Eine Eine
94
BLOG

Echa na salonie

Eine Eine Kultura Obserwuj notkę 14
 Ostatnio spotkała mnie zdumiewająca przygoda, jakiej nie miałem od czasów słynnej rejterady- by nie określać dosadnie : sromotnej ucieczki - Pomiotu Zbiorowego z salonu24.Dwóch blogerów ,niezależnie od siebie, wezwało mnie na udeptaną ziemię w celach stoczenia pojedynku na słowa, wiedzę i miny ,pojedynku który wykaże wszystkim naocznie, jaką to parszywą owcą jestem w społeczności, która obsiadła ten portal. Wezwania te – moim zdaniem- mają ważny kontekst kulturowy i pominąć ich, to dać dowód, że jest się “ćwokiem” mającym kulturę “gdzieś”.Pierwszy blogier zapytał mnie na moim blogu, poświęconym problemowi LHC, co wiem i myślę o pracach nad budową reaktora termonuklearnego.Odpowiedziałem mu zgodnie z moją wiedzą i sumieniem, niezbyt entuzjastycznie, z rezerwą, z podkreśleniem mojej niewiedzy, z wątpieniem co do sensu tych działań, na co on przytoczył mi informację zaczerpniętą z polskiej wersji wikipedii całkowicie sprzeczną z moją odpowiedzią, a następnie usiłował (i usiłuje) wymusić na mnie, bym potwierdził nie moją informację, tylko tę z wikipedii.Nauczono mnie i wychowano ,że wiedzy nie zdobywa się z encyklopedii, lecz (poza doświadczeniem osobistym) ze źródeł: oryginalnych prac badaczy, raportów z tych prac, monografii lub aktualnych podręczników akademickich, a także z bezpośrednich rozmów z badającymi zagadnienia,lub-jeśli to jest możliwe- z uczestnictwa w ich badaniach. Encyklopedia jest przydatna dla przypomnienia wiedzy faktograficznej, lub potrzebnej np. przy rozwiązywaniu krzyżówki.Podkreślę, że wówczas gdy tak mnie nauczano, to encyklopedie przygotowywali latami, wybitni specjaliści, recenzowali każde zdanie tacy sami, nie anonimowi, a kolejne edycji były aktualizowane i korygowane. Wikipedia (każda wersja językowa) takim dziełem nie jest. Nawet najlepsza wersja językowa, jaką jest angielska. Nawet ona miała i ma poważne błędy i dlatego powoli zmienia się styl redakcji każdej wikipedii w kierunku sprawdzonej tradycji encyklopedyzmu.Ale na razie jest tak, jak jest i ja mam alergię na kontry z linkami do wikipedii. Kto o tym nie wie ,to może się sparzyć, gdyż ja ...po prostu nie prowadzę dialogu na temat informacji zaczerpniętych z wikipedii.Tymczasem wielu czytelników, młodych wiekiem, uważa wikipedię za jedyne i główne źródło wiedzy. To bardzo niefortunna postawa. Jej przyczyną jest zanik wpływu szkoły i studiów indywidualnych na młode umysły. Coraz więcej roczników młodych pokoleń nie widzi książki w zasięgu ręki, a całą wiedzę czerpie z sieci.Gdy tymczasem internet to :dużo i szybko, a w konsekwencji- byle jak.Jakie więc powody merytoryczne miały by mnie skłonić do zaprzeczenia samemu sobie i powtarzania informacji na temat LHC z wikipedii, które uważam za nieaktualne i po części nie prawdziwe?Od kiedy to, jako fizyk i nauczyciel akademicki, mam zdobywać wiedzę w zakresie fizyki z tekstów wikipedii i ją przekazywać mojemu czytelnikowi? Ark by wtrącił,że wiedzę trzeba łapać ze wszystkich źródeł i miałby rację, o ile by się zgodził z moim poglądem,że wikipedia itd....he,he,he.Oczywiście, mogę się mylić, udzielając rozmaitych informacji z fizyki,i często tak jest, a nawet zawsze, jak twierdzą ci, co to siedzą okrakiem na zamordowanej przez nich STW, ale gdy się mylę , to ja się mylę, na swój rachunek, i nie odpowiadam za cudze pomyłki np. wikipedii. Towarzystwo do pomyłek wybieram sobie sam i żaden blogier nic tu nie wskóra.Ale jest jeszcze kontekst inny tej historii.Dodatkowo bowiem, temat pytania ( i ewentualne odpowiedzi publiczne), to dziedzina planowo i systematycznie utajniana, fałszowana, zakłamana, manipulowana. Kto dzisiaj napisze prawdę o energii nuklearnej dezintegracji lub fuzji jąder atomowych?Nadal masowo wmawia się ,że rozwój energetyki opartej na jądrowej dezintegracji atomu ma cel głównie i wyłącznie pokojowy ,gospodarczy, dla dobra człowieka (tania energia),jest przyjazny środowisku ludzkiemu itd.Znam teksty wielostronicowe w odniesieniu do tych kwestii(dezintegracja lub fuzja jąder atomowych ) i przedstawiające fakty całkowicie zmyślone, znam grupy badawcze prowadzące pozorowane prace (opłacane !) w celach zmylenia lub rozpoznania konkurenta a dokładnie – przeciwnika, gdyż ta dziedzina jest przede wszystkim w pełni zmilitaryzowana.Do tego dołącza się chciwość i nieuczciwość, jako program bycia ludzkiego.Manipulacje, intrygi, oszustwa są wielopiętrowe, sam byłem gościem placówki, która świadomie prowadziła prace projektowe nie mające szans na realizację tylko po to, by mieć gwarancję istnienia i zatrudnienia, ale wizje wspaniałych wyników w przyszłości roztaczali specjalni spece instytutowi od reklamy w mediach.Obraz powyższy dotyczy przede wszystkim dziedzin istotnych dla gospodarki lub “zbrojeniówki” wieku XXI i nie uogólniam go na całość fenomenu zwanego nauką współczesną.Przypadkowo właśnie od wielu lat zajmuję się problematyką, która ściśle łączy się z fuzją termonuklearną. Rzeczywiste prace w tej dziedzinie dotyczą wojskowych zastosowań a tzw. pokojowe zastosowania, to sprytna maskownica. Rezultaty (te do których mam dostęp w czasopismach specjalistycznych )są mizerneChyba, że zostanie odkryte jakieś nowe zjawisko np. fuzja jąder atomowych w temperaturach “pokojowych” lub odkryty będzie inny sposób “trzymania” plazmy wysokotemperaturowej bez styku z “normalną” materią niż dotychczas stosowany (tzw. “butla magnetyczna”).Na dzień dzisiejszy pozostaje dla niecierpliwych ,lektura wikipedii, oglądanie instytutów technologii termonuklearnej w postaci “wiosek potiomkinowskich” lub dla mniej kulturalnych- obrzucanie obelgami tych , którzy świadomi ryzyka pomyłki, zachowują krytycyzm wobec niespotykanej w przeszłości ,monstrualnej propagandy politycznej w obrębie nauki.Wspomniany blogier wybrał tę drugą drogę i nawet zrobił specjalny wpis ( o tytule :Energia z syntezy wodoru ) bez treści merytorycznej, a poświęcony jedynie mojemu stanowisku wobec problemu technologii fuzji jąder atomów, i w obrębie niego wydobywa z siebie takie dźwięki, że tworzą one na salonie charakterystyczny pogłos lub po prostu dudnienie i bulgotanie.Coś czuję ,że przy takim temperamencie i woli, blogier ów, dość szybko wybuduje polski reaktor termonuklearny, wykorzystując bogate doświadczenia przemysłu domowego w budowie wydajnych bimbrowni na zacierze żytnim fermentującym w beczkach po ogórkach.Drugi blogier o szerokim nicku “Wolny Kraj” po przyznaniu łaskawym, że nawet mam wiedzę, napisał otwarcie, że mnie nie lubi, bo się okazało(według niego), że ja z kolei nie lubię LHC i instytucji NASA wraz z jej łażeniem po Marsie i różnymi ekskursjami po Układzie Słonecznym. Nie podoba mu się zdecydowanie to, co ja wypisuję o przyszłości naszej cywilizacji, nie cierpi mojego pesymizmu co do przyszłości technologii, denerwuje go ,że ja nie widzę żadnego sensu w eksploracji Marsa. I to wszystko do tego stopnia ,że napisał iż ma dość:“niczym nieuzasadnionej negacji prowadzonych na świecie badań naukowych przez szanownego Eine.Tymczasem zwrot “nieuzasadnionej negacji” jest podwójnie fałszywy.Po pierwsze – w tekstach, do których odwołuje się “Wolny Kraj” nigdzie nie odmawiam doskonałości technologicznej urządzeniu LHC oraz sondom kosmicznym według projektów NASA. Niczego nie neguję, jeśli idzie o niezwykłą wartość wykonanych prac technicznych w dziedzinie kriogeniki ,technologii wysokiej próżni lub lub elektronicznych urządzeń sterowniczych.Jedynie poddaję pod dyskusję i opatruję znakami zapytania celowość tych prac.Na przykład uważam ,że celem prac badawczych na LHC nie powinno być poszukiwanie tzw. “ ciemnej materii”, gdyż w rzeczywistości nic o tym obiekcie nie wiemy. Nie wiemy jaki jest jej skład, z jakich cząstek elementarnych jest zbudowana.Możliwe, że podczas aktów zderzeń proton-proton w LHC zarejestrujemy jakiś obiekt nie zidentyfikowany. Dlaczego mielibyśmy go uważać za składnik “ciemnej materii”? Hipoteza istnienia “ciemnej materii” w kosmosie jest powszechnie uznawana za czystej wody SF w obrębie doświadczalnej nauki.Po drugie- następnym kłamstwem w zwrocie: “ nieuzasadnionej negacji Einego” jest słowo “nieuzasadnionej”. We wszystkich moich notach dotyczących LHC i sondowania kosmicznego NASA, są bardzo szczegółowe uzasadnienia -nie “negacji” -  tylko krytyki określonych działań. Wydaje mi się że adwersarz nie jest przygotowany merytorycznie do zrozumienia moich uzasadnień, więc napisał, że ich nie ma.To on, a nie ja (razem z NASA) , nie posiada żadnych dowodów na aktualne istnienie życia pozaziemskiego w znanych nam formach, gdy tymczasem mnie oskarża, że ja nie posiadam dowodów na nieistnienie. Metoda godna prawdziwie “Wolnego Kraju”. Wszystkie rewelacje ogłaszane przez NASA w ostatnim półwieczu w tym zakresie, okazały się później – według oświadczeń tej samej instytucji- pomyłkami. Czy zapomnieliśmy o sensacji "made in NASA", że w meteorycie znaleziono szczątki organizmów z przestrzeni pozaziemskiej?, które dość szybko okazały się materiałem organicznym zawleczonym w trakcie lotu przez atomosferę.Ostatnio w NASA jest moda na odkrywanie na Marsie obecności wody, pary wodnej i lodu w strukturach znanych na Ziemi. Dopóki ,specjaliści od fizyki z NASA nie udowodnią ,że ta substancja(związek) w tych fazach, może istnieć w temperaturze – 273 C i w warunkach wysokiej próżni, to te informacje dobry maturzysta z fizyki, wkłada między bajki nie czekając na mnie. Nie znaczy to wcale, że mam złe mniemanie o kompetencjach naukowych  pracowników NASA.Po prostu, coś puszczają do mediów (bo muszą się wykazać tym co dają im kasę), zapewne inaczej sformułowane, obwarowane zastrzeżeniami, o charakterze hipotetycznym ,raczej interpretacje danych a nie dane obserwacyjne i pomiarowe ,a ci co robią newsy nadają temu wysoką temperaturę sensacyjności i niezwykłości. Gdyby ci od newsów mieli chociaż odrobinę wiedzy z fizyki i odpowiedzialności za słowa, to by pracowali na wyższym poziomie.Oczywiście, tego (poziomu) nie mogę wymagać od “Wolnego Kraju”, bo nie jest dla mnie jasnym ( na podstawie jego enuncjacji w tematyce fizycznej) czy “Wolny Kraj” w ogóle chodził do szkoły, a jeśli już, to nie wiem, co on w tej szkole robił, bo nauczyć to się niczego nie nauczył, sądząc po jego komentarzach do moich wypowiedzi.Teksty tego autora miałem wątpliwy zaszczyt zauważyć, w formie głównie komentarzy do innych blogerów. Są to teksty o treści gloryfikującej nachalnie okres PRL-u i to w stylu wypowiedzi pierwszych sekretarzy szczebla wysokiego, znajomej- ze słyszenia co najmniej – partii.Opinia o mojej twórczości blogerskiej autorstwa “Wolnego Kraju” jest napisana tym samym językiem i stylem : moja merytoryczna krytyka badań naukowych, to dla niego jałowa i szkodliwa “negacja”, moje uzasadnienie i argumentacja na rzecz określonego poglądu – nieistniejące.A kiedy w rozmowie z nim , na jego blogu zauważyłem, że finanse przeznaczone na LHC i NASA powinny być skierowane na zaspokojenie ważniejszych potrzeb społecznych (np. program badawczy nad nowotworami), to walnął do mnie z grubej rury sugerując, iż propaguję komunizm lub socjalizm i nawołuję do krwawej rewolucji.Trywialna metoda “łapaj złodzieja”, ostatnio popularna zwłaszcza w kręgach emerytów pewnych, byłych służb...No cóż ,nauka i praktyka nie poszły w las, a dały komiczny efekt indywidualnego bulgotania żółci (czerwonej ?) na salonie24.  
Eine
O mnie Eine

No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Kultura