Prasę sobotnio-niedzielną czytam powoli, toteż dopiero dzisiaj natrafiłem w ostatnim numerze Europy (nr,28,12.VII.o8) na krótki tekst pióra Andre Glucksmanna zatytułowany: “Obrazoburcza ikona- wolność ważniejsza od śmierci”.Glucksmann przywołuje powiedzenie Ingrid Betancourt zaraz po jej wyzwoleniu ,w akcji militarnej podjętej przez kolumbijską armię, akcji która mogła przynieść jej śmierć:“ lepiej przeżyć sekundę wolności prowadzącą do śmierci, niż wieczność w zniewoleniu”.Taka filozofia egzystencjalna, przyjęta przez konkretną osobę w odniesieniu do jej własnego życia mimo, iż ma znamiona pochwały samobójstwa może być w pewnych sytuacjach, w ramach pewnej wizji życia, potraktowana z uznaniem i szacunkiem, chociaż zwrot “wieczność w zniewoleniu” jest sam w sobie fałszywy, gdyż w niczym co ziemskie, nie ma wieczności. Bezsprzecznie, istnieją takie stany przeżywania czasu, zwłaszcza gdy jesteśmy pozbawieni wolności, że subiektywnie skończony interwał(odcinek) czasu wydaje się nam jako trwający nieskończenie długo i wtedy użycie słów “wieczna niewola” wiernie opisuje rzeczywistość wewnętrzną podmiotu.A.Glucksmann, tę prawdę doświadczoną przez konkretną osobę(I.Betancourt), za którą idzie indywidualny wybór, co do jej własnego życia /śmierci, a nie, życia / śmierci drugiej osoby, rozciąga - ku mojemu zaskoczeniu- na zbiorowość ludzką zwaną narodem lub społecznością.Nie czyni tego wprost, nie, ale w obszernym akapicie twierdzi, że Zachód nawet za cenę ataku atomowego i pewnej śmierci powinien nieść wolność tym, co cierpią okrutną niewolę, a nawet rozszerza okoliczności warunkujące taką decyzję przez zwrot :“dla obrony własnej wolności”.Czytam :“tylko możliwość użycia – w ostateczności- broni nuklearnej dla obrony własnej wolności nadaje sens istnieniu sił odstraszających.”Dlaczego piszę ,iż Glucksmann dokonuje radykalnej zmiany ontycznej zasady egzystencjalnej sformułowanej przez Ingrid Batancourt rozciągając ją na zbiorowość ,na wspólnotę ludzką ,gdy Betancourt stosuje ją tylko do siebie? Przecież w powyższym cytacie nie ma takiego wyartykułowania?Broń nuklearna nie jest bronią typu pistolet lub karabin. Jej funkcją nie jest zabicie konkretnego, pojedynczego człowieka. Najmniejsze pociski nuklearne mają promień rażenia rzędu 5 km i w tym obszarze wszystko co żywe, lub co warunkuje życie, może nieodwracalnie być unicestwione. Wojna atomowa ma dwa warianty:przeciwnik nie posiada broni nuklearnej obydwie strony dysponują bronią nuklearną. W przypadku b) odwet ma takie same szanse, jak atak i obydwie strony przez ‘sekundę wolności” przechodzą do śmierci, unicestwiają się wzajemnie..A.Glucksmann próbuje oswoić czytelnika z myślą użycia broni nuklearnej w celach nie tylko przeżycia” jednej sekundy wolności przed śmiercią "( czynność wyzwalania się z niewoli np. terroryzm) ale także “dla obrony własnej wolności”. Jest to niejawnie podana doktryna “uprzedzenia”. Można sformułować kilka pytań do autora tej filozoficznej idei.Skutki użycia broni nuklearnej nie będą dotyczyć jednostek, pojedynczych osób. Kto więc będzie podejmował taką decyzję? Każdy z osobna? Czy przywódca lub grupa przywódcza z mandatu całej zbiorowości? Kto będzie decydował o tym, że już własnie jest to absolutne zagrożenie wolności? Wyobraźmy sobie ,że są dwie strony: Izrael i Iran. Kto w Izraelu uzna sytuację za wystarczająca (groźba utraty wolności przez Izrael ) do ataku nuklearnego na Iran: każdy obywatel w głosowaniu? ciało reprezentujące społeczeństwo? Prezydent? Obojętnie jaka padnie odpowiedź, sytuacja z punktu widzenia ontologii nie jest tożsama z sytuacją, do której odnosi się zasada Betancourt.W pierwszym przypadku( I.Betancourt), indywidualny byt osobowy podejmuje decyzję o swoim istnieniu lub nieistnieniu, a w drugim, indywidualny byt (np.prezydent) lub grupa reprezentująca(parlament, sztab kryzysowy) społeczność decydują o istnieniu lub nieistnieniu tej całej społeczności. Czy pojedynczy człowiek(lub nieliczna grupa ludzi) ma moralne prawo decydować o istnieniu lub zagładzie narodu przeciwnika i swojego w imię obrony lub uratowania “sekundy wolności”?A.Glucksmann nie stawia takiego pytania dlatego ,że ontycznie i aksjologicznie utożsamił dwie różne sytuacje:-ja idę do wolności przez śmierć oraz- ja decyduję za was, że pójdziecie do wolności przez śmierć.Gdy tymczasem, to nie jest to samo:moja wolność jest ważniejsza od mojej śmierci wasza wolność jest ważniejsza od waszej śmierci. Glucksmann posuwa się nawet do zbanalizowania cudzej śmierci formułując śmiałe pytanie:“ Bo jeśli nie, to po co te przerażające arsenały ,o których wszyscy mówią, że ich nigdy nie użyją?”Upatrując w arsenałach broni nuklearnej sens : “sekunda wolności przed śmiercią”, Glucksmann de facto rozwija filozofię śmierci, nekrofilię.Broń nuklearna czyli tzw. siała odstraszająca nie ma żadnego sensu dla kogoś, kto jest za tym, by planeta Ziemia pozostała planetą życia. Glucksmann namawia innych do zbiorowej śmierci, by przeżyć sekundę wolności. Pozornie ,dla niektórych to może być atrakcyjna filozofia egzystencji wspólnotowej.Ale to I.Betancourt jest bliższa moralności: pragnie dla siebie, a nie dla innych - sekundy wolności przed śmiercią. Jako wolny podmiot osobowy decyduje o swoim życiu, a nie o życiu innych. Filozof proponuje nie etykę sytuacji granicznej, lecz antyetykę.A. Glucksmann nieświadomie wpisuje się na historyczną listę tych filozofów ,którzy dwukrotnie w wieku XX namawiali pewne narody (państwa) do “sekundy wolności przed śmiercią” i nie tylko namawiali. Dawali także tej nekrofilii subtelne uzasadnienia i świętowali - krótkotrwałe i częściowe na szczęście- jej spełnienie.
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura