Biorąc pod uwagę dużą liczbę wpisów na ten temat, jakie ostatnio ukazały się na salonie, zadaję sobie pytanie: dlaczego go podejmuję? Czy mam coś oryginalnego do napisania w tej kwestii? Czy coś mnie właśnie predestynuje do tego, by włączać się do ostrych sporów i polemik? I co chciałbym osiągnąć przez ten wpis? Czy nie lepiej machnąć ręką ,wzruszyć ramionami, a następnie wrócić do swojej zagrody ,gdzie zawsze dzieje się coś ciekawego, bo nieoczekiwanego?
Jednak temat “nauka i religia”, w wydaniu niektórych blogerów salonu, przyciąga mnie niby elektromagnesy LHC, bo też pewien bloger - z tych “niektórych”- od dłuższego czasu zatrudniony jako specjalista od “konfliktów” pomiędzy tymi dwiema dziedzinami ekspresji ducha ludzkiego, ostatnio przeszedł chyba sam siebie w wymyślaniu bzdur w tej dziedzinie. Lubię czytać teksty specjalistów, to prawda, zawsze człowiek może czegoś się nauczyć, lub ..oduczyć. W tym przypadku, raczej to drugie.
Otóż wspomniany bloger twierdzi, z mocą odwrotnie proporcjonalną do wartości logicznej swoich argumentów ,że nauka i religia znajdują się - niby w obcęgach - w uścisku wielce zagadkowych i zarazem nigdy nie usuwalnych bytach myślowych o niedorzecznych nazwach, a mianowicie :meta-sprzeczności oraz meta-meta-sprzeczności . Niedorzeczność polega na tym, że rzekoma sprzeczność (lub konflikt) opisywana przez autora, raz dotyczyć ma religii i nauki a innym razem – wypowiedzi językowych o nauce i religii. Poza i maniera autora na stosowanie terminologii, której sensu nie rozumie- jest porażająca.
Meta-mętność wywodów tego blogera w czytanym przeze mnie wpisie [1] o strasznie długim tytule: “O jeden most za daleko, czyli dlaczego nie da się pogodzić religii z nauką,” jest jednak wywołana przede wszystkim:
- brakiem definicji pojęcia “religia” przy jednoczesnym operowaniu tym pojęciem w kontekstach logicznych wskazujących na nieustanną zmianę znaczenia terminu “religia
- błędami logicznymi przy zdefiniowaniu pojęcia “wiara”
- fałszywym określeniu drogi dochodzenia do prawd religijnych
- anachronicznym, a tym samym fałszywym określeniem metody badania naukowego świata
- fałszywym określeniu przedmiotu badań naukowych
Przejdę teraz ,według powyższej kolejności, do zwięzłych uzasadnień mojego każdego zarzutu w odniesieniu do analizowanego tekstu.
Religia
Twierdzę , że w tekście nigdzie nie ma definicji terminu ”religia”. Możliwe, że wikipediowska definicja terminu “dyskusja” (a wikipedia dla owego blogera –jak sam oświadczył w odrębnym wpisie o tytule “Wikipediofobia”- to jedyne poważne źródło wiedzy) nie przewiduje dokonania wstępnych określeń stosowanych terminów, jednak w rozważanym wpisie “O jeden most za daleko...” występuje fakt nie sympatycznego sprytu autora, sprytu polegającego na operowaniu terminem “religia” w rozmaitych kontekstach ,i ustalaniem jego znaczenia zależnie od potrzeby.
Oto przykłady powyższego ,które mi przypominają chwyt “królika” za uszy i wyciągania go lub chowania do cylindra przez “guru” Pomiotu Zbiorowego:
1.teistyczne , deistyczne i panteistyczne religie – bez określeń.
2. terminy: panteizm, deizm, teizm , stosowane zamiennie z terminem “religia”, czyli mylenie filozofii (ontologii) z religią.
3.religia to coś ,co “generuje modele rzeczywistości/świata”.
Taka mętność i wieloznaczność kluczowego terminu tekstu, powodują moją generalną wątpliwość:
czy można prawdziwie naświetlić problem relacji nauka/religia, bez przyjęcia jednoznacznej definicji terminu "religia" i przestrzegania stałości znaczenia pojęcia?
Gdyby rozważany post wykorzystał bodaj jedną z podanych poniżej definicji pojęcia “religia”, myślę iż wówczas dialog na salonie osób zainteresowanych tym problemem, zaistniałby z pożytkiem dla wszystkich.
Oto lista określeń terminu “religia”.
1.”Religia jest poznaniem wszystkich naszych obowiązków jako Bożych przykazań” E.Kant [2]
2.Kochać ducha świata i radośnie spoglądać na jego działanie – taki jest cel naszej religii...W samym środku skończoności stać się jednym z nieskończonością i być wiecznym w (przemijającej) chwili. F.D.E. Schleiermacher[3]
3.Wszelka wiedza religijna o Bogu jest wiedzą poprzez Boga w znaczeniu sposobu poczęcia (Empfaengnis)samej wiedzy. M.Scheler [4]
4. Wymiar religijny wskazuje na to, w ludzkim życiu duchowym, co jest ostateczne, nieskończone i nieuwarunkowane. Religia jest w najszerszym i najgłębszym znaczeniu tego słowa tym, co nas w sposób nieuwarunkowany obchodzi. P.Tillich [5]
5.Istnieje w świecie prawdziwa religia: jest to wspólnota chrześcijańska, czyli Kościół Boży ,o ile żyje łaską i dzięki łasce Bożej”. K.Barth [6]
6.Tam, gdzie jest nadzieja, jest i religia. Jeżeli to zdanie jest słuszne, to należy uznać, iż w chrześcijaństwie pojawiła się sama istota religii. E.Bloch [7]
7.Jeśli jednak religię ,naszą świadomość Boga, określamy jako samowiedzę człowieka, to nie należy tego rozumieć w ten sposób, by człowiek religijny uświadamiał sobie bezpośrednio, że jego świadomość Boga jest samowiedzą jego istoty, gdyż właśnie nieuświadomienie sobie tego faktu warunkuje swoistą istotę religii. L.Feuerbach [8]
8. Bóg i kult tworzą wzajemny związek, jedno nie może żyć bez drugiego, gdyż Bóg musi być zawsze Bogiem jakiegoś człowieka lub ludu .M.Luter [9].
Mógłbym zacytować jeszcze kilkanaście innych określeń znaczenia terminu “religia” autorstwa równie znanych filozofów (niektórzy z nich są teologami, są także ateiści) z europejskiego kręgu kulturowego, ale tego nie czynię, gdyż wszystkie dają się sprowadzić do wspólnego mianownika, który brzmi (na podstawie wiki.pol , źródła wielce ulubionego i szanowanego przez autora omawianego postu):
- religia jest relacją osobową człowieka do rzeczywistości transcendentnej – osobowego Boga, a we wspólnocie ludzkiej tworzy system wierzeń i praktyk (kult, obrzędy, instytucje kościelne).
Oczywiście ,czytając tę definicję (i jej szczegółowe podstawy) gołym okiem widać, iż religia nie “generuje modeli świata” i nie jest “systemem poznania świata”, jak to jest napisane w analizowanym tekście “O jeden most za daleko...”
. Autor myli filozofię z religią, co nie znaczy ,że nie istnieje np. filozofia chrześcijańska, ale nie jest to religia, sądząc już po samej nazwie. Gdyby autor postu “O jeden most za daleko...” powyższe określenie religii, powszechnie przyjęte i stosowane, skonfrontował z równie poprawnym określeniem nauki i metody naukowej, to – moim zdaniem – nie podołałaby jego pokrętna logika w wykazaniu prawdziwości z góry podjętej tezy o “konflikcie” tych sfer kultury ludzkiej i musiałby pogrzebać w resursach technik manipulacji psychologicznej “pomiotu Zbiorowego” za bardziej subtelną pokrętnością myślową.
Wiara
Pozornie ,miało w tym miejscu być lepiej niż z religią, gdyż jest określenie wiary. Oto ono:
“Religia oparta jest na wierze. Wiara to przyjmowanie czegoś, obojętnie czego, za pewnik, przy braku potwierdzających to coś dowodów, a nawet wbrew dowodom.”
Podana definicja wiary, na której jest oparta religia, zawiera błąd logiczny, a mianowicie jest za szeroka. Bardzo popularny błąd, będący udziałem szerokiej szerzy ateistów salonowych !
Niektórzy z nich są sprytni i wiedzą doskonale, że jeśli do jednego worka wrzucą wiarę w to, np. że jutro wygrają w Toto, lub że żona ich nie zdradza, oraz wiarę w istnienie Boga, to tym samym, wiarę w Boga odetną od powagi egzystencjalnej, pozbawią ją funkcji duchowej, zdeprecjonują jej wartość duchową i ośmieszą.
Byłoby tak, gdyby czytelnikami tych bzdur, były same przedszkolaki z zerówki. Można rozciągać bezkarnie znaczenia i sens słów w towarzystwie maluchów , ale i ten sukces ma krótkie nogi, o czym wiedzą ci, którzy tak czynią.
Religia jest oparta na wierze w osobowe bóstwo i wszelki zestawianie jej – jak to jest w tym wpisie- z wiarą w “gusła, wiedźmy, wampiry, wilkołaki, dusiołki, alchemię,samorództwo, puszczanie krwi, zakopywanie w gnojówce, kulty Cargo” ,jeśli nie jest naiwnym oszustwem intelektualnym , to niebywałą ignorancją w tej dziedzinie.
Albo autor omawianego postu nie wie, o czym pisze (czyli nie wie, że religia opiera się na wierze w Boga),albo próbuje robić wodę z mózgów czytelników, lub gorzej - jest taki pyszałkowaty, iż przypuszcza, że jego manipulacja quasi-logiczna przejdzie nie zauważona.
Skłaniam się raczej do tego drugiego, gdyż zaraz po tej bredni następuje druga, równie poważna w swych negatywnych skutkach. Oto ona:
“Nawiasem mówiąc, można dość śmiało powiedzieć, że osoby wierzące nie tyle wierzą w Boga, co ślepo wierzą ludziom, którzy im o tym Bogu mówią.”
Jest to tak samo śmiałe stwierdzenie ,jak i głupie. Wiara nie opiera się na tym, co mówią ludzie o Bogu, lecz na tym, co Bóg mówi do ludzi. Ja na przykład jestem wierzącym, ale nie wierzę w papieża, w proroka, w apostoła Pawła z Tarsu, lecz w Boga, który czasami przez tych ludzi mówi do mnie, i nie tylko do mnie.Wierzę w Jezusa z Nazaretu i tylko w Niego, bo jestem chrześcijaninem.
Na tym polega fenomen wiary, którego zrozumienie jest niemożliwe - jak widać - dla autora analizowanego postu, lub tenże autor udaje, że nie może zrozumieć. Co mu jednak nie przeszkadza produkować takie nonsensy, jak ten, że “wierzymy ludziom a nie Bogu” i to produkować je z nabożnym namaszczeniem “apostoła” ateizmu.
Nauka i metoda naukowa
Na szczęście, brak w tym tekście określenia fenomenu nauki , gdyż sądząc po następującej wypowiedzi, byłby to niezły popis ignorancji autora:
‘..religia wypowiada kategoryczne sądy na temat ontologii, podczas gdy nauka na temat ontologii nie wypowiada się w ogóle”.
Jest dokładnie odwrotnie.
Po pierwsze ,autor ciągle okazuje, iż nie ma pojęcia o religii, wobec tego jego szczegółowa wypowiedź jest równie bzdurna jak poprzednie- religia nie jest filozofią i nie ma w niej zdań z zakresu ontologii.
Ontologia bowiem to sądy odpowiadające na pytania:
- Co istnieje?
Czyli pytanie o byt , oraz
- Jak istnieje, to, co jest?
Czyli pytanie o bycie.
A skąd to wiem? Z dowolnego, elementarnego kursu filozofii, np.
* A.Anzenbacher, Wprowadzenie do filozofii,Kraków,1987,
a jeżeli ta pozycja będzie za trudna dla autora “ O jeden most za daleko...” to polecam:
* Kazimierza Ajdukiewicza: “Zagadnienia i kierunki filozofii”, Warszawa, 1983, ss.104-110.
I nauka -- a nie religia – zwłaszcza nauka przyrodnicza, stara się na te pytania ontologiczne właśnie odpowiadać, wbrew temu co ów specjalista od relacji nauka/ religia twierdzi.
Mówić, że w fizyce nie ma ontologii, to ośmieszać się przed zdolniejszymi uczniami szkoły średniej.
A co możemy przeczytać w tym wpisie na temat metody naukowej? Oto stosowny cytat(przepraszam za jego długość):
“Bez wnikania w szczegóły metody naukowej, w procesie działania nauki można wyróżnić cztery etapy:
1. Obserwacje wstępne/napotkanie problemu wymagającego wyjaśnienia.
2. Sformułowanie weryfikowalnej (~falsyfikowalnej) hipotezy i zaprojektowanie eksperymentu/kontrolowanej obserwacji pozwalającej tej weryfikacji dokonać. Przy czym formułowana hipoteza nie może być tak zupełnie dowolna - powinna ona spełniać pewne standardy metody naukowej (np. Brzytwę Ockhama).
3. Przeprowadzenie eksperymentu/obserwacji i weryfikacja postawionej hipotezy.
4. Zmontowanie ze zweryfikowanych hipotez spójnego modelu/teorii, która oferuje dalszy program badawczy, może być dalej weryfikowana, rozwijana, korygowana a nawet obalona i zastąpiona inną.
Niestety, cały ten wypunktowany tekst, ma nie wiele wspólnego z nauką współczesną (przyrodniczą).Współczesna nauka przyrodnicza takiej metody badań nie stosuje. To jest metoda totalnie anachroniczna i obecnie nawet w dydaktyce zarzucona.
1.Początkiem badania nie są dane zmysłowe(obserwacja, realny eksperyment) lecz teoretyczny (matematyczny, sformalizowany) model problemu.
2.Następnie ,jest nie- zmysłowe, lecz umysłowe (i formalne) badanie struktury problemu i odgadywanie ,lub logiczne wyprowadzanie hipotez przewidujących nowe fakty.
3.W dalszym kroku następuje eksperyment symulacyjny, w którym zmysły(obserwacje) są całkowicie zastąpione przez pracę automatów mierzących i kontrolujących i po nim – eksperyment rzeczywisty tak samo prowadzony ale nie zawsze występujący ! We współczesnej nauce bardzo często kończymy na symulacjach, gdyż bezpośredni dostęp do zjawiska jest w ogóle niemożliwy.
Doświadczenie zmysłowe (wzrok) następuje na samym końcu- gdy ślęczę w swoim domu ,przy swoim biurku nad danymi tabelarycznymi, grafami, wynikami oszacowań błędów itd.
Niestety, autor postu “O jeden most za daleko...” w swoim rozumieniu nauki i metody naukowej jest oddalony od współczesności o 100 lat wstecz ! Wolno mu, tylko po co nudzi czytelników ?!
Metoda naukowa oparta na obserwacji i wnioskowaniu indukcyjnym –która autor przedstawia fałszywie jako aktualną- już sto lat temu(w roku 1908 ) została zanegowana przez współtwórcę nauki XX wieku Maxa Plamcka, w jego odczycie wygłoszonym 9.XII.1908 r. na wydziale nauk przyrodniczych uniwersytetu w Lejdzie [10] :
“Fizyczne definicje nie są dziś wyprowadzane bezpośrednio z wrażeń zmysłowych .. i fizyka teoretyczna dokonała eliminacji swoiście zmysłowego elementu”.
Skoro to nie dotarło do autora rozważanego postu, to cóż warte są jego dywagacje na temat metody naukowej? Albo na temat relacji nauka/religia ? Pytania retoryczne !
Po uważnym zapoznaniu się z tekstem zatytułowanym :“O jeden most za daleko, czyli dlaczego nie da się pogodzić religii z nauką” muszę stwierdzić ,że
nie ma w nim ani cienia prawdy dowiedzionej, iż rzekomo istnieje konflikt pomiędzy religią a nauką, a to dlatego, że autor nie raczył przedstawić co rozumie przez religię, a jednocześnie jego rozumienie wiary religijnej i metody naukowej jest całkowicie błędne.
Autor powinien wrócić do studiów nad pojęciem religii i nauki (jeżeli je kiedykolwiek zaczynał) i dopiero potem- jeśli mu nie zabraknie sił intelektualnych-próbować rozważyć zagadnienie relacji nauka/religia, ale z pozycji badawczej czyli bez uprzedzeń, i bez wcześniej przyjętego rozwiązania.
W sumie ,rozważany przeze mnie tekst może być określony terminem zaczerpniętym z Quasi-bloga : (przepraszam pana Quasiego za delikatny plagiat) - “intelektualna lichota”.
Nie dziwię się więc niektórym członkom grupy zwanej “Pomiot Zbiorowy”, że rozczarowani “niskim poziomem blogerów” wybyli z salonu24. Możliwe ,że właśnie lektura rozważanego tekstu była przysłowiową kroplą zrywająca granice ich wytrzymałości umysłowej.
Z drugiej jednak strony, budzi mój optymizm oświadczenie autora “Quasi-blogu”, że on to na salonie zostaje, gdyż lubi uprawiać kliniczne badanie stanu umysłów “katoagresorów”, że nigdzie indziej takiego materiału badawczego nie spotka.
Będę go naśladował ,chociaż skromniej , delikatniej i w innej domenie oraz w innym celu, a mianowicie:
będę czytał “śmiałe” teksty ateistów salonowych na temat religii, wiary i ich wzajemnych relacji z byciem ludzkim, a może się doczekam tego, że w tych tekstach będzie coraz więcej “uczciwego i bezstronnego badania rzeczy takimi jakimi są, w czystym pragnieniu prawdy i tylko prawdy”(JPII).
A co z problemem rzekomego konfliktu między nauką i religią?
Jeśli lubicie rozciąganie znaczeń pojęć tak, jakby były te znaczenia z gumy, to z łatwością natraficie na konflikt. Konflikt wydumany, iluzoryczny, czyli- nierzeczywisty. Tylko uprzednio przeczytajcie “O jeden most za daleko...”, jako “instruktażowy” w tym zakresie - post.
Literatura
[1] O jeden most za daleko, czyli dlaczego nie da się pogodzić religii z nauką.www.idiotsynkrazja.salon24.pl/76359
[2] Religia w obrębie rozumu,Kraków,1993,s.188
[3] Mowy o religii,Kraków,1995,ss.89,117
[4] Problemy religii,Kraków,1995,s.72
[5] Pytanie o Nieuwarunkowane,Kraków,1994,s.219
[6] Dogmatique,vol.I,t.II,zeszyt 2,Geneve,1954,s133
[7] Das Prinzip Hofnung,Frankfurt am Main,1974,s.1404
[8] O istocie chrześcijaństwa,Warszawa,1959,ss.56-57
[9] Wybór pism,t.II,O istocie religii,Warszawa,1988,s.264
[10] Jedność fizycznego obrazu świata,Warszawa,1970,ss.8-11
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura