Gdy zacząłem ten post, to na klawiaturę spłynęło mi staropolskie porzekadło: A ty nic, tylko w koło Macieju..A o czymże ten Maciej tak w kółko bez przerwy nawija? O nauce i religii. O nauce i wierze w Boga. Widocznie musi to być problem niezwykle doniosły dla wielu salonowców. A jest. I nie tylko dla bractwa salonowego. I nie tylko doniosły. Dla wielu chrześcijan stał się już (i staje się coraz bardziej) sprawą życia lub śmierci- dosłownie.W ubiegłym roku ok.170 tysięcy osób na całym świecie zostało zamordowanych z powodu wiary w Chrystusa[1].Prześladowanych jest, z powodu przynależności do dowolnego kościoła chrześcijańskiego, ponad 200 milionów wyznawców tej religii, często stojących przed utratą życia .Drugie tyle chrześcijan poddawane jest represjom prawnym i obyczajowym.Chrześcijaństwo, to dzisiaj najbardziej prześladowana religia na świecie, a ogniska tych prześladowań są w Azji, Afryce i Ameryce środkowej.Europa przygląda się temu obojętnie, a swoje główne uderzenie w chrześcijaństwo kieruje na wyeliminowanie tej religii i instytucji religijnych z życia publicznego, na uczynienie z wiary religijnej- za pomocą ustaw - wyłącznie element życia osobistego, prywatnego.Kto ośmiela się krytykować publicznie życie społeczne lub polityczne ze stanowiska zasad wiary podlega w wielu państwach europejskich karom sądowym. Systemy wychowawcze i kształcenia w szkolnictwie publicznym, są konstruowane pod kątem agresywnego ateizmu, lub w najlepszym razie z punktu widzenia indyferentyzmu ideowego, z akcentem na ideologię tzw. wolnego rynku i globalizacji podstawowych sfer życia i pracy jednostki.Mass media świadomie, gdyż planowo, i systematycznie oswajają nowe pokolenia z etyką bazującą na brutalnym egoizmie, iście darwinowskim( aborcja, eutanazja, eugenika, klonowanie) i wychowują w kulturze pojmowania człowieka jako surowca, jako materiału do regeneracji i podtrzymaniu przy zdrowiu jednostek warstw uprzywilejowanych (bogatych).Zbliżające się tegoroczne święta Bożego Narodzenia w wielu krajach Europy nie będą miały symboliki chrześcijańskiej, bo ta została na mocy prawa zakazana. Wszystko powyższe zamaskowane sloganami o wolności jednostki, o liberalizmie systemu społeczno-politycznego.70 lat sowieckiej ateizacji nie zostało zmarnowane w sensie materiału instruktażowego i wiedzy praktycznej, Europa obficie i swobodnie ,z ukontentowaniem korzysta z tego dorobku. Epoka Dioklecjana puka do naszych, chrześcijańskich domów, czujemy jej oddech na plecach.Dlatego ateiści i agnostycy powinni się cieszyć z tego ,że jeszcze mają z kim wieść dysputy czysto akademickie na salonie, na temat relacji między nauką i religią ( lub wiarą).Właśnie w tych dniach, taka dyskusja nawet zawitała trzy razy na SG. Najpierw wystąpił p.Ostrzechowski http://www.ostrzechowski.salon24.pl/104492,index.htmlz próbą wyjaśnienia: “dlaczego zostałem agnostykiem”. Niestety odpowiedź mnie nie przekonała. Z tekstu wynika ,że autor jest raczej ateistą ,gdyż prawdziwy agnostyk jest bezstronny czego o autorze nie mogę powiedzieć(co powiedziałem w komentarzu z uzasadnieniem).Następnie, p. Pajewski zupełnie bezzasadnie krzyknął tytułem notatki, że: “Benedykt XVII kapituluje” i wciąga teorię ewolucji do dogmatyki(to moje wtrącenie),zob. http://www.idzpodprad.salon24.pl/104541,index.htmlTekst jest bardzo pożyteczny, gdyż referuje przebieg konferencji naukowej zorganizowanej przez Papieską Akademię Nauk z bezpośrednim udziałem papieża Benedykta XVI o głównym temacie: ewolucja kosmosu a Stwórca.Moim zdaniem- piszę to po zapoznaniu się z pełnymi dokumentami konferencji (streszczenia głównych referatów)- papież przed nikim i w niczym nie skapitulował. Świat powstał w akcie stworzenia przez Boga – tak brzmiały słowa papieża- a rzeczą dalszych badań jest ustalenie przebiegu i praw ewolucji wszechświata.Chrześcijanin wierzy ,iż nadal Stwórca jest obecny w procesie ewolucji kosmosu ,jako czynny sprawca warunkujący ale sam będąc nie uwarunkowanym przez tą ewolucję. Komentujący notatkę Pajewskiego ulegli spolaryzowaniu: jedni twierdzą, iż Ratzinger jest kontynuatorem stanowiska poprzednika w sprawie ewolucji, inni przeciwnie – że poszedł znacznie dalej, czyli skapitulował.Omówiona nota oraz stanowisko komentatora, znanego nam z aktywności na salonie, blogera kazjoda, stały się pretekstem – a może lepiej przyczyną- dla p.Grega Levitza powieszenia dużego tekstu pod tytułem :”Harmonia wiary i wiedzy naukowej”http://www.greglevitz.salon24.pl/104696,index.html,w którym autor przedstawia własne spojrzenie na problem relacji nauki i wiary bardzo optymistyczny (moim zdaniem),tylko dlatego ,że niesamowicie rozciągnął zakres znaczenia terminu :”przedmiot badań naukowych”.Uważam ,że są właściwie dwa problemy, a nie jeden. Oto one:nauka i religia nauka i wiara Problem pierwszy jest niebywale uwikłany w politykę, socjologię, kulturę i jest równie silnie uwikłany w historię. Nauka jest tutaj wyłącznie maskownicą, jest w służbie, jest narzędziem zniszczenia religii.Ludzie nauki tak zasmakowali w tej rywalizacji z religią, iż zapomnieli doszczętnie ,że walczą nie dla siebie, że im w nagrodę rzucone będą “ochłapy”.Problem ten wrze hiperemocjami (podsycany zmyślną propagandą społeczno-polityczną) a właściwie – namiętnościami i głównie jedną : namiętnością władzy nad Drugim, namiętnością panowania i dominacji.Obydwie strony walczą ze sobą o “rząd dusz”, a nie o prawdę na temat tego, czy nauka i religia mogą stać w jednym domu. Dotychczasowe ,przejściowe historycznie wyniki walki zawsze były takie same: religia związana z wiarą w bóstwo transcendentne zastępowana była religią opartą na wierze w pseudo-bóstwo, w idola o mocy sprawczej przynależnej prawdziwym bogom.Problem drugi (nauka a wiara) ma naturę całkowicie przeciwną do natury pierwszego. Tutaj rozum ludzki jest maksymalnie pobudzony, a demony nie mają dostępu. Jeżeli porządnie zdefiniujemy obydwa pojęcia, to znika wspólna płaszczyzna ewentualnego sporu.Wiara jest relacją osoby do Transcendencji o naturze osoby, która to relacja polega na Miłości. Przy czym natura tej relacji jest podwójna, co mistycy chrześcijańscy ( Bonawentura, Dionizy-Aeropagita, Mistrz Eckhart)określali też dwoma powiedzeniami:Amare DeiAmare in Dei.Chrześcijanin kocha Chrystusa i zarazem w tej Miłości jest. Żyje dzięki Chrystusowi, i żyje w Nim i żyje z Nim. Chrześcijanin wierzy ,że Chrystus jest Zbawcą jego i wszystkiego, co zaistniało.Ale ta wiara jest darem Chrystusa, łaską. Ona nie jest samodzielnym aktem rozumu ludzkiego, ona jest odpowiedzią serca ludzkiego na Miłość bóstwa osobowego.Tak rozumiana wiara, w jakim sensie może stanąć w konflikcie z nauką? Albo; do czego w sferze aktów wiary może się przydać nauka? Dlaczego wiara chrześcijanina ma być obrazą nauki? Czy to nauka ma głos decydujący w relacjach miłości między ludźmi? Greg Levitz pisze ,że może kiedyś nauka wyjaśni cuda, w które wierzą chrześcijanie. Dziękuję, nie skorzystam.Cud wyjaśniony przez naukę nie był cudem w sensie wiary. Przedmiotem nauki nie jest Transcendencja. A jeśli jest, to znaczy ,że nie była to Transcendencja. Rozum jest wspaniałym organem ducha ludzkiego zaistniałym w akcie stworzenia, ale jego terenem działań jest “naturalne”, a nie “nadnaturalne”.Obok poznania rozumowego, racjonalnego, istnieje inne poznanie ,dostępne również każdemu :poznanie przez uczestnictwo w Miłości. Pascal to poznanie nazywał :”logiką serca”. Ten rodzaj poznania warunkuje poznanie rozumowe, sam należąc do Nieuwarunkowanego(P.Tilich).Rozumowe badanie przyrody owocne było wtedy ,gdy obejmowała go “amare in Dei”. Poznanie rozumowe świata, jako wielbienie Stwórcy. Konflikt nauki i wiary? Wejdźmy w głąb kwestii. Literatura[1] Prześladowani i zapomniani 2007-2008,Raport org.: “Pomoc Kościołowi w potrzebie”,Warszawa,2008
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura