foto: East News
Było to ulubione porzekadło mojej babki, urodzonej jeszcze w CK Monarchii Austriacko-Węgierskiej , a pochowanej w Krakowie po długiej i barwnej wędrówce od Pokucia do Besarabii i z powrotem , bo taki był szlak zawodowy jej męża, inżyniera od projektowania i budowy młynów parowych ,wypierających wiatraczne i wodne młyny.
“Będziesz ni czytaty ,ni pisaty “ mawiała [mieszając mowę Rusinów, Ukraińców i Polaków nie przejmując się tym wcale] do tych, co nie chcą się uczyć w szkole [chodząc do niej].
Dzisiaj powszechnie wiadomo , iż młodzi Polacy nie lubią czytać książek. Systematyczne ogólnopolskie badania pracowni przy Bibliotece Narodowej wykazują żelazny trend : stały spadek czytelnictwa.
Niemały wysiłek w kierunku wywołania tego zjawiska, poczynili także nauczyciele fizyki w gimnazjach i liceach.
Prawie każdy nauczyciel tego przedmiotu już od wielu lat nawet nie czyni wzmianki ,że istnieje podręcznik do fizyki.
A jeśli uczniowie dopytują się o niego, lub pokazują, że sobie kupili, to duża część nauczycieli ruga tych uczniów za to ,gdyż ich zdaniem [skierowanym do uczniów] :”podręczniki są źle napisane i tak nic nie zrozumiesz” , a także: “Słuchaj mnie, co ja dyktuję”.
Tymczasem jeśli uczniowie nie czytają tekstów z podręcznika fizyki , to nic dziwnego ,że nie potrafią poprawnie zdefiniować wielkości fizycznej, lub sformułować prawa. Czytanie, jest rozmową z stosowaniem terminologii fizycznej, rozmową w której wystąpi dowód logiczny jakiegoś twierdzenia, opis urządzenia technicznego ,lub sformułowanie problemu do rozwiązania.
W konsekwencji, uczeń nic nie rozumie z tego, co słyszy od tablicy, nie rozumie zadań w sprawdzianie. Niby chodził do szkoły ,to prawda, ale proces kształcenia w żadnym sensie go nie zmienił. Po dzisiejszych absolwentach nie widać, by chodzili do szkoły i podlegali jakiejkolwiek edukacji.
Sens więc alfabetyzacji [ uczenie czytania tekstu]jest mocno problematyczny: przecież nowe roczniki Polaków nic nie czytają. Zmuszanie ich w szkołach do nauki czytania jest działaniem bezużytecznym ,taka “sztuka dla sztuki, “ chyba że tu idzie o ograniczenie ich wolności osobistej [ jak by powiedział GPS].
Równolegle do zjawiska eliminacji kształtowania umiejętności czytania przez szkołę, postępuje eliminacja nauki i kształcenia umiejętności pisania przez ucznia.
Jeszcze lat temu dwadzieścia ,poloniści zadawali [dajmy na to : raz w tygodniu] wypracowania domowe, i uczeń musiał pisemnie przedstawić swoją wiedzę i poglądy w odniesieniu do jakiejś problematyki literatury, lub języka.
Zapytałem się onegdaj nastolatka –gimnazjalistę ,dla którego jestem tzw. “przyszywanym wujkiem” czy często piszecie wypracowania domowe z języka polskiego i szybko się zorientowałem ,że on właściwie nie rozumie, o co mi chodzi...
W innych przedmiotach , uczeń niegdyś prowadził tzw. zeszyt przedmiotowy. Zeszyt do fizyki uczniów pilnych i pracowitych stawał się w miarę nauki jakby własnym podręcznikiem ucznia. Wszystko najważniejsze w nim było, rozwiązane zadania, sformułowane definicje, opisy doświadczeń, kształcił także umiejętność rysunku. W pewnym okresie pojawiła się opinia: po co zeszyt, skoro jest podręcznik? Przetrwała do dzisiaj, chociaż podręcznika klasa nie ma , lub gdy ma ,to nigdy nie czyta.
Niedawno usłyszałem od znajomych licealistów ,że ich pani profesor od fizyki na początku roku oznajmiła: nie interesuje mnie to, czy prowadzisz zeszyt. Ustaliłem w rozmowie ,że była to “świeżutka “ pani magister ,zaraz po studiach. Osoba widocznie głęboko przejęta nie stosowaniem przemocy wobec uczniów i nie ograniczaniem ich wolności osobistej.
W wyniku takiej oświaty, uczeń nauczony pisania w trakcie edukacji wczesnoszkolnej, w latach następnych [mimo uczęszczania do szkoły] nie będzie zdolny do sklecenia pisemnego bodaj jednego zdania, a co najwyżej pozostanie do końca życia zdolnym tylko do zakreślenia kółeczkiem odpowiedzi w arkuszu testowym.
Taka armia wtórnych analfabetów [byli uczeni pisania, ale już w trakcie scholaryzacji zapomnieli jak się pisze , bo nie praktykowali i nie ćwiczyli pisania], to ewidentny produkt dzisiejszej szkoły polskiej.
Wspomnianego wyżej gimnazjalistę ,który do mnie zwraca się od niemowlaka per “wujku” o mało nie doprowadziłem do zapaści serca, gdyż zmusiłem go do opracowania przykładowego jednego tematu w zeszycie.
A byłem wyjątkowo okrutny , gdyż wymogłem od niego nawet :kolejny numer lekcji, datę lekcji i temat !
Trzymam się bowiem sprawdzonej w praktyce oświatowej zasady: wiedzę i umiejętności zdobywa się tylko w procesie systematycznego, uporczywego ćwiczenia, treningu.
Znajomy profesor archeologii [ ma się te znajomości !] mi powtarza: w dziejach cywilizacji ludzkiej na ziemi obserwuje się falowanie: są okresy wzrostu i rozwoju, a po nich następuje regres, dekadencja ,cofanie się. W nowożytności był okres rozkwitu oświaty i kultury, coraz więcej ludzi umiało pisać i czytać, oświata była na wysokim poziomie, tak co do przekazu, jak i wymagań.
Teraz jest fala odpływu: coraz więcej ludzi ma trudności z czytaniem i pisaniem, coraz więcej ludzi ma poważne trudności z wypowiedzią, artykulacją mówioną lub pisaną, coraz więcej ludzi nie rozumie tego, co się do nich mówi, chociaż każdy z nich ma dyplom szkolny.
Możliwe, że za sto lat [lub mniej] tylko drobny procent danej populacji będzie umiał czytać i pisać, a przytłaczająca większość zadowoli się gadżetami, grilowaniem i rozrywką. Takie neo-średniowiecze i neo-barbaryzm.
A dzieje się tak dlatego , że szkoły nie uczą i nie wymagają sprawności alfabetyzacji. Zresztą możliwa jest ogólna likwidacja szkolnictwa [ podobnie jak likwidacja rent i emerytur], jeśli tylko rządzący spostrzegą ,że tańsza jest TV oraz internet[ czyli rozrywka bo w internecie nastolatek ślęczy tylko nad grami lub nad pornografią].
A może już spostrzegli i likwidację oświaty tylko rozłożyli w czasie w postać powolnego procesu? Przecież dzisiaj w kursie optyki dla licealisty nie ma równania soczewki !
We wczesnym średniowieczu też tak było, kilkunastu ludzi w dużym mieście pisało i czytało [ lub dokładniej – w klasztorach], a reszta zajmowała się tylko brzuchem i podbrzuszem. Czy było możliwe , by ktoś karczmę zamienił na obowiązek uczenia się ? Miasta greckie, gdzie mieszkańcy żyli sztukami wyzwolonymi i obyczajem kulturowym umarły tysiąc lat wcześniej.
Na to przyjaciel-pedagog: przecież obecna szkoła to przechowalnia kilkugodzinna na czas nieobecności rodziców w domu, taka hala odlotów i przylotów, musi być przyjemnie i rozrywkowo. Nowoczesna cywilizacja umożliwia dostęp do wiedzy bez szkoły, lub obok szkoły...weź pod uwagę taki internet, jak jego treści uczą internautę.
Przerywam jego błyskotliwy wywód : to ty uważasz ,że taki
“wtór-alfa-be” przerwie grilowanie codzienne i monologowanie: ”ku..” ja “pie...” i zacznie przerabiać kurs fizyki z TV-Open University ??Samokształcenie wymaga specjalnych cech charakteru ,np. silnej woli,determinacji,uporu,gotowości do wyrzeczeń.Przymus scholaryzacji jest prostym odczytaniem natury i skłonności nastolatka.
Sądzisz ,że dzisiaj jest już nieaktualne w psychologii twierdzenie :czym skorupka za młodu nasiąkła....?
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie