Z innej szufladyTomasz Terlikowski w szkicu zatytułowanym “Korekta Benedykta’ (Rzeczpospolita,Plus/Minus,6.XII.br.s.18-19) nie może zdecydować się, przy czym stanąć. Czy przy stwierdzeniu otwierającym jego własny tekst;“ Benedykt XVI od jakiegoś czasu wyraźnie odchodzi od ścisłej więzi ze swoim poprzednikiem i zaczyna kreować własną politykę w szczególnie w kwestiach doktrynalnych.” Czy może przy stwierdzeniu zamykającym ten tekst :“Benedykt XVII nie tyle zmienia stanowisko poprzednika, ile je rozwija i uzupełnia o nowe, a przynajmniej mniej obecne w nauczaniu poprzednika wątki.” To niezdecydowanie, moim zdaniem wynika, z oczywistego pomieszania materii, jakie czyni autor tego szkicu, podczas dość niefrasobliwego porównania treści obydwu pontyfikatów ,porównania sprawiającego wrażenie na mnie, jakby było dokonane w pośpiechu i z dbałością o aktualność, a nie o dogłębność analizy. Daruję już autorowi paskudne potknięcie przez napisanie o “polityce w kwestiach doktrynalnych”,które to potknięcie w prostej linii wynika z owego pomieszania materii.Pomieszanie materii ma miejsce wtedy, kiedy autor szkicu tezę o odmienności i przeciwieństwach tych dwóch pontyfikatów dowodzi, raz na podstawie stylu polityki Watykanu, a drugim razem, na podstawie doktryny nauczanej i rozwijanej przez tych dwóch papieży. W sposób dla niego nie spostrzeżony, te dwie płaszczyzny przenikają się co doprowadza autora do wykluczających się wniosków.Wiadomo bowiem, że te dwie dziedziny są ontycznie radykalnie różne i wnioskowanie w oparcie o nie, nie może prowadzić do jednoznacznej opinii. Co więcej, konstatacje na temat stylu prowadzenia polityki zewnętrznej (relacje z protestantyzmem lub prawosławiem, relacje między państwem Watykan a innym państwami) prowadzić mogą do banalnych, bo oczywistych wniosków ,wystarczy przypomnieć powiedzenie, mające gruntowne uzasadnienie psychologiczne: “styl to człowiek”.Papież-Polak, to otwarta osobowość, lgnący do innych, o jawnych predyspozycjach aktorskich, lubiący spektakl i publiczność, łatwo poddający się obrządkowi medialnemu, chętnie stosujący i wykorzystujący publiczny gest i manifestację.Benedykt XVI w tym zakresie, to człowiek z antypodów : nieśmiały, powściągliwy, nie medialny, nie zewnętrzny, nie dekoratywny.Obydwaj prowadzący sekretną dyplomację (bo jakąż by miała być prawdziwie skuteczna dyplomacja?) czyli – kontynuacja, a nie zerwanie lub przeciwieństwa.Tylko że u Jana Pawła II, zewnętrze: ekspansywne, głośne, bijące w oczy, czyniło tę dyplomację jeszcze bardzie sekretną, wręcz niewidzialną ,rzekomo nie istniejącą i wywołująca wrażenie likwidowania granic, podziałów, odrębności. Wrażenie o naturze iluzji, złudzenia.Natomiast problemy doktrynalne, to przestrzeń niezmiernie doniosłych poruszeń i w tym miejscu tradycja Kościoła, jednoznacznie wskazuje na długie okresy ciągłości .Ciągłość rozważanych pontyfikatów w sferze doktryny, została zbudowana i utrzymana przez doniosłą decyzję Jana Pawła II przeniesienia już w początkach pontyfikatu – kardynała J.Ratzingera do Watykanu.W przypadku tych dwóch osób, jest poważnym błędem komentatorów (który niestety, popełnia T.Terlikowski), ewentualne pominięcie faktu ich ścisłej, duchowej jedności, zespolenia, przez ponad dwadzieścia lat współpracy doktrynalnej w Watykanie.Nie częste wydarzenie w historii Kościoła.Porównanie struktury doktryny katolickiej, eksponowanej w licznych encyklikach Jana Pawła II, z podstawowymi tezami prac teologicznych J.Ratzingera (porównanie ,które przeprowadziłem przy okazji pisania większego tekstu o watykańskiej teologii nauki) przekonuje mnie ,że nie ma rozerwania linii, nie ma przeciwieństw w kładzeniu akcentów, nie ma podmiany jakiegoś doktora Kościoła na innego.A to ,że w encyklice “Spe salvi” rzeczywiście silnie obecny jest św.Augustyn nie dziwi mnie i nie skłania do sugerowania(jak to czyni T.Terlikowski),że Akwinata w tym miejscy byłby obecny, gdyby encyklikę o nadziei pisał Jan Paweł II.Dlaczego miałby być obecny? Nadzieja nie jest przy rozumie, nadzieja jest przy sercu pałającym miłością do Stwórcy.
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura