Eine Eine
181
BLOG

Historia alchemii zamiast historii fizyki ?

Eine Eine Kultura Obserwuj notkę 15
 W suplemencie do czasopisma Acta Physica Polonica A ,vol.112 z roku 2007, natrafiłem na cenny tekst prof.J.A.Janika zatytułowany:” Reflections on the Is:Physics Penetrates Ontology”[1],który można przetłumaczyć:Refleksje na temat “Jest”: fizyka penetruje ontologię,  lub* Refleksje na temat “esse”: fizyka wkracza do ontologii Niejednokrotnie, słuchałem głębokich analiz problemów filozoficznych fizyki współczesnej Prof.Jerzego Janika, popularnego fizyka krakowskiego, podczas spotkań w OBI PAT w Krakowie, począwszy od początków lat osiemdziesiątych ub. wieku, jak i studiowałem jego teksty w materiałach ze słynnych seminariów w Castel Gandolfo, materiałach przez niego redagowanych, a wydał już ich chyba 14 tomików.Jest to olbrzymi wkład Polaków w filozofię fizyki, prawie nieznany w środowiskach uczelnianych, o którym wcześniej, w innych miejscach, na łamach czasopism specjalistycznych kilkakrotnie pisałem.Tekst, który leży przede mną, prezentuje oryginalną próbę autora odniesienia podstawowych kategorii mechaniki kwantowej do filozoficznych tez Tomasza z Akwinu i Edyty Stein na temat fundamentalnego pojęcia ontologii: “ esse ”-istnienie,istnieć,bycie.Dla zrozumienia jego doniosłości, z uwagi na zwięzłość wywodów, należy uprzednio przeczytać dwa teksty autora wymienione przeze mnie w bibliografii [2,3].W rozważanym tekście(poświęconym pamięci Prof.Jerzego Prochorowa wybitnego uczonego w dziedzinie fizyki fazy skondensowanej), Janik rozważa rolę świadomego obserwatora w aktach pomiarowych na układzie kwantowym, czyli procesy typu R, ze stanowiska nauki Tomasza i Stein o duszy, odwołując się do tekstów “Super physicorum IV,17” i “ Endliches und ewiges Sein”. Wykazuje, że w świetle teorii procesów R (redukcja wektora stanu), “anima” musi przeżywać płynięcie czasu. Jest to bardzo doniosły z punktu widzenia ontologii tekst, gdyż pośrednio, rzuca światło na problem interpretacji ontologicznej funkcji falowej Shroedingera.Już miałem zamknąć numer czasopisma, które u mnie w domu jest od lat ,jako że mój dziadek prenumerował to czasopismo jeszcze przed wojną w Wilnie, gdzie mieszkaliśmy, gdy wzrok mój padł na tekst pod tytułem:“What Is(Was) Alchemy?,autorstwa kolektywu : Trummer,Voltz,Lehmain,Szczepińska będący rozdziałem przygotowanej do druku książki “ Les sciences tombees de leurs socles.Jest to praca z zakresu historii myśli ludzkiej, a dokładnie z dziejów alchemii i jako taka wydaje się reprezentować poważny warsztat metodologiczny, który nie zezwolił jej autorom ( i słusznie)zaliczyć alchemii – według znanych kryteriów naukowości- do nauki przyrodniczej.Alchemia i podobne do niej ezoteria oraz “nauki tajemne”, w rodzaju chiromancji, astrologii, nie są moim hobby, ale nie dlatego ten tekst, pomieszczony w tym czasopiśmie, zdumiał mnie wielce.Jeżeli się nie mylę, to Acta, w ostatnim półwieczu nie opublikowały żadnego artykułu bądź rozprawy z zakresu historii fizyki światowej lub polskiej (albo takiej samej chemii).Skąd więc i dlaczego historia alchemii? Bezsprzecznie , alchemię można w jakimś sensie traktować jako proto-chemię.Jednak wobec straszliwych zaniedbań w dziedzinie literatury z zakresu historii fizyki ( brak oryginalnych prac klasyków fizyki światowej, brak monografii regionalnych szkół fizyki np. wrocławskiej, poznańskiej, lubelskiej), publikowanie tekstów z historii alchemii w czasopiśmie PTF-u uważam za zjawisko kuriozalne.Tak więc ,skoro nie ma przekazu z historii fizyki, a jest przekaz z historii alchemii, moja odpowiedź na pytanie postawione w tytule, może być tylko twierdząca.Fakt ten (publikacja tego tekstu w czasopiśmie poświęconym badaniom z fizyki)wpisuje się – według mnie- w szerszy kontekst sytuacji kulturowej. Nasza kultura i oświata są zalewane istnym potopem informacji( w różnej postaci) z zakresu ezoterii i wiedzy tajemnej. Wyjście z sowieckiego “więzienia” zaowocowało –obok bezsprzecznego dobra – także pojawieniem się całych łanów “kwiatków’ strasznie cuchnących i to w środowiskach powołanych z natury rzeczy do pielęgnacji , kultywowania i rozwoju myśli racjonalnej, a nie irracjonalnej- graniczącej nierzadko z trywialną głupotą.Świat wirtualny on-line , tak organicznie spleciony z młodym i najmłodszym pokoleniem pęka od tekstów horrendalnie antynaukowych, co przy dogorywaniu kształcenia szkolnego w dziedzinie przyrodoznawstwa, musi w przyszłości przynieść opłakane skutki.Nawet przez nasz salon, miejsce wszak poważnych dysput, przeleciał niby cyklon, tuman pustosłowia i śmiesznych gróźb pod adresem wszelkiej maści “niedowiarków i wrogów” najdonioślejszej z nauk a mianowicie astrologii, tuman rozniecony i nadmuchany przez panią o wdzięcznym nicku “astromaria”.Obserwuje się ,że młodzi naukowcy, wyjeżdżający na okresowe staże np. do USA, są okazjonalnie zwabiani do współpracy ze stowarzyszeniami, ”kościołami”, lub pseudo-uczelniami zajmującymi się szerzeniem “ nowej nauki”, “ prawdziwej nauki” lub “nowej religii”, do współpracy wynagradzanej w rozmaity sposób, począwszy od zaproszeń do złożenia ponownej wizyty (na koszt zapraszającego), poprzez fondy na publikacje, aż po współudział organizatorów w sponsoringu finansowym przy organizacji w kraju spotkania publicznego na zadany temat z zakresu “nowej wiedzy”.Nie potępiam, gdyż nie wiem, jak ja bym się zachował, gdybym teraz miał 30 lat i był tak totalnie sfrustrowany wielkim zróżnicowaniem świata tego. Jedynie rejestruję.Tylko w ubiegłym roku, spostrzegłem 7 konferencji na krajowych uczelniach, poświęconych problematyce – delikatnie pisząc- rozmaitych paranauk. Widocznie były “opłacalne”. Sądzę , że Acta trafnie oceniły sytuację : tekst z historii alchemii przełoży się niewątpliwie korzystnie na kolportaż pisma w krajach zachodnich.Daleki jestem od demonizowania zjawiska propagacji nauk tajemnych w moim kraju ,wystarczy że one same żywo krzątają się przy demonach. Rozumiem ,że mój kraj ,przez tradycję ducha chrześcijańskiego może być dla tego czy innego “kościoła” scjentologów, astrologów lub chiromantów, wartościowym punktem ich pola bitewnego, że może im ten punkt dotkliwie zawadzać na drodze do zdobycia rzesz nowych wiernych z nad Wisły, które powinny uwierzyć na przykład w to, że prawdziwy zbawiciel już wkrótce pojawi się, lub że Księżyc zaczął już właśnie pękać, nasze dni i godziny są odliczane i trzeba przystąpić do prawdziwej “komunii” przy prawdziwym “ołtarzu”.I zgodziłbym się nawet na obserwowaną wykładniczą dynamikę rozwoju “układów otwartych” z “czarnymi łabędziami” w tle, o ile wcale nie anonimowi fizycy, w procesie spłaty długu wobec swojego kraju, zakaszą rękawy i wezmą się za upowszechnianie tej nauki, która jest owocem działania rozumu ludzkiego, tego niewątpliwego daru niebios.Niechże jednak partnerzy sporu będą równorzędni: niech luminarze fizyki o zamiłowaniach do “nauk tajemnych” równocześnie zezwolą na, i poprą - kształcenie młodzieży w dziedzinie nauki ”zamkniętej”, niech zmuszą rząd do otwarcia “kasy” na podniesienie poziomu nauczania przedmiotów przyrodniczych w naszych szkołach, niech zostanie wcielony w życie postulat polskich pijarów z wieku XIX : “okazywać należytą troskę dla poglądowego i eksperymentalnego poznawania przyrody” .Gdybym sam miał kontakt z jakąś cywilizacją pozaziemską Andromedy lub Kasjopei, to bym prosił jej przedstawicieli, by pomogli finansowo wykształcić owych “baranów z nad Wisły”( podobno, określenie-mantra, sformułowane przez R.Feynmana po powrocie z konferencji w Warszawie, poświęconej problemom grawitacji),oczywiście nie w dziedzinie nauk tajemnych tylko w zakresie zwykłej, poczciwej fizyki, bez której żaden kraj, żadna cywilizacja ludzka, długo przy życiu utrzymać się nie może.Gdyby te prośby i marzenia spełniły się, to o wynik rywalizacji między irracjonalizmem a racjonalizmem jestem dziwnie spokojny. Literatura[1] J.A.Janik, Reflections on the Is:Physics Penetrates Ontology, Acta Physica Polonica A ,vol.112,2007,s.189-191[2] J.A.Janik,Fizyka a tomizm. Dlaczego jestem tomistą, mimo że jestem fizykiem?, w : VI Seminarium w Castel Gandolfo,6-9 sierpnia 1990,Kraków,1992[3]J.A.Janik, Filozofującego fizyka kłopoty z istnieniem, w : VIII Seminarium w Castel Gandolfo,8-10 sierpnia 1995,Kraków,1996
Eine
O mnie Eine

No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Kultura