Terminy ,które występują w tytule tego postu, pojawiły się w zachodnioeuropejskim naukoznawstwie na przełomie lat 50-60 ubiegłego wieku. Dziś zapomniane, chociaż desygnaty tych terminów są nadal aktualne, a tym samym warte naszej uwagi.Wielka Nauka i Mała Nauka istnieją ,jakkolwiek nie są przedmiotem specjalnej uwagi specjalistów parających się socjologią i historią twórczości naukowej. Tak jak z powietrzem: oddychamy, dzięki niemu żyjemy, ale na co dzień nie pamiętamy o jego obecności. Z małą korektą: o Małej nauce niektórzy chcieliby zapomnieć, jako o wstydliwej rzeczy. Ale po kolei.Termin “Big Science” do naukoznawstwa wprowadził angielski fizyk i historyk nauk ścisłych Derek J.de Solla Price w szeregu bardzo oryginalnych prac, z których dwie były u nas wydane w niezapomnianej i zasłużonej serii maleńkich tomików OMEGI [1,2]. Rozwinięcie tej idei można znaleźć w pracach M.Hellera [3],J.Życińskiego[4],,R.G.Dolbego [5] i L.Wolperta[6]. Syntetyczny rezultat tych prac, to określenie współczesnej nauki, za pomocą zjawiska masowości(liczebności) następujących parametrów: *kadr badawczych*instytucji prowadzących badania*nakładów finansowych*militaryzacji kierunków badań*publikacji naukowych*obiegu informacji naukowejJest to specyfikacja odnosząca się do fenomenu Wielkiej nauki sprzed pojawienia się komputerów i Internetu. Solla Price wykrył ,posługując się metodami statystycznymi, że rozwój Wielkiej Nauki podlega prawu wykładniczego wzrostu i szokował czytelników swych prac twierdzeniem ,że-prawie wszyscy uczeni jacy kiedykolwiek żyli i pracowali dotychczas na świecie, żyją współcześnie.Stąd wynika banalny wniosek(znany od dawna bez analiz statystycznych) ,że nauka to wytwór czasów nowożytnych.Po wprowadzeniu masowym komputeryzacji pracy umysłowej człowieka i stworzeniu internetu, fenomen Wielkiej Nauki nabrał nowych, nie przewidywanych cech i właściwości. Właściwie mamy do czynienia z niewidzialną siecią ,strukturą ,z pewnego rodzaju “żywym” organizmem, który dokonuje zmasowanego ataku na Przyrodę, zmuszając ją do udzielania odpowiedzi na pytania, które rodzą się w wyniku przepływów i przekształceń informacji oraz substancji materialnej w nim samym, a który nazywamy Oficjalną Instytucjonalną Wielką Nauką (O.I.W.N.)Miałem okazję bliżej wejrzeć w przykład tego organizmu, zwanego Oficjalną Instytucjonalną Wielką Nauką (O.I.W.N),który odkrył powstawanie w pewnych warunkach tzw. “ciemnej energii”. Trzy kompleksowe aparatury pomiarowe na trzech różnych kontynentach Ziemi,5 różnych grup badawczych liczących średnio po 50 fizyków,a całość w każdej fazie pracy połączona w sieci wirtualnej krążącej i przetwarzanej informacji.Przebieg fizycznych procesów( zderzeń, anihilacji i kreacji cząstek elementarnych)był natychmiast transponowany na tabelaryczne i grafowe reprezentacje, a te, automatycznie opisywane funkcjami z jednoczesnym oszacowaniem błędów pomiarowych.Automatyka badania rzeczywistości fizykalnej i analizy wyników, niespotykana dotychczas.Kinieczne jest więc pytanie :Jakie znaczenie i jaką rolę odgrywali tkwiący w tym żywym organizmie – badacze, ludzie z krwi i kości, realni?Wydaje mi się ,że głównie w fazie zerowej: sformułowania problemu i opracowania schematu czynności pomiarowych (no i oczywiście w zaprojektowaniu i zbudowaniu urządzeń pomiarowych).Nawet odczyt ostatecznych rezultatów eksperymentu mógł być funkcją automatów(komputerów).Powstaje pytanie: czy poza tym organizmem O.I.W.N, może mieć miejsce badanie przyrody? Czy może istnieć inna nauka oprócz Big Science? Moja odpowiedź brzmi : tak.Byłaby to twórczość indywidualna, osobników samotniczych, pozostających świadomie poza siecią Oficjalnej Instytucjonalnej Wielkie Nauki (O.I.W.N).Twórczość, polegająca na wysiłku intelektualnym wytyczania generalnych kierunków badań, przy wykorzystaniu własnych, oryginalnych nowych kategorii i zasad funkcjonowania przyrody oraz twórczość o charakterze syntezy epistemologicznej rezultatów i osiągnięć Big Science.Taka Little Science zawsze jest możliwa i zawsze może mieć znaczenie dla bliźniaczego odpowiednika czyli Big Science. Francuzi mają w tym miejscu określenie “petit historie”. W cieniu wielkiej historii (“grand historie”) zawsze dzieje się mała historia.Jej twórcy inicjują Big Science bez wielkich laboratoriów, bez wielkich nakładów finansowych, bez udziału w wielotysięcznych konferencjach i zjazdach, i ponoszą większe ryzyko od tych, co nakręcają i puszczają w ruch gigantyczny ,instytucjonalny organizm.Ich ryzyko polega na dużym prawdopodobieństwie wyśmiania ich pracy, negacji, odrzuceniu, niedopuszczeniu do publicznego zaistnienia, wreszcie na zapomnieniu i wykreśleniu z historii, jeżeli się mylili lub błądzili, lub jeśli uważano, że się mylą i błądzą. A przed jakim “trybunałem” odbywa się ocena? Przed jakim sądem są określani jako dziwacy, maniacy, nieszkodliwi wizjonerzy i fantaści?Oczywiście , przed trybunałem zwoływanym spontanicznie w obrębie Oficjalnej Instytucjonalnej Wielkiej Nauki. Los The Little Science jest nie do pozazdroszczenia.Nowe idee wymagają nowego języka do przedstawienia, stąd twórcy tej nauki, gdy mówią do nas, to mówią spoza i wbrew ustalonej konwencji językowej, spoza i wbrew oficjalnej kategoryzacji zjawisk i obiektów , a nasza reakcja najczęściej ma postać odrzucenia czegoś ,co uznajemy za niezrozumiałe.Big Science w tym postępowaniu jest szybka nadzwyczaj, zapominając, że bez Little Science wyschnie, niby rzeka bez źródła. Literatura[1]Derek J.de Solla Price, Węzłowe problemy historii nauki,Warszawa,1965[2] Derek J.de Solla Price, Mała Nauka- Wielka Nauka,Warszawa,1967[3] M.Heller, Spotkania z nauką, Kraków, 1974[4] J.Życiński,The Structure of the Metascientific Revolution,Tucson,1988[5] R.G.Dolby, Niepewność wiedzy, Warszawa,1998[6] L.Wolpert, Nienaturalna natura nauki,Gdańsk, 1996
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura