Willigisa Jaegera poznałem dawno temu w Wurzburgu , w założonej przez niego Szkole Kontemplacji , dokąd zawiózł mnie brat wciskający mi przez cały czas podróży jedną frazę: “ zobaczysz odrodzony katolicyzm, zobaczysz prawdziwą ścieżkę do Boga”.
Lubię niemieckie klasztory benedyktynów , zwłaszcza diecezji wurzburskiej. Kiedy byłem studentem fizyki we Wrocławiu , pewna Niemka , przyjaciółka mojej cioci, tej która mieszkała tuż obok stacji kolejowej PKP-Wrocław-Leśna namówiła mnie [ i umożliwiła , bo miała brata benedyktyna w RFN ] na rekolekcje w klasztorze Benedyktynów w Munsterschwarzach.
Miesiąc tam spędzony obfitował w przeżycia serca niezapomniane do dziś , chociaż wówczas praktyk zen jeszcze tam nie było.
Kilkanaście lat później , Willigisa Jaegera zobaczyłem i słuchałem przez blisko godzinę w Domu św.Benedykta w Wurzburgu. Skorzystałem z pierwszej przerwy i dyskretnie opuściłem sterylnie czysty i cichy Dom św.Benedykta.
Łapanie duchowej pustki za pomocą sztywnego rytmu oddechów i wdechów ,oraz specjalnej pozycji siedzenia ,w której dostaje się bólów stosu pacierzowego specjalnie mnie nie rajcowało ,a przeciwnie – śmiertelnie nudziło.
Drugi raz go zobaczyłem i słuchałem na początku minionego listopada , już w Polsce. Nie tylko zanurzył się głęboko w starość , był na większym luzie , niż w dawnych latach: wyzwolił się z katolicyzmu , był sobą , nie musiał udawać benedyktyna [chociaż formalnie nim jest ] , w potoku słów wylewała się z niego Nirwana i od czasu do czasu ukazywał się Brahman. Wszystko w ramach Linii zen Willigisa. Nowej linii Zen : Leere Wolke (Pusta Chmura),
Zachwyt słuchaczy w średnim wieku ok.20 lat był czysty i podniosły.
Ja natomiast przez cały czas myślałem nie o Willigisie , lecz o jego cieniutkiej książeczce poświęconej miłości [1] i właśnie wydanej przez J.Santorskiego , który nie wiadomo dlaczego przemienił się w ” Czarną Owcę”, chociaż znajomi jego wiedzą doskonale , że nadal pozostał wilkiem zajętym wyłącznie “pożeraniem” chrześcijaństwa.
Jaeger o miłości pisze dużo i jednoznacznie.
Najbardziej niepokoi go miłość uprawiana przez ludzkie “Ego”.
Jak przystało na mistrza “zen”.
Jego rozumienie wychodzi poza schemat:
“ja kocham ciebie ,ty kochasz mnie”.
I przecież nie może być inaczej ,jeśli “Ja” , oraz “Ty” zasługują tylko na unicestwienie.
Jaegera interesuje tylko przestrzeń jedności “ze wszystkim i z każdym”.
Oznajmia , że w tej przestrzeni :
“wykracza poza antropocentryczne widzenie świata i nasz ego-centryzm ,odwołuje się do podstaw naszego bytu”.
Czym zaś jest ta podstawa ,praprzyczyna bytu ?
Jaeger proponuje ,by posłuchać co o tym mówi nam Budda :
“praprzyczyna bytu to Pustka, to ona jest doświadczeniem jedności i prowadzi do współczucia i miłości”.
I dalej, już sam Willigis :
“Zanim jednak ktoś doświadczy jedności, niezbędne jest uwolnienie się od tego dominującego “Ja” i od wszelkich wyobrażeń na jego temat”.
“Przykazanie: miłuj bliźniego swego nie zaprowadziło nas zbyt daleko. Dopiero gdy doświadczymy jedności ze wszystkimi istotami, coś się w nas, ludziach ,zmieni”.
“Rozwój naszego gatunku postępuje, nie zatrzymaliśmy się na etapie racjonalno -osobowym....Indywidualny byt ludzki zostaje rozpoznany jako złudzenie. Otwarta jest ścieżka do autotranscendencji. Autotranscendencja zaś to miłość.”
Autotranscendencja ,czyli przekraczanie samego siebie, zostawianie siebie za sobą , porzucanie siebie, w świecie który jest iluzją. Autotranscendencja jest Pustką, która jednocześnie jest Jednią , a :
“ doświadczenie Pustki prowadzi do nowej więzi ze wszystkimi istotami i rzeczami. Otwiera drogę do empatycznej więzi, do współczucia. Dzięki temu doświadczeniu, słowo “miłość nabiera prawdziwego znaczenia.”
Już miałem rozpocząć medytację nad prawdziwym znaczeniem słowa “miłość” w zen , gdy natrafiłem na rozdział o tajemniczym tytule: “Miłość- powrót do zapomnianego”, który to rozdział jest hymnem na cześć piękna i głębi miłości pojmowanej w chrześcijaństwie.Mogę tylko sobie wyobrażać jak pięknie i mądrze pisał by traktaty o miłości Willigis , gdyby pozostał benedyktynem w duchu i sercu.Może piekniej od Ibn Arabiego?
Taki jest właśnie Willigis : rozdarty między mistyką Dalekiego Wschodu, a mistyką chrześcijańską. Chciałby zjeść ciastko i jednocześnie go długo mieć nie tkniętym ,by rozkoszować się jego postacią i zapachem.
Pisze pięknie, bo Bóg go obdarzył talentem, ale teksty jego przypominają mi peerelowskie piwsko wzmocnione syntetycznym alkoholem.
Odurzają czytelnika, który pragnie narkotyków i dopalaczy, by być w stanie oszołomienia, bo wtedy nie odczuwa ciężaru egzystencji i może marzyć o stanie totalnej anonimowości i wyzwoleniu spod własnego “Ja”.
Książeczka Jaegera o miłości nie jest lekturą dla tych , którzy kochają i pragną być kochani.
To przewodnik na ścieżce do Pustki i Nicości napisany z miłości do Jedni , a nie do ludzi. Nie do konkretnych , z krwi i kości - osób.
Tak tylko może i powinien , pisać mistrz zen i osiemdziesiąty siódmy następca Shakyamuni Buddy. I pisze.
Literatura
[1] W.Jaeger, O miłości, Czarna Owca,Warszawa,2010
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura