposób jak w Łomiankach, jakby reżyser spektaklu wręcz wzorował się na tamtych kadrach.
Zdaniem dr. hab. Rafała Chwedoruka, cała kampania wokół „kiboli” wpisuje się w strategiczne plany PO. – Mało kto pamięta dziś program Platformy z 2011 r. A mówi on wprost o zamiarach stworzenia nowego centrum sceny politycznej, które zajmą PO i formacje wobec niej lojalne. Jeśli ktokolwiek będzie bronił w tej sytuacji kibiców, ma być wypchnięty z tego centrum, zostać zakwalifikowany do ekstremistów.
Jego zdaniem wypowiedzi polityków o kibicach należy uznać za niepokojące: – To bardzo niebezpieczna tendencja do zbiorowego stygmatyzowania jednej z grup społecznych. Stosowania wobec niej odpowiedzialności zbiorowej, co prowadzi wręcz do wyjmowania jej spod prawa.
Wojciech Wiśniewski z OZSK nie ma wątpliwości, że sprowokowane zadymy są dla rządu korzystne ze względu na zbliżające się protesty społeczne. – Gdyby przy takiej okazji ktoś został zabity, z punktu widzenia prorządowej propagandy byłaby to sytuacja idealna, a Tusk mógłby wystąpić w roli męża opatrznościowego – stwierdza.
Piotr Lisiewicz
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka