Eine Eine
151
BLOG

We władzy Tzeentchu

Eine Eine Kultura Obserwuj notkę 56
 Profesor Ark na swoim blogu, którego poszczególne wpisy czytam zawsze z niekłamaną przyjemnością , otworzył ostatnio sensacyjny serial (nie wiem, ile mieć będzie sezonów) o tematyce kryminalno-naukowej, a o formie prawie thrillera.Rzecz idzie o niecne i wręcz krwiożercze zachowania przedstawicieli oficjalnej, zinstytucjonalizowanej nauki wobec tak zwanych “wolnych strzelców”, lub “singli”, to jest wobec osób, spoza środowisk uczelnianych i instytutów badawczo-technologicznych ,które bez wielkiego dorobku i doświadczenia występują z nowymi ideami i odkryciami teoretycznymi w matematyce i fizyce, stając tym samym niejako automatycznie w ostrym konflikcie z paradygmatem teoriopoznawczym obowiązującym w tych naukach.Mógłbym napisać o tym krótko:” mainstream, kontra outsidery” ,lub w ludzkim języku :oficjele nauki, kontra burzyciele.Jeden z blogerów zaproponował schemat aktualny - jego zdaniem - dla polskiej nauki:TW naukowi, kontra ich ofiary.Oto projekty logo tematyki serialu u profesora Arka.Serial jest, dla co po niektórych “burzycieli” salonowych- prawdziwym wyciskaczem łez, ale rzeczywiście, podawane w kolejnych postach Arka, wyimki z literatury zagranicznej odnośnie haniebnych czynów przedstawicieli nauki instytucjonalnej wobec osób proponujących nowe wizje przyrody i jednocześnie negujących wartość logiczną starych teorii , dają obraz sytuacji etycznej i społecznej wołający do nieba (bo do kogóż innego ?) o akty sprawiedliwości bezwzględnej.Ale nie o tym będzie moje wtrącenie się .Po pierwsze. Moim zdaniem “burzycieli” w czasach dzisiejszych jest grubo więcej, niż tych przebrzydłych “oficjeli” nauki instytucjonalnej. Jeżeli więc ktoś ma prawo do jęków i biadolenia ,że jest śmiertelnie zagrożony, że dni jego są policzone, to raczej meinstremowcy, a nie autsajderzy których jest rosnące mrowie i wrzask ich bije pod niebo.Przyznaję, nie liczyłem tych na “aucie”, poza polem boiska, ale gdzie się tylko obrócę to natrafiam na setki i tysiące prac teoretycznych kwestionujące wszystko co dzisiaj jest zawarte w podręcznikach akademickich i w monografiach rekapitulujących częstokroć dorobek wieloletnich badań.Czytam nieustannie, że wszystkie teorie fizyki są błędne ,należy je natychmiast skierować na śmietnik, a w ich miejsce wstawić...no właśnie ,co mianowicie wstawić?I to jest - po drugie.Czy jest jakaś nowa teoria określonej sfery zjawisk fizycznych ,spójna logicznie, wyjaśniająca znane fakty i przewidujące nowe za pomocą nowych pojęć ? Podobna zakresem i głębią ujęcia przyrody do teorii Newtona, Maxwella, Schroedingera-Heisenberga,lub Einsteina ?Nie jestem biegły w tych sprawach ,no i mam własne rozumienie teorii fizyki więc wymienię tylko takie trzy : twistory, struny i supergrawitacja.Jednak żadna z tych teorii nie posiada referentów eksperymentalnych, a z wyjątkiem teorii twistorów – pozostałe dwie mają kłopoty same z sobą. Istnieje kilka innych podejść formalnych(inne formalizmy matematyczne, inne geometrie) do ogólnej teorii względności, takie teoryjki alternatywne, istnieją liczne prace matematyczne próbujące “ożenić” mechanikę kwantową z ogólną teorią względności. To prawda.Daleko im jednak do miana teorii fizycznej i tym samym do ...laboratorium fizyki. Wszystkie te prace są identyczne: brak idei ontologicznych, puste kombinacje symbolami, kompletna niemożliwość przez czytelnika połączenia symboli z danymi fizycznymi, makabryczny abstrakcjonizm notacji symbolicznych, absurdalna dowolność w przyjmowaniu założeń, paranoiczne mnożenie bytów hipotetycznych , to wszystko “zusamen do kupy” bije na głowę scholastykę u schyłku średniowiecza.Ale to mój pogląd ,dziś z racji wieku - “outsidera” fizyki ,więc czytelnik powinien go ( ów pogląd) wziąć w nawias krytyczny.Jeżeli jest porządna teoria fizyki ukazująca nową wizje przyrody i odstawiająca jakąś starą do lamusa, to profesor Ark - znany mi z bezkompromisowości - na pewno ja zreferuje, gdy zakończy wieszać na salonie różne barwne smaczki. Jak na razie, to w miejsce przykładów rozwinięcia choćby założeń nowych teorii, tzw. “ smaczki” pełnią rolę argumentów.Na przykład, podnosi się larum ,że mainstream narzucił 100000 (lub więcej) modeli strunowych rzeczywistości, a odrzucił cudowną teorię świata fizycznego opartą na “metodach kwantowania stochastycznego w sieciach Kaneko” niejakiego Wylera i przy okazji prezentuje się w związku z teorią Wylera przepiękny obiekt geometryczny zwany dyskiem Poincerego .I tę straszną informację o krwiożerczej działalności zinstytucjonalizowanej nauki , zaopatruje się w następujący dowód cudowności owego modelu świata odrzuconego przez oficjeli ( tu stosowny cytat):“ Widać, jak w miarę zbliżania do brzegu trójkąciki wydają się nam coraz to mniejsze, ściągają się wręcz do punktu. A jednak dla żyjątka czującego geometrię dysku są one wszystkie tej samej wielkości. Gdyby chcieć snuć analogię dalej, powinniśmy sobie wyobrazić, że my, ludzie, jako istoty z krwi i kości, żyjemy na brzegu i nie wiemy nawet tego, że nasz świat jest tylko brzegiem innego świata, z inną geometrią, innymi prawami, że dla istot żyjących w tym wewnętrznym świecie my praktycznie nie istniejemy, nasz wymiar jest praktycznie zerowy a odległość do nas jest nieskończona. W dodatku, dla istot tych czas stoi w miejscu. “No tak, rzeczywiście, autor takiej fizycznej wizji świata mógłby rozbić bank nobla , za fascynujące bajanie, tylko w tym sęk ,że niby dlaczego ta wizja ma być prawdziwsza od podobnych bajeczek, których na kopy tworzyli i tworzą “strunowcy” ?Idę o każdy zakład ,że taki Smolin lub Kaku, a może nawet nasz Kowalski-Glikman ,choć ci wszyscy wymienieni to śmierdzący oficjele zinstytucjonalizowanej fizyki, potrafią bajać równie zajmująco, a może nawet lepiej i nazywać także to bajanie - fizyką !I tu się pojawia - po trzecie.Dlaczego jedną spekulację pozbawioną odniesień do rzeczywistości fizycznej (modele strunowe) mam zastępować drugą równie spekulatywną, czysto matematyczną, bez związku ze światem realnym ?Czy dlatego, że strunowcy, to obrzydliwi meinstremowcy, a ci nowi, prześladowani to autsajderzy i należy ich pogłaskać po główkach i podać smoczek lub soczek przez smoczek? Jeśli tu idzie gra o kasę, o stanowiska, zaszczyty czyli o tzw. życie, jak sugeruje się w tym serialu blogerskim , to czy nie wystarczy by młodzi gniewni wrzasnęli: posuńcie trochę swoje d...ka na tej ławie rozkoszy, my też chcemy przysiąść się !?Więc na koniec:myślę , że rzecz jest głębiej zakopana, i , że to się zaczęło znacznie wcześniej niż dzisiaj. Wygłoszę twierdzenie obrzydliwe dla niektórych oczarowanych “nowoczesnością” oraz filozofią chaosu mentalnego: w czasach Newtona,Laplacea,Fresnela,Lagrangea,Hilberta,Roentgena, Plancka, Rutherforda, Sommerfelda, itd., kiedy królowała prawdziwa fizyka eksperymentalna, żaden strunowiec ani spec od wariackich geometrii nie miałby prawa podskakiwać, ani niczego żądać w świecie nauki, przed doświadczalną weryfikacją jego “rewolucyjnych” idei. Dla takich miłośników “postępu dla postępu” byłyby dostępne raczej stanowiska clownów w objazdowych cyrkach lub “rozśmieszaczy” w powiatowych kabaretach.W tamtych czasach, w europejskiej nauce o przyrodzie, obowiązywał jeszcze grecki styl myślenia poszukującego arche natury, w trudzie logicznego dyskursu nad ściśle zdefinowanymi pojęciami, przy dopełnieniu skrupulatnym obowiązku znajomości dotychczas opracowanej struktury wiedzy. Werner Heisenberg najpierw okazał swój geniusz (mając 19 lat !) w opanowaniu i głębokim rozumieniu mechaniki klasycznej, a następnie przeszedł do budowy swojej mechaniki, troszcząc się do końca życia o ciągłość myślenia archetypalnego o “fizis”.Babilońska wizja przyrody, wspomagana sztuczkami i fortelami typu “zgaduj zgadula”, oparta na kulcie przypadku i rachunku prawdopodobieństwa, jeszcze nie triumfowała powszechnie, jak to stało się w drugiej połowie XX wieku i trwa do dzisiaj. Jeszcze nie było tego barbarzyńskiego podejścia do wartości myślenia według kryterium : data jego ujawnienia (nowe -to prawdziwe, stare- nieprawdziwe).Celem uprawiania nauki, nie była – jak to często jest dzisiaj- nagroda Nobla ,lecz prawda o naturze rzeczy.Ale nie ta prawda, o jakiej się dzisiaj mówi ,iż powstaje przez przypadek, że rodzi się z chaosu, że jej odkrywcą może być także małpa, byleby dostatecznie długo stukała w klawiaturę kompa, lecz prawda która się ukazuje w napięciu duszy ludzkiej pragnącej unii duchowej z czymś niepojętym do końca...Sądzę , że różnice między dzisiejszym pojmowaniem prawdy a dawniejszym ,widziane gołym okiem, i tak znaczące dla poruszanego problemu przez profesora Arka na jego pasjonującym blogu, nie wzięły się z przemian natury człowieka (kiedyś też byli oszuści i kanalie), lecz z zepsucia obyczajów i zniszczenia oświaty i wychowania.
Eine
O mnie Eine

No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (56)

Inne tematy w dziale Kultura