Krótka seria opowieści o cadykach i chasydach dobiegła końca. Oto ostatnia kartka z tej serii, znaleziona u Stanisława Vincenza w jego -zapomnianej przez Polaków -epopei huculskiej “ “Na wysokiej połoninie.”Opowieść dojrzałego chasyda – rolnika (Żyd rolnik ? !!) na Pokuciu nie jest zmyślona. Żydowska szkoła podstawowa dla dzieci Żydów talmudycznych, ortodoksyjnych i chasydów (nie dla dzieci Żydów tych nowoczesnych, postępowych, zrodzonych z Haskali czyli żydowskiego oświecenia) stosowała metody kształcenia bardzo skuteczne .Kary cielesne bardzo przyczyniały się do rozwoju abstrakcyjnego myślenia i gruntowały nawyki dowodzenia, argumentacji, poprawnego dyskursu logicznego w późniejszym, dorosłym życiu. Gdyby nasi modernizatorzy oświaty znali te doświadczenia i tą tradycję ! I chcieli ją zastosować w systemie, który jest antyoświatowy, chociaż nazywa się - oświatowy. Oto tekst opowieści Duwyda.Było to tak: nasz ród z daleka, ho-ho, aż zza Krosna. Tam inaczej, tam chodziłem do zwyczajnej szkoły, i tam ja byłem cały Polak.No i przyjechaliśmy do Kosowa z Tatuńciem i z Mamunią, pamiętam jak dziś, gorąco, przyjemnie. W Kosowie zawsze tak było, a dziecku najlepiej, bo wydaje mu się ,że zawsze tak będzie.Ale tam w Kosowie zapchali mnie od razu do hebrajskiej szkoły. Uczą po kosowsku, ostro, od razu Biblii.I w Biblii tak się czyta na początku:- Brejszis buru Elojhim es ha-szmaim wejs hu-urec.I co moja głupia głowa idzie robić?Zamiast zrozumieć, ja pytam nauczyciela:A co to znaczy “Brejszis buru” ? To on jak trzaśnie mnie kułakiem po gębie i jeszcze grubą książką poprawi i nogą z tyłu kopnie:Masz ,co znaczy. W głowie mi iskry, gwiazdy, ja już w niebie. Ja z rodu, ja pieszczony, mnie nikt palcem nie tknął. To ja w bek, co znaczy bek? Zawrzeszczałem, trząsłem się w gorączce, uciekłem do Tatuńcia na skargę. Płaczę, mówię wszystko, a Tatko na to spokojnie:-On ciebie nie uderzył, on pouczył, że o święte rzeczy nie wolno pytać, trzeba od razu zrozumieć.A Mamcia bardzo patrzy, to na mnie, to na Tatka i mówi:Szlojme, on blady ,on słabowity, on kaszle po nocach. Nie mogła wytrzymać ,wyszła sobie.Zrozumiałem, nie pytam więcej. Stanisław Vincenz, Na Wysokiej Połoninie- Listy z nieba,Warszawa,1983,s.395-396
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura