Młody nauczyciel fizyki w liceum ogólnokształcacym ( ze stażem wcale nie małym, bo dziewięcioletnim ) opowiedział mi wczoraj o wydarzeniu ze swojego życia zawodowego,które miało miejsce w ubiegłym roku szkolnym.
"Niespodziewanie zostałem wezwany do dyrektora szkoły.Po wejściu do jego gabinetu ,w zaskoczeniu, stwierdziłem ,że dyrektor nie jest sam,lecz są tam dodatkowo obecni : uczeń (mój wychowanek) oraz jego rodzice.Stojąc w drzwiach,usłyszałem pierwsze słowa dyrektora,skierowane do mnie.
-Proszę pana,czy to prawda ,że na lekcji wychowawczej powiedział pan do Janka:abyś nie był w życiu późniejszym "głupim Jasiem"powinneś teraz duzo się uczyć?".
Natychmiast rozpoznałem(chyba dlatego,że byłem wypoczęty, bo miałem właśnie dwa "okienka" od lekcji ), że jestem podsądnym na przesłuchaniu,wypaliłem więc:
-widzę,że pan dyrektor ma gości , nie będę przeszkadzał,bardzo przepraszam i zamknąłem za sobą drzwi.
Finalnym produktem, jednolitego frontu uczniowsko-rodzicielsko-dyrektorskiego sekowania tych nauczycieli ,którzy stawiają wymagania uczniom w kształceniu i wychowaniu,była informacja dyrektora skierowana do opowiadającego mi o tym wydarzeniu pod koniec roku szkolnego:
- na skutek zmiany siatki godzin,nie będę mógł z panem przedłużyć okresowej umowy o pracę.
Nie dysponuję wynikami badań statystycznych, nad stanem relacji osobowych w społecznosci wieloskładnikowej: nauczyciele-kierownicy szkół-szkoła-uczniowie-rodzice-dom rodzinny ,z tej prostej przyczyny , że takich badań nie ma, bo nie ma u nas pedagogiki i psychologii rozwojowej ,ale odważę się napisać,że bycie nauczycielem nie jest dzisiaj zawodem,który można polecić wkraczającym w samodzielne życie.
Dzisiaj bowiem, nikt nie chce być nauczanym i ocenianym.
Nauczanie,pouczanie jest traktowane przez nauczanego jako poniżanie,jako degradacja jego godności osoby.Ocenianie natomiast wiedzy,umiejętności , oraz dynamiki zmian/wzrostu tych parametrów u ucznia/dziecka, lub studenta (nawet dodatnie) jest odrzucane, jako likwidacja autonomii i wolności osoby.
Prawdą jest bowiem,że od dzieciństwa,każdy się uczy sam ,gdyż wszystko jest mu dostępne, jako doświadczenie egzystencjalne.Wirtualnie dziecko jest wszędzie i doświadcza wszystkiego. Ale jednocześnie przed niczym nie jest chronione (stąd nieznane wcześniej choroby psychiczne dzieci).
Znikła granica, oddzielająca dziecko/ucznia od świata dorosłych.Relacje między rodzicami, a ich dziećmi są absolutnie symetryczne,np.ocena postępowania, lub przekaz wiedzy.
Wejście do szkoły, to szok egzystencjalny dla dziecka/modzieży i rodziców: absolutna asymetria!Jedni wiedzą,drudzy mają wiedzieć.Jedni oceniają,drudzy są oceniani.Jedni są wolni, drudzy ograniczeni.
Reakcja oczywista i naturalna: agresja i wojna uczniów i ich rodziców z nauczycielami i szkołą.Skargi o charakterze pomówień i oszczerstw do nadzoru oświatowego i samorządowego,pozwy sądowe o oceny i wyniki egzaminów, zagrożenia bezpieczeństwa osobistego nauczycieli, akty agresji fizycznej i wreszcie - w różnych państwach - serie pocisków z broni automatycznej,a ofiary po obydwu stronach.
Zawód nauczyciela dzisiaj nie ma nic wspólnego z wzajemną przyjaźnią i szacunkiem nauczycieli i rodziców z dziećmi/uczniami.
Społeczeństwo jutra, to społeczeństwo bez szkół i nauczycieli.
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo