Eine Eine
2156
BLOG

OBLICZALNOŚĆ NIEOBLICZALNEGO?

Eine Eine Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 65

 Bóg istnieje, ponieważ matematyka jest niesprzeczna. Ale diabeł też istnieje, ponieważ nie można tego udowodnić. 

André Weil 
 
   
Z matematyką mają  kłopoty nie tylko uczniowie, ale nawet sami matematycy. Oczywiście, że nie są to kłopoty tego samego rodzaju i znaczenia, ale zawsze stwierdzenie to może być jednoczesnym pocieszeniem dla obydwu kategorii osobników.
 Uczniowie mają najczęściej kłopoty, gdy „ przebywają” w matematyce, gdy zanurzają się w zawiły świat struktur i obiektów matematycznych, gdy usiłują zrozumieć zasady i reguły poruszania się w nim, gdy muszą okazać przed nauczycielem swoje wykształcone umiejętności liczenia , dowodzenia i specyficznego myślenia matematycznego.
                                      Kłopoty zaś matematyków rodzą się i bytują w sytuacjach diametralnie innych. A mianowicie, gdy patrzą się na matematykę ze stanowiska „ meta „, gdy usiłują zrozumieć jej skuteczność , tajemnice powstawania , ograniczenia w jej stosowaniu, ewolucję pojęć i metod itd. Wtedy , nie jest to już działalność ściśle matematyczna, lecz jawi się, jako filozofia matematyki.
 
  I właśnie w ostatnich latach, chyba na skutek zadziwiających możliwości zastosowań matematyki w fizyce, kosmologii lub technologii komputerowej, spotęgowały się dyskusje i analizy na temat tego , jak to się dzieje, że w ogóle jest możliwe opisanie rzeczywistości w języku matematyki?
 
 Dlaczego prawa przyrody można wyrażać przez funkcje matematyczne? Skąd bierze się owa tajemnicza własność pewnych struktur matematycznych ( modeli formalnych ), iż dedukcyjnie można wywieść z nich prawdziwe wnioski ( tezy ) o rzeczywistości fizykalnej ?Dlaczego zachodzi taka odpowiedniość ( homomorfizm) między formalizmem matematycznym a strukturami fizycznymi określonych obszarów rzeczywistości? 
Na przykład pomiędzy : formalizmem Hamiltona - Lagrangea a mechaniką klasyczną punktu, teorią rozmaitości riemannowskich, a globalna strukturą fizycznej czasoprzestrzeni, teorią liczb i funkcji zespolonych, a pewnymi strukturami kwantowymi w mikro-świecie.
                                    Ten zestaw pytań , bardzo ważnych i doniosłych dla fizyków i kosmologów ( a w części, dla wszystkich dyscyplin przyrodniczych ) dopinguje ich do poszukiwań w pełni sformalizowanej Teorii Wszystkiego. Wprawdzie w ostatnich latach nikt poważny publicznie nie głosi ,iż poszukuje TOE, ale po cichu, w wielu gabinetach fizyków – teoretyków nadal odbywa się „gonienie zajączka”, czyli pogoń za pełną wiedzą o „Wszystkim”.
Tymczasem istnieje grupa pytań  , bardziej istotna dla matematyków ,a w dalszej konsekwencji nie bez wpływu na fizykę.
Chodzi o to, by ustalić jaki jest sposób istnienia obiektów matematycznych takich jak : liczby , funkcje, twierdzenia.
 Jaka jest ontologia tych bytów? Wiadomo, że istnieją inaczej niż rzeczy ( na przykład poza czasem i przestrzenią ). Ale czy przez to ich istnienie jest słabsze, mniej realne od istnienia rzeczy? Czy istnieją tylko wtedy gdy są treścią  świadomości konkretnej osoby? 
A jak powstają ? Jak się rodzą ? Jak na przykład powstało twierdzenie Pitagorasa? Czy Pitagoras je odkrył jako istniejące, jako nagle ukazujące się mu w wyobraźni, umyśle? Czy przeciwnie - sam je zaprojektował, skonstruował, wynalazł?
                              Tym właśnie kłopotom matematyków (pracujących także w fizyce , kosmologii, fizyce informatycznej) poświęconych jest wiele prac ,a wśród nich, ja specjalnie wyróżniam dwie niezwykłe książki[1,2]  autorstwa J.D.Barrowa, profesora fizyki i kosmologii na uniwersytecie Cambridge( Anglia ),oraz jedną G.Chaitina,profesora matematyki na uniwersytecie Rio de Janeiro [ w  następnej części artykułu] .
 
 
 
 Niezwykłość pierwszej  książki [1] objawia się zarówno w treści jak i formie literackiej. Matematyka w niej jest postrzegana, jako żywy proces tworzenia lub współtworzenia niesamowitego świata o mocno tajemniczej naturze, której zgłębianie jest ważnym doświadczeniem egzystencjalnym dla człowieka. Autor pokazuje matematykę, jako żywy organizm przenikający inne nauki , kulturę i cywilizację. 
 
 
Zdumiewa i oszałamia zgromadzony materiał faktograficzny z wielorakich obszarów myśli i działalności ludzkiej. Często jest to materiał zaskakujący nawet dla czytelnika o pewnym przygotowaniu matematycznym np. fragmenty biograficzne dotyczące genialnych matematyków na str. 260-264, 274-280, 283-318.Nie można również przeoczyć jej formy literackiej, owej lekkości stylu, klarowności dowodów i uzasadnień, dyskretnego humoru i dowcipu. Autor uczy - bawiąc i zarazem , bawi - ucząc.
 Osnową tej bogatej na wielu płaszczyznach książki jest problem nie tyle samej matematyki, lecz jej stosunku do wszelkiego istnienia , do całego wszechświata. 
Problem jest tyle samo doniosły, co i trudny do jednoznacznego rozwiązania. 
Dlaczego wszystko, co istnieje, jako dane zmysłowe, jest matematyzowalne? 
Odpowiedź na to pytanie - zdaniem autora - zależy w silnym stopniu od przyjęcia jednego z dwóch stanowisk wobec istoty twórczości i poznawania w matematyce, jak również natury oraz sposobu istnienia obiektów matematycznych.
                               Pierwsze stanowisko( L. Brouwer, D.Kronecker ) przyjmuje, iż matematyka jest wymyślana przez ludzi, jest przez nich projektowana i konstruowana. Żaden obiekt matematyczny, obojętnie czy to będą liczby, figury geometryczne, równania , funkcje itp. nie istnieje dopóty, dopóki ktoś nie sformułuje definicji pozwalającej, albo go obliczyć w skończonej liczbie kroków, albo skonstruować . 
Na przykład, sześciokąt foremny nie istniał do momentu podania po raz pierwszy konstrukcji za pomocą cyrkla i liniału. L. Brouwer definiował matematykę : „ jako strukturę , którą można zbudować z liczb naturalnych oraz elementarnych procesów liczenia za pomocą przeprowadzonych , krok po kroku dedukcji „.
Albo liczby nadrzeczywiste [ surreal numbers] zaistniały tylko dlatego, że Donald Knuth (: How Two Ex-Students Turned on to Pure Mathematics and Found Total Happiness , 1974), oraz później  John Conway (On Numbers And Games, 2nd ed. ,  2001)  wpadli na pomysł ich konstrukcji za pomocą uogólnionych przekrojów Dedekinda, a nawet  zaprojektowali aksjomatykę tych liczb.
 
Tym samym, przykłady powyższe mają dowodzić , że  twórczość matematyczna miałaby wypływać z wrodzonych struktur umysłu ludzkiego i stałej tendencji w człowieku do nadawania sensu wszelkiemu doświadczeniu zmysłowemu.
 Obóz konstruktywistów podlegał istnemu trzęsieniu ziemi, przez odkrycie u początków XX wieku teorii mnogości ( G. Cantor ), a współcześnie przez odkrycie i powstanie działów matematyki wielkości i funkcji nieobliczalnych.
                To drugie stanowisko ma swoich znakomitych antenatów w czasach starożytnych i na przykład      łączy się z twórczością i osobą Platona i jego poglądami na istnienie bytów geometrycznych lub ogólnie - matematycznych. 
W pozaziemskim świecie, nie przestrzennym i bezczasowym egzystują idee, wzorce rzeczy i zjawisk materialnych ze świata podksiężycowego.
Wśród tych idei ( lub inaczej - uniwersaliów ) są również idee liczb , figur, relacji matematycznych. Ideę lub formę na przykład twierdzenia Pitagorasa odkrył ( lub doświadczył wewnętrznie ) człowiek historyczny o imieniu Pitagoras z Samos w tajemnym procesie anamnezy. Nie wynalazł , nie wymyślił , lecz poznał w doświadczeniu pozazmysłowym, przez wgląd duszy w świat pozaczasowych i poza-przestrzennych form. 
Treścią więc (według Platona)matematyki uprawianej i rozumianej przez ludzi są odbicia , obrazy idei-wzorców z doskonałego świata platońskiego. Dlatego matematyka może być stosowana do opisu i przewidywania rzeczywistości zmysłowo dostępnej , bo ta rzeczywistość cała jest odbiciem struktur matematycznych, pochodzących z doskonałego świata form i idei.
 
 
 
                                      J.D.Barrow jest świadomy ,że przyjęcie platonizmu pozwala wyjaśnić wiele problemów metodologicznych ( i podaje  przykłady ich), ale jednocześnie prowadzi do sytuacji teoriopoznawczych wielce zagadkowych i tajemniczych.
Przede wszystkim pytanie : jak człowiek dociera do świata platońskich idei? Przecież nie na drodze poznania zmysłowego. Więc poznanie pozazmysłowe? podobne do doświadczenia mistycznego , religijnego? Czyli matematyka jako religia? A matematycy jako kapłani ? Następnie, nieunikniony dualizm ontologiczny prowadzący do zagadkowego i niewytłumaczalnego paralelizmu psychiczno- cielesnego.
 Toteż J.D.Barrow , wykorzystując  odkrycia w dziedzinie teorii tzw. sztucznej inteligencji i automatów matematycznych prezentuje w książce omawianej pewną wersję platonizmu, którą zwie platonizmem „do góry nogami”.
                         Najpierw zaczyna od wstępnego założenia  : samo istnienie matematyki takiej do jakiej dziś doszliśmy, oraz jej stosowanie w życiu człowieka jest dowodem tego , że głęboka struktura wszechświata jest matematyczna. 
Stąd tylko krok do wiary w istnienie Teorii Wszystkiego , istnienie jednej jedynej formy matematycznej , nie wymagającej już wyprowadzenia z jakiejś innej, a przeciwnie - z niej będzie można wyprowadzić na drodze dedukcji dowolne prawa i związki szczegółowe opisujące i wyjaśniające grę wszystkich cieni w jaskini Platona.
 I tak jak we wcześniejszej pracy (Teorie wszystkiego,Kraków,1996 , też przetłumaczonej u nas ), J.D.Barrow tego aktu wiary dokonał, tak w tej książce o tytule angielskim „ Pi in the Sky „ lepiej oddającym jej treści, niż tytuł zaproponowany przez tłumacza - już tylko sympatyzuje się z nią , zmieniwszy jej postać na aktualną, to znaczy - komputerową
                                  Badania w dziedzinie teorii systemów aksjomatycznych sugerują , iż od pewnego stopnia złożoności  formalnych ciągów dedukcyjnych przekształceń w danym systemie mogą się pojawić sekwencje nieobliczalne, nie algorytmiczne, które zdaniem autora można interpretować jako stany „ samoświadomości „ , jako „ umysły „ w obrębie samego siebie. 
Każdy system formalny dostatecznie bogaty i złożony zaczyna sam z siebie , nie do przewidzenia przez twórcę tej aksjomatyki „ produkować „ ścieżki działań wyprowadzające poza ten system. Innymi słowy , świadomość ( umysł ) jest własnością softwareu  i żaden hardware nie jest tutaj o tym decydujący.
Pytanie tylko od jakiego stopnia złożoności , formalizm matematyczny objawia świadomość. I czy na prawdę jest to świadomość tej samej natury co świadomość ( umysł ) ludzki? Wiadomo , że świadomość ludzka odznacza się indywidualnością, a nie uniwersalizmem.
Nie myśli mózg człowieka, lecz zawsze „ Ja „ myśli. „ Ja „ jest osobowe, więc czy na prawdę hardware jest bez znaczenia?
 
