Centrum Informacji Rządowej wypuściło radosną wiadomość , że pani minister nauki i szkolnictwa wyższego dostała rządowy akcept opracowanych przez nią założeń do zmian w prawie o szkolnictwie wyższym.
Niektórzy pamiętają ,że 1 października 2011 roku weszła w życie nowa ustawa o reformie szkolnictwa wyższego.
Niezmordowana pani minister , nie patrząc się nawet, czy ta reforma została wdrożona przez półtora roku, działając niby w biegunce legislacyjnej , postanowiła wprowadzić nowelę do ustawy o reformie.
Reformuje własną reformę , czyli jakaż ta nasza pani minister pracowita , ach jakaż! W tym to przypomina nam nieodżałowaną panią minister oświaty Katarzynę Hall. Identyczna żelazna wola i determinacja zniszczenia systemu szkolnictwa wyższego na wzór “zdołowanego” systemu oświaty powszechnej.
Pani minister nowelę ustawy o szkolnictwie wyższym zaczyna od populistycznego zagrania:
“ Wiedza zdobyta np. podczas szkoleń czy praktyki zawodowej ma być uznawana na uczelniach; dzięki temu można będzie skrócić studia”.
Zaroi się więc w kraju od dyplomowanych absolwentów wyższych uczelni , którzy jednym się na pewno nie splamili: kilkuletnią obecnością w procesie dydaktycznym [zaliczenie ćwiczeń, seminariów, wysłuchanie wykładów, itd] , to znaczy spełnieniem rigorosum autentycznych studiów.
Jakiż to piękny prezent dla różnych pań i panów z administracji państwowej i samorządowej: plik zaświadczeń u ukończeniu różnych kursów i kursików prowadzonych przez takie sławy jak minister Boni lub minister Graś [ albo ochraniarzy tych ministrów] , a w indeksie zaliczony roczek “studiów”.
W części zaś noweli odnoszącej się do struktury funkcjonowania szkolnictwa wyższego, a pośrednio do przyszłości stanu zatrudnienia kadry naukowo-dydaktycznej, pani minister w swej noweli ustawy jest bardzo kategoryczna i wprowadza podział :
na uczelnie akademickie - które specjalizować się będą w badaniach naukowych - i uczelnie, które mają przygotować do wykonywania zawodu. Nowe przepisy mają wprowadzić podział, według kryterium uprawnień do przyznawania stopnia doktora. Wydziały uczelni, które tych uprawnień nie mają, będą mogły uruchomić wyłącznie studia o profilu praktycznym.
Szlaban dla Polaków chcących aspirować do miana “Europejczyk” swym wykształceniem, jest więc podwójny: mniej osób z doktoratem i mniej osób z magisterium.
Ale pocieszmy się jednak: pani minister, to nie gubernator Frank, tamten dla Polaków nie przewidywał nawet matury ogólnokształcącej.
Nowela do ustawy o szkolnictwie wyższym , jak i cała ustawa, to fakt odrodzenia się prastarego marzenia stalinowców sowieckich z lat 1949-1953 , by z Polaków zrobić wykształconych barmanów, motorniczych tramwajów i magazynierów hurtowni.Tym razem pod czułą opieką maoisty z Brukseli.
Nie wszystko w tej noweli studiów wyższych jest ponure, nie.
Na przykład taki passus:
“...lepsze powiązanie programów studiów z rynkiem pracy, oraz obowiązkowe trzymiesięczne praktykina studiach o profilu praktycznym zwiększą szanse młodych na rynku pracy i poprawią jakość studiów.”
aż pęka od dowcipów pani minister.
Może ona powinna te swoje nowele kierować do jakiegoś kabaretu?
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie