Eine Eine
216
BLOG

Wolność od człowieczeństwa

Eine Eine Kultura Obserwuj notkę 57

 

 
Tadeusz Bartoś mówił dużo i długo Cezaremu Michalskiemu w dodatku do Rzeczpospolitej(Europa,nr.255/8/2009 zx dn.21-22.02. br.) o swoim życiu zakonnym, zakończonym nagle zerwaniem ślubów zakonnych, po blisko 20 latach bycia dominikaninem. Opowiadał rozmaite opowieści, bajki i legendy na temat kościoła katolickiego w kraju,osadzone na solidnym fundamencie fantazji i mniemań.
Jednak nie o tym postanowiłem napisać.
W końcu, jeśli dla niego wstąpienie do zakonu było “najciekawszym i fascynującym projektem życiowym” bo u dominikanów “ śpiewało się kanony z Taize i było nastrojowo”, a samych dominikanów widział jako bardzo gościnnych , gdyż tam “spotkać było można bardzo różnych ludzi z różnych światów, był Geremek, Mazowiecki, Szaniawski, Adam Michnik pewnie też”, to, o co się do niego – na Boga - miałbym przyczepić?
Podobnie ,gdy czytam jego wyjaśnienia ,że musiał opuścić zakon, gdyż dominikanie nie wydali ani jednej książki Hansa Kunga, nie zezwalali jemu – Bartosiowi - publikować swych prac teologicznych na łamach Gazety Wyborczej, potraktowali go z ostracyzmem za krytyczną książkę o Janie Pawle II i na koniec, za ich to niecną sprawką, został “przerzucony do innego klasztoru, pozbawiony miejsca pracy i biblioteki bez jakiegokolwiek wyjaśnienia” ,to nie mam zamiaru załamywać rąk nad jego okrutnym losem zakonnym, ani złorzeczyć pod adresem Prowincjała zakonu, a przeciwnie - jestem radosny niewymownie gdy na koniec tego dominikańskiego thrillera czytam u Bartosia ,że:
wtedy włączyło mi się czerwone światło: jak to możliwe, co to za instytucja, która może z dnia na dzień zlikwidować komuś całe jego życie.. I w pewnym momencie to była już kwestia instynktu samozachowawczego”.
Bowiem instynkt samozachowawczy u zakonnika, to – zgodzicie się chyba ze mną - cenna rzecz i nastraja czytelnika elementem cichej wesołości.
Casus o nazwie :” Tadeusz Bartoś i jego instynkt samozachowawczy” zainteresował mnie jednak z racji bardziej uniwersalistycznej, aniżeli aktualny brak Adaśka z wykładami u Dominikanów lub obecność “zimy” w Kościele w Polsce, o czym grzmi tytuł analizowanego wywiadu.
Tadeusz Bartoś istotę życia zakonnego rozpatruje z jednego tylko punktu widzenia: swojej własnej ,indywidualnej wolności. Dla niego wolność zewnętrzna jednostki jest dobrem najwyższym, a instytucja ,która w jakikolwiek sposób ogranicza tę wolność ,narzuca dyscyplinę działania, wymaga posłuszeństwa i posłuchu wobec przełożonych i kierowników, egzekwuje przyrzeczenie i ślubowanie ,poucza i dyscyplinuje nieustannie swych członków (wszak dobrowolnych a nie siłą, lub z “łapanki” wbrew swej woli, zwerbowanych do zakonu) jak mają postępować , ta instytucja winna być zlikwidowana.
Bartoś zresztą idzie znacznie dalej i pisze mały donosik:
“..obecny system prawa kanonicznego nie respektuje w kilku punktach niezbywalnych praw istoty ludzkiej, bo czyni ludzi składających śluby własnością instytucji, która uzurpuje sobie prawo do decydowania o całości ich życia. Śluby wieczyste są w prawie kanonicznym umową definitywną dla składającego śluby i nie wiele się różnią w formie od umowy typu kupno-sprzedaż...
Choćbym więc chciał pozostać dominikaninem , nie mogę zostać na takich warunkach, bo to w gruncie rzeczy system zalegalizowanego niewolnictwa.”
 
Mocno i jednoznacznie napisane. Chcecie mnie mieć w zakonie, to ja wam pokażę, jak zakon ma wyglądać.
I w tym miejscu z pamięci wypłynął mi fragment wyznań Edyty Stein, kiedy rozpoczęła życie zakonne u ss.Karmelitanek Bosych o regule tak surowej, że niemożliwej do porównania z regułą zakonu Dominikanów.
Edyta Stein ( w Kościele, Bł.Benedykta od Krzyża OCD) w życiu świeckim doktor filozofii (habilitacji wówczas w Niemczech kobiety prawnie nie mogły zdobyć, a później przyszły ustawy norymberskie, które ją objęły) wypromowana przez Edmunda Husserla, jego osobista asystentka, redaktor merytoryczny najważniejszych dzieł mistrza, w opinii swych nauczycieli i kolegów rzadki geniusz – myśliciel ,wielka nadzieja europejskiej nauki, jedna z dwóch, trzech kobiet ,które są symbolami szczytów kultury i nauki wieku XX –tego, właśnie tego formatu człowiek, rezygnuje z wolności zewnętrznej ,poddając się surowej regule zakonu przez złożenie ślubów wieczystych.
Czyni ze swego ciała i wnętrza całkowitą ofiarę ,daninę w służbie Miłości Nieskończonej, zatraca się w tej Miłości, osiągając pełną wolność wewnętrzną od wszelkich pragnień, chceń i poruszeń wolnej woli.
Nie mówi o “sprzedaży”, nie mówi o “prawach ludzkich”, mówi o totalnym prawie Boga do jej życia, pragnie być i staje się niewolnicą Boga. Heroizm jej ciała jest wielki: wątła i delikatna znosi w pokorze obowiązki pracy fizycznej i męczący rozkład dnia zaczynającego się świtem. Heroizm jej cnót jest jeszcze większy: pokora, zatrata siebie a oddanie drugiemu, wyciszenie duszy i otwarcie jej tylko na łaskę Boga, wzięcie Krzyża za innych na siebie, naśladowanie Chrystusa aż po stanie się Nim.
W Autobiografii czytam[1]:
 
w zapomnieniu siebie samego trzeba się całkowicie i bez reszty oddać Bogu ,aby stworzyć w sobie miejsce dla Jego życia [s.217]
Kto uważa siebie za nic i sądzi, że nie ma w nim niczego czego trzeba by bronić, czy dochodzić swych praw, ten jedynie potrafi zrobić w sobie miejsce dla nieogarnionego działania Bożego. Ten tylko, kto zrezygnuje całkowicie z własnej woli i podporządkuje ją woli drugiego, może być pewien że spełnia wolę Bożą.[s.236]
Pokora jest prawdą – oto zasada[s.237]
Życie wewnętrzne stanowi nasze najgłębsze i najczystsze źródło szczęścia.[s.238]
Świętość, doskonałość i szczególne kształtowanie osobowości dla określonych zadań w królestwie Bożym oto cele, które wychodzą poza ramy ludzkiego działania...w końcowym etapie dokonuje je sam Bóg. [s.239]
Dla kogoś kto przywykł od lat sobą dysponować, niemałą ofiarę stanowi dążenie do dziecięctwa i posłuszeństwa oraz podporządkowania własnego sądu woli przełożonych.[s.242]
Uśmiecham się, gdy mnie pytają jak przywykłam do samotności Karmelu. Byłam dawniej przeważnie bardziej samotna, niż jestem tutaj. Tu nie brak mi niczego, co jest w świecie i mam wszystko ,czego mi w świecie brakowało[s.245].
 
Jeśli zestawiam w tym wpisie dwie postawy – tak radykalnie odmienne- wobec Boga, życia, swojego losu ziemskiego i instytucji duchowej jakim są zakony, to nie w celach poniżenia kogoś lub wywyższenia, o nie. Dręczą mnie tylko pytania, które tak sformułuję:
Jak do tego doszło, że w ciągu siedemdziesięciu ostatnich lat (bo tyle w przybliżeniu wynosi różnica między czase E.Stein a czasem T.Bartosia)pojawiły się tak głęboko fałszywe wektory rozumienia kondycji ludzkiej ?
Dlaczego przedmiotem kultu stała się wolność osobista w świecie zewnętrznym od wszystkich i wszystkiego? Wolność od dzieci poczętych, od dziadków , rodziców, rodzeństwa, współmałżonka, sąsiada, współpasażera, wolność od wspólnoty zawodowej, wspólnoty wiary, od ojczyzny, ba nawet od tożsamości gatunku biologicznego?
Dlaczego jest tak ogromna negacja i pogarda dla cnót wewnętrznych osoby, dla ideałów doskonalenia wewnętrznego, a potężne i ślepe uwielbienie stanu istnienia polegającego na permanentnym braku jakichkolwiek zobowiązań i służby drugiemu oraz ograniczeń i samoograniczenia, jako projektu życia?
Jak to jest możliwe, by człowiek wykształcony, znawca Tomasza Akwinaty, zakonne śluby wieczyste, które świadomie złożył z własnej woli, uważał je później za postać niewolnictwa i naruszenie tzw. praw człowieka ?Albo, by ten sam człowiek o formacji światowej i zewnętrznej, a nie o formacji skupienia w głębi duszy na Bogu, głosił konieczność reformy życia zakonnego i całego Kościoła w kraju? Hipokryzja czy niedorozwój umysłowy?
Albo, ze studiów jakiej antropologii i teologii powstała u niego teza, iż gdy pojawi się dobrobyt , a z nim poczucie godności(“jestem kimś, bo mnie stać na kupienie samochodu “), to zniknie wiara w Boga?
Casus o nazwie: ”Tadeusz Bartoś i jego instynkt samozachowawczy” , zmusza do myślenia o czasach i ludziach w nich zagubionych .I nie o epizodzie jego indywidualnego losu ,który przecież może mieć elementy tragizmu, tylko o metafizycznym wymiarze kultury i cywilizacji, w której kult wolności “od “ oraz totalny hedonizm, określają kondycję człowieka.
 
Literatura
[1] Edyta Stein, Światłość w ciemności ,tom I,Kraków,1977
Eine
O mnie Eine

No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (57)

Inne tematy w dziale Kultura