 
John D Barrow na konferencji prasowej Templeton Prize
 
Na konferencji prasowej Templeton Prize 15 marca 2006 (foto:Karen Marshall)
 
Czy matematyk zgodziłby się na osobowe istnienie świadomości formalizmu matematycznego? Na początku rozważań tego problemu ( s. 397-410 ) autor ujmuje termin  świadomość w cudzysłów , gdy odnosi go do systemów formalnych o wielkiej złożoności.
 Później ten cudzysłów odrzuca i pisze , że symulacje procesów umysłowych , należy traktować po prostu jako procesy umysłowe. Można więc multiplikować, powielać procesy „ umysłowe „ formalizmów matematycznych. Czy można powielać procesy świadomościowe osobowe?
 Taki odwrócony do góry nogami platonizm ( nie odkrywam idei- wzorców platońskich, lecz jestem ich spełnieniem ) upoważnia go do skłonienia się ku myśli , iż cały wszechświat jest ewoluującym software, co można uważać za współczesną językowo , wersję panteizmu.
 Panteizm ten jest także postawiony na głowie albowiem myśli o Bogu i teologia mogą się pojawić lokalnie w tym kosmicznym softwerze tylko za sprawą wzrostu stopnia złożoności formalnych przekształceń( s. 399 ).
W tekście znajdujemy nawet określenie : samoświadomy obserwator wewnętrzny formalizmu matematycznego bez cudzysłowu !Ale jednocześnie autor wykorzystując prace E.Posta i R.Penrosea napisze, iż tego rodzaju obserwator nie może rozstrzygnąć czy jest częścią czyjejś symulacji.
 A to oznacza , że żywy matematyk -jako osoba rozstrzygająca w akcie twórczości czy system jest zupełny czy nie- nie jest tożsamy  (w sensie ontologicznym ) z owym „ obserwatorem „ wewnętrznym, wyprodukowanym przez działające, bogate i  niezupełne formalizmy.
Innymi słowy : matematyka jako fenomen duchowy rzuca dodatkowe światło na naturę człowieka. Badając matematykę możemy coś ważnego  powiedzieć o świadomości ludzkiej.    
                                  Sądzę , że książka J.D.Barrowa przekonuje czytelnika , iż tajemnice istnienia i tworzenia matematyki , gdy je zgłębiać, prowadzą nas w obszary jeszcze głębszych i egzystencjalnie bardziej doniosłych tajemnic.
 Tym samym chcę powiedzieć, że jest ona  wyjątkowo rzadkim przykładem pięknej i wartościowej twórczości upowszechniania nauki. Jestem przekonany ,że nowe wydanie J.D.Barrowa(z wiernym tłumaczeniem oryginału tytułu) będzie miało duże znaczenie kulturowe na krajowej pustyni  życia umysłowego. 
Literatura
[1] J.D.Barrow, Pi in the Sky: Counting, Thinking, and Being,Oxford,1992
(istnieje polskie wydanie pod idiotycznym tytułem:Pi razy drzwi,Prószyński i Ska,Warszawa,1995
[2] J.D.Barrow, Impossibility: Limits of Science and the Science of Limits,London,1999
( polskie wydanie :Kres możliwości? Granice poznania i poznanie granic,Prószyński i Ska,Warszawa,2005
 
Eine
O mnie Eine

No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (65)

Inne tematy w dziale Technologie